Trzecia z rzędu wygrana GTK. Gliwiczanie lepsi od Turowa

Autor: Tomasz Mucha

GTK Gliwice po zaciętym meczu wygrało z PGE Turowem Zgorzelec 82:78. Losy spotkania ważyły się praktycznie do ostatnich sekund, ale w decydującym momencie próbę nerwów wytrzymał Jonathan Williams, który trafił z dystansu, a także Maverick Morgan, który po podaniu Roberta Skibniewskiego zakończył akcję wsadem, pieczętując zwycięstwo.

Po dwóch zwycięstwach z rzędu koszykarze GTK chcieli za wszelką cenę iść za ciosem i ograć także PGE Turów Zgorzelec. Tym bardziej, iż wszyscy pamiętali o bolesnej porażce różnicą aż 34 punktów w I rundzie rozgrywek w przygranicznym mieście. Gliwiczanie mieli spore szanse na końcowy triumf, bo w styczniu prezentowali dotychczas wysoką dyspozycję. Z czterech rozegranych spotkań wygrali trzy razy, w tym dwa mecze z zespołami pretendującymi do czołowych miejsc w tym sezonie MKS-em Dąbrowa Górnicza i Rosą Radom.

Wynik spotkania otworzył Cameron Ayers, jeden z katów gliwiczan z pierwszego meczu. GTK odpowiedziało „trójką” Marka Piechowicza i celnym rzutem Quintona Hookera z bliższej odległości. Goście nie trafiali kolejnych rzutów z dystansu, ale kiedy dogrywali piłkę bliżej kosza przynosiły im to korzyść. W polu trzech sekund bardzo dobrze radził sobie Karolis Petrukonis. Potężny Litwin wykorzystywał swoje warunki fizycznie i ogrywał rywali. Do remisu (9:9) doprowadził Stefan Balmazović, który popisał się akcją 2+1. Potem nastąpiła jednak seria miejscowych, którzy ten fragment spotkania wygrali 9:2 i po pierwszych 10 minutach gry mieli siedem „oczek” przewagi (18:11). Dobrze w tym okresie zaprezentował się Jonathan Williams, który najpierw przymierzył zza łuku, a następnie dynamicznie wszedł pod sam kosz. Słowa uznania należą się także Piechowiczowi, który wyłączył z gry Ayersa i trener Michael Claxton w końcu ściągnął swojego najlepszego strzelca z parkietu.

Po wznowieniu gry z półdystansu kolejno trafili Lukas Palyza i Damian Pieloch, a trener gości poprosił o przerwę na żądanie. Po powrocie na parkiet Ayers od razu trafił „trójkę”. Po drugiej stronie boiska tym samym odpowiedział Palyza i GTK nadal utrzymywało bezpieczną przewagę (25:17). PGE Turów znów wróciło do gry pod kosz, a tam ponownie rządził Petrukonis. Środkowy przyjezdnych pozwolił zredukować straty do dwóch punktów różnicy (32:30). Ostatni akcent tej połowy należał jednak do miejscowych, a konkretnie Palyzy, który trafił z połowy boiska (39:34). Reprezentant Czech tym samym „wyrównał” rachunki z pierwszego spotkania w Zgorzelcu, kiedy to w identyczny sposób celny rzut oddał Ayers.

Po przerwie przebudził się Maverick Morgan, który w ciągu pierwszych 20 minut nie potrafił przebić się przed mur stworzony przez podkoszowych rywala. PGE Turów za sprawą Ayersa cały czas starał się gonić (48:44), ale za każdym razem gliwiczanie mieli gotową odpowiedź. Skuteczna kontra w wykonaniu Marcina Salamonika oraz kolejny wjazd w pole trzech sekund Williamsa dały miejscowym kolejny oddech (52:44). Kiedy do nadal skutecznego Ayersa dołączył Kacper Borowski zgorzelczanom w końcu udało się dopiąć swego. Kiedy z półdystansu przymierzył Ayers przyjezdni objęli prowadzenie (54:55). Od tej pory trwała wzajemna wymiana ciosów. Po trzech kwartach na tablicy wyników wyświetlił się remis (60:60).

W ostatniej części spotkania ponownie dał o sobie znać Petrukonis. Na całe szczęście dla GTK Litwin popełnił szybko czwarte przewinienie i usiadł na ławce rezerwowych. Po skutecznej akcji Roda Camphora przyjezdni prowadzili już różnicą czterech punktów (62:66), ale szybką „trójką” odpowiedział Robert Skibniewski. Doświadczony rozgrywający doskonale dograł także dwa razy do Morgana, a temu nie pozostało nic innego jak zakończyć akcje zdobyciem punktów (69:69). W końcu Skibniewski raz jeszcze trafił zza łuku. Do kolejnego remisu doprowadził Brad Waldow (72:72). Grający fragmentami jako silny skrzydłowy Palyza umiejętnie zastawił się w strefie podkoszowej i po otrzymaniu piłki dał trzy „oczka” przewagi swojej drużynie (77:74). Odpowiedział w polu trzech sekund Waldow i trener Turkiewicz poprosił o przerwę na żądanie. Akcja została ustawiona pod Jonathana Williamsa, a ten przymierzył z dystansu (80:76). Nadzieję na korzystny rezultat przywrócił zgorzelczanom Ayers, trafiając dwa rzuty wolne. W kolejnej akcji Skibniewski dograł do Morgana, a ten po dwóch kozłach efektownie zapakował piłkę do kosza (82:78). Podopieczni Claxtona mieli jeszcze swoje okazje na zdobycie punktów, ale obrona GTK była nie do przejścia.

Gliwiczanie wygrali trzeci mecz z rzędu. W kolejnym spotkaniu powinni zagrać z Czarnymi Słupsk, ale wobec groźby wycofania zespołu z rozgrywek możliwa jest sytuacja, w której spotkanie zostanie odwołane. Decyzja zostanie podjęta w poniedziałek. 

GTK Gliwice – PGE Turów Zgorzelec 82:78 (18:11, 21:23, 21:26, 22:18)

GTK: Hooker 6, Williams 18 (2×3), Marek Piechowicz 13 (1×3), Salamonik 4, Morgan 17 – Palyza 12 (2×3), Skibniewski 6 (2×3), Ratajczak 4, Pieloch 2, Radwański. Trener Paweł TURKIEWICZ. 
 

PGE Turów: Ayers 18 (2×3), Camphor 11 (1×3), Bochno, Patoka 3 (1×3), Petrukonis 16 – Balmazović 11 (2×3), Borowski 10 (1×3), Waldow 9, Jarecki, Koelner. Trener Michael CLAXTON.

Pin It

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.