Stelmet ucieka spod topora! Przed nami spotkanie numer 6.

Mistrzowie Polski wytrzymali presję, która na nich ciążyła i przełamali się, wygrywając pierwszy raz w tym sezonie na Maratońskiej. Zielonogórzanie rozegrali bardzo dobre spotkanie i za sprawą Przemka Zamojskiego oraz Łukasza Koszarka zwyciężyli w dzisiejszym spotkaniu i doprowadzili do spotkania numer sześć. Turów ma o czym myśleć, bo to był ich najsłabszy występ w tych Playoffach i trener Rajkovic musi znaleźć wspólny język z zawodnikami, żeby jego podopieczni wrócili do dyspozycji z wcześniejszych spotkań. Stelmet zwyciężył ostatecznie 84-76 i dzięki temu czeka nas kolejne spotkanie, które miejmy nadzieje dostarczy nam równie wielu emocji.

PLK_Eyenga_Koszarek

W hali na Maratońskiej warunki przypominały te ze spotkania numer 1 pomiędzy Heat, a Spurs – ogromny upał i zepsuta klimatyzacja straszna duchota, która była problemem nawet dla kibiców. Trener Uvalin od pierwszej minuty postawił na obronę strefową i jego podopieczni konsekwentnie wypychali Turów na obwód i zmuszali do rzutów zza łuku. Świetnie w spotkanie wszedł Christian Eyenga, którego cechowała ogromna energia i to właśnie 'Air Congo’ odesłał po 3 minutach na ławkę Ivana Zigeranovicia, który złapał na liderze Stelmetu dwa faule. Zielonogórzanie świetnie zaczęli to spotkanie, ale gospodarze szybko się obudzili i w połowie pierwszej kwarty mieliśmy już remis. Szkoleniowiec gości musiał prosić o przerwę na żądanie, bo Turów w 3 minuty zaliczył łącznie run 11-2. Zgorzelczanie przejęli inicjatywę w tym spotkaniu, ale wynik ciągle oscylował w granicach remisu. Podopieczni Miodraga Rajkovicia powoli łapali swój rytm i trafili 4-krotnie zza łuku w tej kwarcie. Równo z syreną, także rzutem trzypunktowym odpłacił się jednak były gracz Turowa – Aaron Cel i dzięki temu po 10 minutach gry mieliśmy remis 22-22.

Początek drugiej części gry przyniósł nam jeszcze więcej emocji i mogliśmy oglądać szybsze tempo spotkania. Turów mógł liczyć w ataku na swoich liderów w postaci J.P Prince’a i Damiana Kuliga, ale Stelmet ciągle był w grze, bo drugi mecz z rzędu bardzo dobrze spisywał się Aaron Cel i Łukasz Koszarek. Tym razem to goście zaczęli imponować w ofensywie, a celne akcje Przemka Zamojskiego wyprowadziły jego zespół na 2-punktowe prowadzenie. Mistrzowie Polski grali bardzo dobrze, a trener Uvalin stosował szeroką rotację co przyniosło zamierzony efekt i sprawiło, że nawet słaba gra Vladimira Dragicevicia nie odbijała się na wyniku spotkania. Stelmet minimalnie wygrał drugą część spotkania i dzięki temu to koszykarze z Zielonej Góry schodzili do szatni prowadząc 41-39.

Od celnej trójki zaczęliśmy trzecią kwartę, a jej autorem był niezawodny i zdecydowanie najlepszy zawodnik tej serii – Filip Dylewicz. Chwilę później także trzy punkty dołożył Mike Taylor, ale goście nie pozwolili rywalom odjechać i po celnych trójkach Brackinsa oraz Zamojskiego to Stelmet prowadził 49-45. Zielonogórzanie grali żywiołowo, a Łukasz Koszarek nie był dziś tak mocno kryty przez Taylorów jak we wcześniejszych spotkaniach, co pozwoliło zminimalizować czas, kiedy rozgrywać musiał Zamojski. Jak natchniony zaczął grać Brackins – w obronie dobrze radził sobie z Dylewiczem, a w ataku dołożył dwie trójki, które wyprowadziły Stelmet na prowadzenie 58-50. Na nieszczęście Turowa przebudził się Vladimir Dragicevic i zielonogórzanie na 3 minuty przed końcem tej części gry prowadził już różnicą 13 oczek. Co ciekawe dopiero po trójce Aarona Cela czasem zareagował Rajkovic, ale to było i tak o kilka akcji za późno. Zgorzelczanie grali bardzo nieuważnie w obronie, a to konsekwentnie wykorzystywali Mistrzowie Polski. W samej końcówce wielką trójkę trafił jednak Łukasz Wiśniewski, ale buzzera zaliczył Łukasz Koszarek i przed decydującą kwartą Stelmet prowadził 71-61.

Zielonogórzanie korzystali dzisiaj z największej broni Turowa, czyli kontrataków. Przewaga Stelmetu ciągle oscylowała w okolicach 10 oczek, ale zgorzelczanie zaczynali coraz lepiej grać w defensywie. W rolę lidera Turowa wcielił się Łukasz Wiśniewski, który napędzał atak swojego zespołu i zaliczył bardzo ważną akcję 'and one’. Chwilę później tym samym popisał się J.P Prince i na 4 minuty przed końcem spotkania Stelmet prowadził już tylko 76-70. Po wszystkich zawodników było widać już ogromne zmęczenie i w końcówce w grę obu ekip wdarło się sporo błędów. Piąty faul złapał Przemysław Zamojski i resztę spotkania musiał oglądać z perspektywy ławki rezerwowych. J.P Prince do spółki z Mikem Taylorem chcieli „przeciąć” rywali, ale zamiast tego oglądaliśmy trzy nieskuteczne akcje z rzędu, które praktycznie skreśliły szansę zgorzelczan na wygraną w tym spotkaniu. Łukasz Koszarek w końcówce wziął całą presję na własne barki i pewnie dowiózł prowadzenie Stelmetu do końca spotkania. Ostatecznie zielonogórzanie pokonali na wyjeździe Turów 84-76 i doprowadzili do spotkania numer sześć, które odbędzie się za 3 dni w Winnym Grodzie.

PGE Turów Zgorzelec vs Stelmet Zielona Góra
(22:22, 17-19, 22-30, 15-13)

Turów: Dylewicz 14, Kulig 11, Taylor 11, Prince 11, Taylor 5, Jaramaz 4, Chyliński 3.

Stelmet: Zamojski 16, Koszarek 15, Brackins 11, Eyenga 10, Dragicevic 8, Cel 7, Hrycaniuk6,  Ginyard 5, Chanas 4, Cesnauskis 2,

Pin It

2 komentarze/y

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.