Turów wygrywa ze Stelmetem i jest już tylko krok od mistrzostwa!

Już 3:1 w serii finałowej prowadzą koszykarze Turowa Zgorzelec. Goście zagrali dobrze w drugiej połowie i przechylili szalę zwycięstwa na swoją korzyść. Całe spotkanie było bardzo wyrównane, ale nie było w nim już tylu emocji co dwa dni temu. Stelmet dzielnie walczył, ale był zaskoczony świetną postawą Urosa Nikolicia. Bardzo słaby mecz zaliczył Przemysław Zamojski i zdecydowanie gospodarzom zabrakło punktów i skutecznej obrony swojego lidera. Zgorzelczanie nie potrafili powtórzyć swojej dobrej skuteczności z wcześniejszych pojedynków, ale wykorzystali ogromne zmęczenie Łukasza Koszarka i jego kolegów. Rywalizacja przenosi się do Zgorzelca i przed nami spotkanie numer 4, które dla wciąż aktualnych Mistrzów Polski będzie meczem o życie.

Tym razem początek należał do gości, którzy weszli w to spotkanie z zupełnie inną energią niż dwa dni temu. Od pierwszych sekund Turów napędzał swój szybki atak i konsekwentnie starał się zdobywać punkty po kontynuacji kontry. Stelmet początkowo grał wolno i ospale, ale z każdą kolejną akcją ta maszyna nabierała tempa, a kolejny raz świetnie swoich partnerów uruchamiał Łukasz Koszarek. Gospodarze wykorzystywali fakt, że kompletnie zagubiony w tej serii jest Zigeranovic, który zresztą uderzył pięścią w brzuch rozgrywającego Stelmetu, ale sędziowie nie dojrzeli w tym „zagraniu” przewinienia niesportowego. Gra toczyła się praktycznie kosz za kosz, a dużo lepiej niż we wcześniejszych dwóch spotkaniach wyglądał J.P Prince – autor 5 oczek w pierwszej kwarcie. Zielonogórzanie mądrze szukali jednak Dragicevicia, który bez większych problemów ogrywał wysokich zawodników Turowa. Po pierwszej kwarcie mieliśmy więc remis – po 18.

PLK_Dylewicz_Rajković

Drugą kwartę celną trójką otworzył Michał Chyliński, który wykorzystał gapiostwo gospodarzy i znalazł kompletnie czystą pozycję w narożniku boiska. Turów minimalnie przeważał, ale w ich szeregach co chwila dochodziło do mniejszych lub większych nieporozumień w ataku, co skutecznie wykorzystywali gospodarze. Stelmet mądrze wymusił 3 faule Damiana Kuliga i w połowie drugiej kwarty mieliśmy znowu remis – po 25. W tym momencie zielonogórzanie nabrali rozpędu i zaczęli zabijać Turów ich własną bronią – trójkami. Zgorzelczanie kompletnie zasypiali w obronie i z czystych pozycji trafił najpierw Brackins a później Dragicevic. Wydawało się, że podopieczni Uvalina złapali swój rytm gry i zaczną się rozpędzać, ale czas, który wziął trener Rajkovic przyniósł zamierzony efekt i dwie minuty później Turów przegrywał już tylko różnicą 1 punktu. Stelmet nie pozwolił jednak 'przeciąć’ rywalom tej przewagi, a potężnym blokiem popisał się Christian Eyenga, który złapał Mike’a Taylora na wysokości 3 piętra i zerwał na równe nogi wszystkich kibiców w sali CSR. Do przerwy Stelmet wygrywał 43-39 i nic nie było jeszcze rozstrzygnięte.

Po przerwie Turów w trzy minuty zniwelował całą stratę jaka dzieliła ich od Stelmetu i zgorzelczanie otworzyli tą część spotkania od runu 7-0. Po tym serialu punktowym gospodarze się obudzili i oglądaliśmy bardzo wyrównaną kwartę. Obie ekipy mądrze wykorzystywały błędy, które popełniali rywale. Na boisko wrócił Damian Kulig, ale spędził na parkiecie tylko kika sekund, bo w pierwszej akcji popełnił faul ofensywny i Turów znowu musiał radzić sobie bez swojego lidera. Trzeba przyznać, że spotkanie było wyrównane, ale stało na dużo niższym poziomie niż pierwsze trzy starcia. Tempo meczu było bardzo słabe, a i intensywność w ofensywie po obu stronach parkietu zostawiała wiele do życzenia. W końcówce z dobrej strony pokazał się duet Stelmach-Nikolic i po trzydziestu minutach gry Turów prowadził 58-57.

Decydującą część gry obie ekipy zaczęły od serii strat, ale ciągle oglądaliśmy grę kosz za kosz. Zza łuku trafił Zamojski, ale skutecznie odpowiedział mu Dylewicz. Stelmet nie radził sobie z walecznym Nikoliciem, a celna trójka Taylora wyprowadziła Turów na prowadzenie 68-64 i trener Uvalin musiał wziąć czas. Po powrocie na parkiet jednak trójkę wreszcie trafił Chyliński i sytuacja gospodarzy zaczynała robić się nerwowa. Wielką trójkę trafił Christian Eyenga i na 1,5 minuty przed końcem spotkania zespół ze Zgorzelca prowadził 73-69. Przemysław Zamojski kolejny raz pogubił się jednak w koźle, a cztery oczka z rzędu trafił Nikolić, którego mądrze pod koszem szukał Łukasz Wiśniewski. Stelmet miał jeszcze szansę na pogoń, ale dwukrotnie z dystansu nie trafił Craig Brackins i stało się jasne, że Turów nie wypuści już tego zwycięstwa z rąk.

 

Stelmet Zielona Góra vs Turów Zgorzelec 75:81
(18-18, 25-21, 14-19, 18-23)

Stelmet: Dragicevic 16, Koszarek 16, Eyenga 15, Brackins 14, Ginyard 6, Zamojski 5, Hrycaniuk 2, Cel 1

Turów: Nikolic 16, Prince 15, Dylewicz 15, Chyliński 10, M. Taylor 8, T.Taylor 7, Wiśniewski 6, Zigeranovic 4

Pin It

1 komentarz

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.