Emocje sięgnęły zenitu a Stelmet wyrwał pierwszą wygraną

Kto zdecydował się na obejrzenie trzeciego meczu finałów PLK 2014 to na pewno nie pożałował. Zmiany prowadzenia, dramatyczne zwroty akcji przy stratach zawodników oraz seryjnie zdobywane punkty zza łuku – tego typu akcji nie brakowało w pojedynku w zielonogórskiej hali CRS-u. Całe widowisko, które było tym razem teatrem wielu aktorów, spokojnie zasługuje na miano MECZU SEZONU 2013/14 w TBL.

Dzięki postawie Przemysława Zamojskiego, mocnej zmianie Aarona Cela oraz żelaznym nerwom Łukasza Koszarka to Stelmet cieszył się z finałowego zwycięstwa. Turów jednak miał swoje wielkie atuty, które będzie się starał wyciągać w kolejnych meczach wielkiego finału, a po dzisiejszym meczu na największe oklaski zasłużyli Łukasz Wiśniewski i Filip Dylewicz. O mały włos cichym bohaterem gości nie został Uros Nikolić.

Przed meczem można było się dowiedzieć, iż od nowego sezonu kolejnym strategicznym sponsorem zielonogórskiego klubu zostanie ENEA. Część banerów promujących tę firmę już zostało rozwieszonych pod kopułą hali Stelmetu. Dalej z informacji z drugiej ręki, udało się dowiedzieć, iż w kolejnym sezonie w Zielonej Górze, kibice będą nadal oglądać Christiana Eyengę oraz Marcusa Ginyarda – oni obaj wraz z Łukaszem Koszarkiem, Przemysławem Zamojskim, Aaronem Celem, Kamilem Chanasem i Adamem Hrycaniukiem będą walczyć o kolejny mistrzowski tytuł dla Stelmetu. Wiadomo też, że klub zarzucił sieci na kolejnych – trzech – zagranicznych graczy i będzie chciał dysponować mocniejszą – od dzisiejszej – kadrą.

Do meczu; Gracze Mihailo Uvalina przystąpili do trzeciego finałowego pojedynku z przysłowiowym nożem na gardle. Ponadto po raz pierwszy od finałów PLK 2013 miejscowi kibice ponownie mogli obejrzeć swoich pupili w walce o złoto. Jak bywało w dwóch poprzednich spotkaniach tej serii jedna z drużyn – tym razem padło na Stelmet – starała się narzucić swój styl gry rywalowi i przejąć kontrolę na wynikiem podczas pierwszej odsłony. Dzięki szybkiemu prowadzeniu piłki oraz spostrzegawczości Łukasza Koszarka to miejscowi mogli się cieszyć z prowadzenia 10:0. Kto wie jak dalej przebiegałoby te spotkanie, gdyby nie kolejne pudłowane osobiste z rąk Christiana Eyengi oraz Vladimira Dragicevića ? Obaj wyglądali na żądnych rewanżu na graczach Turowa i obaj zmobilizowani zabierali się do akcji w ataku. Jedno co można było stwierdzić, to fakt, iż gospodarze narzucali swój styl gry przeciwnikowi oraz szybciej niż w poprzednich spotkaniach wracali pod bronioną tablicę. Eyenga (Kongijczyk w jednej ze swoich akcji w obronie efektownie zablokował J.P. Prince’a) i Dragicević punktowali na tyle skutecznie, że Turów zostawał w tyle. Jednak przed końcem pierwszej kwarty goście wrócili do gry, niwelując straty do 5 oczek.

To solidna postawa duetu Damian Kulig i Filip Dylewicz poprawiła nastroje w obozie wicemistrzów Polski. Popularny Dylu miał na koncie już 13pkt i 5zb przed przerwą, ale do szczęścia brakowało mu skutecznych rzutów J.P. Prince’a. Turów przejął prowadzenie 28:25 i praktycznie tylko problemy z faulami Tony’ego Taylora były jedynym zmartwieniem Miodraga Rajkovića. Serb nie doczekał się dużo lepszej postawy swoich podopiecznych przed przerwą, bowiem ani J.P. Prince nie wyregulował odpowiednio swojego celownika, ani zespół gości nie był w stanie zatrzymać ofensywnych akcji Dragicevića oraz Brackinsa (blok i wsad w jego wykonaniu). Końcówka kwarty należała też do wysoce skutecznego w meczu numer trzy , Przemysława Zamojskiego. Efektem jego gry oraz trafień podkoszowych Mistrzów Polski było prowadzenie przed przerwą (44:36).

Kluczowym momentem meczu mogła okazać się trzecia kwarta. To dzięki serii dystansowych trafień najlepszych strzelców – Łukasza Wiśniewskiego (4x3pkt w tej kwarcie) oraz Filipa Dylewicza (3×3 pkt w odsłonie) obrona Stelmetu zostawała rozbijana w pył. W dodatku szkolne straty popełniali m.in. Zamojski i Koszarek. Ten ostatni zgubił piłkę w końcowych sekundach trzeciej odsłony a karą za zgubę była czwarta trójka Wiśniewskiego (który zabrał piłkę rywalowi), ustalająca wynik po 30 minutach na 61:58 dla Turowa. Zgorzelczanie trzeci fragment meczu zwyciężyli aż 11 oczkami (25:14) i ograniczyli rolę Łukasza Koszarka oraz możliwości dwójkowych akcji rozgrywającego z centrem – Dragcevićem.

Kiedy wydawało się, że zgorzelczanie chwycili wiatr w żagle i pomkną po trzecią już wygraną to niczym „diabeł z pudełka” wyskoczył ich były zawodnik, Aaron Cel. Francuz z polskim paszportem popisał się dwoma ważnymi trafieniami zza łuku oraz akcją „2+1” i od stanu 60:66 na niekorzyść Mistrzów Polski przejął rolę pierwszego strzelca w kwarcie, wyciągając Stelmet na prowadzenie. Jego gra wyraźnie dała nadzieję na sukces gospodarzom , ale niestety dla gospodarzy, za szybko oni uwierzyli w końcową wygraną. Rozprężenie w szeregach Mihailo Uvalina oraz cztery faule Dragicevića, otworzyły punktowe szanse dla Urosa Nikolića. Serbski podkoszowy Turowa omal nie został bohaterem końcówki, gdyż jego kolejne trafienia odmieniały losy meczu. Na szczęście dla miejsocwych celna trójka Łukasza Koszarka wyprowadziła Stelmet na stan 81:79. Wówczas na sekundy przed końcem kwarty oglądaliśmy przerwę na żądanie Miodraga Rajkovića i dokładne instrukcje szkoleniowca perfekcyjnie wykonał Damian Kulig. Podkoszowy zamarkował rzut i wszedł pod kosz, doprowadzając do remisu.

Dogrywka była już grą nerwów i obie strony poniekąd bazowały na błędach zmęczonych rywali. W niej wsad meczu zaliczył J.P. Prince, który nie zapisze tego spotkania do wyjątkowo udanych (3/10 z gry). Amerykanin wykonał najładniejszą akcję finałów wkładając piłkę do kosza nad rękoma Eyengi. Kiedy zespół trenera Uvalina dzięki kolejnym trójkom Zamojskiego oraz Koszarka zbudował czteropunktowe prowadzenie (91:87). Następnie trzypunktową odpowiedź znów wysłał zza łuku Wiśniewski. Decydująca piłka miała należeć do pary Koszarek-Zamojski, ale ten ostatni dał sobie ją zabrać Mike’owi Taylorowi i ratując się popełnił faul (niesportowy!). Przy stanie 92:91 dla gości i po celnych osobistych Taylora, na solową akcję zdecydował się Koszarek, który po chwili został faulowany przez Prince’a i Dylewicza. Reprezentant Polski nie zawiódł i ze szwajcarską precyzją skierował oba wolne do kosza przeciwnika. Nawet mimo faktu, że jego kolegom nie szło na linii i spudłowali wcześniejszych 12. prób.

Wynik: Stelmet Zielona Góra – PGE Turów Zgorzelec 93:92 po dogr. (25:20, 19:16, 14:25, 23:20 – 12:11)

Punkty:

Stelmet Zielona Góra: Przemysław Zamojski 21 (5×3), Christian Eyenga 19 (8zb), Vladimir Dragicevic 18 (9zb), Aaron Cel 14, Łukasz Koszarek 10 (12as), Craig Brackins 9, Mantas Cesnauskis 2, Marcus Ginyard 0, Kamil Chanas 0, Adam Hrycaniuk 0.

PGE Turów Zgorzelec: Filip Dylewicz 26 (14zb i 4×3), Łukasz Wiśniewski 24 (6×3), Damian Kulig 10, Uros Nikolic 10, J.P. Prince 7, Mike Taylor 6, Michał Chyliński 4, Nemanja Jaramaz 3, Tony Taylor 2, Ivan Zigeranovic 0, Piotr Stelmach 0.

Skrót meczu:

Stan rywalizacji: 1-2 na korzyść PGE Turowa

Pin It

1 komentarz

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.