Anwil wygrał z Polpharmą

Autor: Mac

Anwil odniósł zwycięstwo w wyjazdowym meczu z Polpharmą Starogard Gdański. Spotkanie zakończyło się wynikiem 73:80. Można mieć naprawdę sporo zastrzeżeń do gry naszego zespołu. Najważniejszy jest jednak końcowy rezultat i tylko to się liczy w ogólnym rozrachunku. Sztuką jest przecież odnieść sukces w sytuacji, gdy nie idzie.

Dzięki temu zwycięstwu i wynikach pozostałych drużyn zakończyliśmy pierwszą rundę na pozycji samodzielnego lidera. Bez wątpienia jest to powód do radości.

Nie można również zapominać, że w obecnych rozgrywkach Polpharma to nie jest „chłopiec do bicia”, a ich hala nie należy do łatwych terenów. Ja już dawno miałem pewne obawy przed tym pojedynkiem, ale jestem bardzo szczęśliwy, że wyszło inaczej.

Tak jak zaznaczyłem jednak na wstępie, Anwil nie wyglądał dobrze. Mimo zwycięstwa nie można przejść obojętnie obok pewnych kwestii. Graliśmy strasznie ospale i czytelnie. Przez długi czas wyglądało, jakbyśmy nie mieli pomysłu na grę. Często ograniczaliśmy się to bombardowania za trzy, a przy dużych problemach ze skutecznością efekt był taki, że Polpharma dominowała. W grze Anwilu brakowało charakterystycznego przyspieszenia i takiego pewnego rodzaju błysku, który jeszcze niedawno wyróżniał nas na tle rywali.

Na szczęście po zmianie stron nasza gra zyskała na błyskotliwości. Staliśmy się bardziej aktywni. Do oczekiwanego efektu była jeszcze daleka droga, ale i tak wystarczyło to, żeby przejąć ten mecz. Z minuty na minutę to my zyskiwaliśmy na sile, a Polpharma traciła. Sytuacja na parkiecie tak się ułożyła, że na szczęście w ostatnich minutach nie musieliśmy drżeć o wynik. Rezultat lepszy niż gra, ale trzeba cieszyć się z tego.

W lepszej grze zespołu po przerwie bardzo pomógł Jarosław Zyskowski. Ostatnie mecze w wykonaniu „Zyzia”, delikatnie mówiąc, nie były zbyt udane, ale w Starogardzie ponownie dał o sobie znać. Zyskowski był bardzo aktywny i nie bał się brać ciężaru gry na swoje barki oraz odważnie wjeżdżać pod kosz. Właśnie takiej formy tego gracza Anwil potrzebuje. W starciu z Polpharmą uzyskał 14 punktów oraz 4 zbiórki.

Jaylin Airington wyszedł w pierwszej piątce, ale nie zaczął zbyt dobrze. Pierwszymi efektami jego działań była głupia strata i dwa niecelne wolne. Amerykanin ostatnio prezentuje całkiem wysoką formę i na szczęście mimo złego startu zdołał wjechać na swój tor. Dał naszej drużynie spory zastrzyk energii i to wtedy, gdy musieliśmy koniecznie przycisnąć, aby wyrwać ten mecz. Od samego początku wierzyłem w Airingtona. Mimo że na początku sezonu wyglądał jak cień koszykarza to ja i tak wierzyłem. Teraz swoją grą spłaca kredyt zaufania i to ze sporymi odsetkami.

Najlepsze jest to, że na początku rozgrywek Airington był biegającym po parkiecie kłębkiem nerwów, a obecnie sprawia wrażenie najbardziej zimnokrwistego gracza Anwilu. Jest opanowany i wie, co potrafi. Podczas wczorajszego meczu miał 3/3 za trzy oraz 5/6 z gry. Jedynie wolne do poprawy, bo 1/4 dumy nie przynosi. W całym meczu zdobył 14 punktów, co jest jego nowym rekordem na parkietach PLK.

Anwil miał gorsze chwile w tym spotkaniu, ale Paweł Leończyk nie wpasował się w marazm całego zespołu. W momentach, gdy cała drużyna grała po prostu źle (a może nawet tragicznie?) to „Leon” był jedynym jasnym punktem. Tylko on grał przez całe spotkanie równą koszykówkę. Tylko do niego nie można mieć większych zastrzeżeń. W trudnych chwilach potrafił niemal w pojedynkę ciągnąć ten cały wózek. Boję się jakby wyglądał początek tego spotkania w naszym wykonaniu, gdyby nie Leończyk… Nasz podkoszowy w spotkaniu z Polpharmą zanotował 15 punktów i 5 zbiórek. Przez cały, obecny sezon jest pewnym punktem zespołu i nie inaczej było tym razem. Oby tak pozostało aż do przerwy wakacyjnej.

Pin It

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.