Czarne Pantery zdobyły wrocławską twierdzę

energa_czarniDrugie z rzędu zwycięstwo pod rządami Donaldasa Kairysa odnieśli koszykarze Energi Czarnych Słupsk. Czarne Pantery – specjaliści od przerywania serii – po raz drugi w sezonie zdobyły parkiet gospodarza, najpierw zdobywając twierdzę Radom, a następnie Wrocław. Kluczowa dla wyniku meczu okazała się pierwsza połowa spotkania, wygrana przez gości ze Słupska 15 punktami (45:30). W niej brylowali Amerykanie – Callistus Eziukwu (8 pkt), Kyle Shiloh (9 pkt) i Jerel Blassingame (11 pkt). Przyjezdni nie tylko popisywali się celnymi trafieniami z dystansu, ale również świetnie ograniczali poczynania ofensywne gospodarzy, nie dając im możliwości na punkty spod kosza i przy okazji odrzucając na obwód, gdzie wrocławianie też razili nieskutecznością.

Energa Czarni zagrali bez respektu dla rywala, który do 19 kolejki trzymał status niepokonanej ekipy przed własną publicznością. Od pierwszej minuty spotkania w grze gości widać było konsekwencję w obronie oraz narzucanie swojego stylu gry w ataku. Jerel Blassingame, z którym Czarni zwyciężyli 7 raz w ostatnich 8 meczach poczynał sobie bardzo wszechstronnie przy niemrawej obronie Śląska. Lider Czarnych Panter zakończył mecz z dorobkiem 18pkt-7zb-6as-3przech. Różnicę pod koszami stwarzał Callistus Eziukwu, który przy dorobku 16pkt i 9zb, udanie kierował defensywą gości oraz pomagał swoim kolegom przy blokowaniu kolejnych rywali. Gdy wrocławianom udało się już przejść przez pierwszą linię obrony przyjezdnych to na ich drodze stawał niestrudzony środkowy, budzący respekt u penetrujących pod kosz Rodericka Trice’a (3/10 z gry) oraz Łukasza Wiśniewskiego (3/7 z gry). Miejscowym przy obecności Eziukwu nie wychodziły też zagrania w polu trzech sekund – kompletnie zawiódł Robert Tomaszek, który nie tylko pudłował z najbliższej odległości , ale również 4-krotnie tracił piłkę na różne sposoby. Bojaźliwie i zachowawczo przy swoim vis-a-vie grał też Aleksandar Mladenović (3/9), a Serb w kolejnym meczu pokazał, iż jest daleki od występów oraz formy z pierwszego swojego pobytu w PLK.

Śląsk dość nietypowo na gospodarza, zawodził na całej linii pod względem skuteczności z gry. Słupszczanie byli lepsi w rzutach z dystansu (44 – 34 %) oraz pod względem procentu skuteczności z pola gry (45 – 37 %). Wrocławianie myślami chyba byli przy występie z Asseco Gdynią, w starciu z którymi prezentowali się równie nieskutecznie…swoją drogą kto wie, czy czasem trener Kairys – podczas przygotowań do meczu – nie czerpał wzorców od Davida Dedka ? Odrzuceni na obwód gospodarze mogli tak naprawdę liczyć na skuteczność Jakuba Dłoniaka, zdobywcy 16 pkt (autora 4 trzypunktowych trafień).

Mimo obniżenia składu i podjęcia ryzyka gry z niską piątką (Wiśniewski-Radivojević-Trice-Ikovlev-Mladenovic -> następnie Trice’a zmienił Dłoniak) wrocławianie ruszyli w pogoń za Czarnymi Panterami pod koniec trzeciej odsłony. Długo i mozolnie zbierali się do pogoni, ale jednak się udało i przy (w końcu) agresywniejszej obronie zatrzymującej zapędy Blassingame’a to Wiśniewski i Trice pobudzili wrocławską drużynę. Ratować wyniku dla Śląska nie omieszkał również Dłoniak, a jego dystansowe trafienia – na chwilę – przywróciły Orbicie wiarę w zwycięstwo. Niestety, jak to często bywa przy zabierającej siły pogoni to wrocławianie dochodzący rywala na 2 punkty wyraźnie opadli z sił. Wąska rotacja , jaką zastosował Emil Rajković podczas czwartej kwarty, okazała się zgubna w drugim z rzędu meczu dla koszykarzy Śląska. Również brak większego pomysłu (poza rzutami z dystansu) na wykończenie akcji okazało się zgubne. Lawrence Kinnard i Robert Skibniewski oglądali z ławki poczynania kolegów, patrząc na kluczową dla wyniku meczu stratę Trice’a oraz pudło spod samego kosza Tomaszka…Desperackie próby rzutów Ikovleva i Radivojevića tylko zmniejszyły starty do rywala, ale zwycięstwa nie przyniosły. Śląsk przegrał po raz pierwszy w sezonie 2014-15 na własnym parkiecie. Czarni znów złamali czyjąś serię i notują bilans 7-1 od kiedy do Słupska wrócił J-Blass.

Podsumowując: wrocławianie po słabym meczu nie zasłużyli na wygraną. Pojedyncze penetracje Trice’a oraz trójkowe trafienia Dłoniaka nie mogły sprawić cudu w Orbicie. Ewidentnie brakowało punktów od środkowych, zawodzących w kolejnym przegranym meczu. Działacze na pewno będą mieli o czym myśleć, w przerwie na Puchar Polski. Ponadto, nie najlepiej wypada Śląsk , kiedy za kreowanie akcji zabiera się Radivojević, a bezpieczniej z piłką prezentują się Trice i Wiśniewski, skuteczniej dogrywający oraz kreujący bardziej partnerów bez zbędnego przetrzymywania piłki . Mecz z Czarnymi był kolejnym z cyklu, w którym wrocławianie się męczyli z rywalem, nie uzyskując płynności w ataku (nie imponując praktycznie niczym) czy serialu punktowego zmuszającego rywala do porażki.  Słupszczanie po imponującej pierwszej połowie pokazali, iż zamierzają mocniej włączyć się do walki o medale MP. Jeśli Andrzej Twardowski wzmocni zespół kolejnym podkoszowym graczem (w miejsce Bojana Trajkovskiego) to cel medalowy nie musi być aż tak wielkim marzeniem. Donaldas Kairys ma bilans 2-1 i w następnej kolejce postara się o niespodziankę w derbach Pomorza środkowego, przeciwko liderowi – AZSowi Koszalin.

Wynik: Śląsk Wrocław – Energa Czarni Słupsk 69:74 (15:22, 15:23, 24:17, 15:11)

Śląsk: Dłoniak 16, Ikowlew 12, Radivojević 12, Trice 10, Mladenović 8, Wiśniewski 6, Skibniewski 4, Gabiński 1, Kinnard 0, Tomaszek 0.

Energa Czarni: Blassingame 18, Eziukwu 16, Shiloh 14, Gruszecki 11, Mokros 6, Śnieg 6, Nowakowski 3, Borowski 0, Seweryn 0.

Pin It

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.