Nieprawdopodobny mecz w Koszalinie – Woods daje AZS-owi zwycięstwo nad Stelmetem w ostatniej sekundzie!

Telewizyjny hit kolejki okazał się pod każdym względem godnym tego miana – AZS w niesamowitych okolicznościach pokonał Stelmet 72:71, przerywając tym samym serię 11 kolejnych zwycięstw wicemistrzów, choć na 7 minut przed końcem goście prowadzili aż 14 punktami! Klasą samą w sobie w ostatnich minutach był jednak Dante Swanson (15 pkt., 11 zb., 4 as.), który zaliczył niesamowitą akcję 1+3 i poderwał ospałych kolegów do ataku. Kluczową trójkę zaliczył w ostatniej minucie Piotr Stelmach, a w ostatniej sekundzie zwycięskie punkty z linii rzutów wolnych zdobył najlepszy na boisku Qyntel Woods (21 pkt., 7 zb., 2 as., 2 przech., ale też 8 strat).
W ekipie Stelmetu najlepszy był Quinton Hosley (16 pkt., 9 zb., 5 as., 2 przech), a 13 pkt., 9 zb. i 5 przech. dołożył Aaron Cel.

IMG_9057

Mecz rozpoczął się od trójki Gorana Vrbanca, ale potem 7 punktów z rzędu zdobyli goście, AZS zaś miał spore problemy z rozegraniem akcji i popełniał proste straty. Druga trójka Vrbanca pozwoliła Akademikom wyrównać, ale po 5 kolejnych punktach Quintona Hosleya Stelmet prowadził już 12:8. Kolejne minuty należały jednak do AZS-u: seria 11:2 (7 pkt. Woodsa, 4 pkt. Swansona) dała im prowadzenie 19:14, a zielonogórzanie przez prawie 4 minuty nie byli w stanie trafić do kosza. Ostatnia minuta to dwie bardzo szczęśliwe trójki – pierwsza Russella Robinsona (piłka niemal wykręciła się z kosza), druga Piotra Stelmacha (buzzer beater po szczęśliwym przechwycie Szubargi) i po 10 minutach AZS utrzymywał pięciopunktowe prowadzenie (22:17).

Ciekawostka statystyczna 1. kwarty – AZS trafił tylko 1 rzut za 2 punkty (na 3 próby)

Druga kwarta zaczęła się od szybkiego 5:0 dla AZS-u (w tym trójka Szubargi), dzięki czemu przewaga gości wzrosła do 10 oczek, szybką trójką odpowiedział jednak Robinson. Po akcji 2+1 Radenovicia AZS odzyskał co prawda 10-punktową przewagę, ale po błyskawicznym 5:0 Stelmetu (w tym trójka Zamojskiego) Igor Milicić zmuszony był wziąć czas. W kolejnych minutach oba zespoły nie były w stanie zdobyć punktów z gry – AZS punktował tylko z wolnych, dla Stelmetu zaś po blisko 3 minutach trafił wreszcie Hrycaniuk. Dość bezpieczna przewaga gospodarzy błyskawicznie stopniała jednak po dwóch kolejnych trafieniach spod kosza Chevona Troutmana – zrobiło się tylko 36:33 i Milicić ponownie zmuszony był wziąć czas, jego gracze bowiem zupełnie pogubili się zarówno w ataku, jak i w obronie. Przerwa podziałała, bo w ciągu następnej minuty AZS zaliczył piorunujące 7:0 – dwa razy z rzędu spod kosza trafił Woods, a chwilę później po jego asyście z dystansu trafił Mielczarek i przewaga koszalinian ponownie wzrosła do 10 punktów (43:33). W ostatniej minucie Stelmetowi udało się zmniejszyć stratę tylko o 2 oczka (trafienia z wolnych najlepszego w ekipie z ZG Hosleya – 9 pkt., 4 zb., 3 as.), a najefektowniejszą akcją końcówki była akrobatyczna wywrotka Robinsona :).

Ciekawostka statystyczna 1. połowy – Szymon Szewczyk oddał tylko 1 rzut i zdobył zaledwie 2 punkty
(ale za to efektownie zablokował Aarona Cela)

Trzecią kwartę Akademicy rozpoczęli mocno zaspani, co zaowocowało 4 z rzędu stratami (!!!) i w odpowiedzi łatwymi punktami Troutmana i Cela, co pozwoliło Stelmetowi zbliżyć się na zaledwie 3 punkty. Pierwsze punkty z gry (trójka Woodsa) AZS zdobył dopiero po ponad 4 minutach, ale w odpowiedzi trafiali Koszarek i Troutman i Stelmet tracił już tylko 2 oczka (46:44), AZS zaś w międzyczasie zdążył jeszcze popełnić jeszcze dwa błędy 24 sekund. Degrengolada AZS-u trwała także w kolejnych minutach, a po dwóch z rzędu trójkach Łukasza Koszarka i wolnych Hosleya (seria 8:0) Stelmet wyszedł na prowadzenie 53:48 i całkowicie przejął kontrolę nad meczem. Niemoc gospodarzy przerwał co prawda celną trójką Mielczarek, ale kwartę zakończyły punkty Hosleya i Cela i na 10 minut przed końcem Stelmet wciąż prowadził 56:51.
Czwarta kwarta zaczęła się od szybkiego 9:0 dla gości, co pozwoliło Stelmetowi zbudować bezpieczną, 14-punktową przewagę, AZS zaś wyglądał na zupełnie rozbity. Pierwsze punkty dla gospodarzy dopiero po prawie 4 minutach zdobył Swanson, ale w kolejnych akcjach AZS zamiast zdobywać punkty dostawał (mocno wątpliwe) faule techniczne – najpierw dla Szubargi, potem dla Woodsa, Stelmet zaś utrzymywał kilkanaście punktów przewagi i losy meczu wydawały się rozstrzygnięte już na 6 minut przed jego końcem. Akcja 1+3 (!) Swansona przywróciła na chwilę nadzieję koszalińskich kibiców, tym bardziej, że chwilę później za trzy trafił wreszcie Szymon Szewczyk (po asyście Swansona!) i na 4 minuty przed końcem AZS po serii 7:0 tracił już „tylko” 6 oczek (62:68). Pogoń Akademików zastopował jednak Aaron Cel i kilka nieskutecznych akcji w ataku, dzięki czemu Stelmet cały czas utrzymywał bezpieczne prowadzenie. AZS wrzucił jednak wtedy jeszcze szybszy bieg – efektowny wsad zanotował Woods, a szaloną trójkę trafił najlepszy w tej części meczu Swanson i na 84 sekundy przed meczem gospodarze tracili 4 punkty, w dodatku za 5 faul wyleciał z boiska Hosley (który, jakby tego było mało, nabawił się jeszcze kontuzji). W bardzo ważnym momencie piłkę stracił jednak Woods, ale na pół minuty przed końcem za 3 trafił Piotr Stelmach i oba zespoły dzielił już tylko punkt. Akcja meczu należała do Woodsa, który na sekundę przed końcem stanął na linii rzutów wolnych i dwukrotnie trafiając dał AZS-owi prowadzenie 72:71. Stelmet miał jeszcze do dyspozycji jedną sekundę, ale rzutu rozpaczy nie trafił Hrycaniuk i AZS wygrał 72:71.

 

Pin It

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.