Po sezonie 2013/14: największe błędy Stelmetu przy obronie tytułu

PODSUMOWANIE SEZONU 2013/14 – STELMET ZIELONA GÓRA

DragoWczoraj zakończył się nam sezon 2013/14, który ukoronowany został jednymi z najlepszych w historii polskiej koszykówki finałem. Od dawna nie oglądaliśmy spotkań tak elektryzujących fanów koszykówki i samych graczy oraz zbierających przed telewizory blisko 200 tys. publiczność. Co prawda , nie mielibyśmy nic przeciwko, gdyby doszło do meczu numer 7, ale niestety nierówne siły po stronach obu ekip doprowadziły do wyłonienia zwycięzcy w sześciu meczach. We wczorajszym spotkaniu, zarówno jak i w pierwszym meczu wielkiego finału doszło do deklasacji przeciwnika przez nowo-koronowanego Mistrza Polski. Przed sezonem wielu z nas zastanawiało się jak mocną ekipę po historycznym awansie do Euroligi zbudują Rafał Czarkowski i Janusz Jasiński wspierani Walterem Jeklinem. Niestety już przed rozpoczęciem rozgrywek 2013/14 wielu z Was sondowało słabsze wyniki zielonogórskiej drużyny, która straciła wiele atutów z mistrzowskiego składu.

1. Bez prolongaty kontraktu i bez kluczowych zawodników

Kluczowymi zawodnikami sezonu 2012/13 , przy pierwszym złocie Stelmetu Zielona Góra byli czterej zagraniczni gracze – Oliver Stević, Dejan Borovnjak, Quinton Hosley oraz Walter Hodge. O ile odejście Borovnjaka było przesądzone, bowiem w trakcie poprzedniego sezonu klub podpisał z nim korzystnie niski kontrakt (i wiadomo było, że po udanej końcówce sezonu cena jego pójdzie w górę), na który miała wcześniejsza kontuzja podkoszowego, o tyle przez cały sezon przewijała się mediach plotka o możliwym odejściu Waltera Hodge’a. Zawodnik z Portoryko (ostatecznie trafił do klubu z Baskonii) niejednokrotnie był przymierzany do klubów ligi włoskiej, hiszpańskiej czy greckiej, ale ostatecznie do końca sezonu został z drużyną Mihailo Uvalina. Niestety sternicy zespołu nie pozyskali nikogo wartościowego jako uzupełnienie składu za swojego lidera, który tak świetnie kreował grę na arenie międzynarodowej . Hodge tak jak i jego kolega Quinton Hosley coraz bardziej wchodzili na głowę trenera Uvalina, bowiem obaj napominali o braku płynności finansowej klubu i spóźnionych wypłatach (były też kary przed play offs za nieodpowiednie zachowanie). Ta sytuacja działała demotywująco na Hosley’a, który był głównym motorem napędowym drużyny oraz miał ją poprowadzić na upragniony tron. W końcu okazało się, że po zdobyciu historycznego tytułu „Q.” nie zamierzał zostawać w Zielonej Górze na kolejne rozgrywki, będąc zmiesmaczony pewnymi postępkami działaczy (finanse); ostatecznie skrzydłowy postawił na powrót do ligi włoskiej. Najbliżej porozumienia z klubem mógł być Oliver Stević, gdyby klub wyrównał propozycję z Royal Hali , ale oferta z ligi tureckiej oraz gra w drużynie wespół z Dejanem Boronvjakiem w końcu zwyciężyły. Efekt #1 – Stelmet nie zostawił w składzie nikogo z głównych budowniczych sukcesu. Fundamenty drużyny zostały solidnie naruszone, a nie wstawiono w ich miejsce mocniejszych (zwłaszcza, kiedy grano na wyższym , euroligowym poziomie!).

2. Zawirowania transferowe i brak klasowych wzmocnień

Transferowe lato zapowiadało przebudę mistrzowskiej drużyny a w całą sytuację wmieszany został nowo mianowany manager organizacji z Zielonej Góry, Walter Jeklin. Wraz z agentem koszykarskim Tarekiem Khraisem oni obaj rozdawali karty przy doborze do składu Stelmetu kolejnych nazwisk. W Stelmecie trzon mieli i tworzyli znani z występów w Asseco Gdyni – Łukasz Koszarek, Przemysław Zamojski i Adam Hrycaniuk. Natomiast kompletnym niewypałem okazały się próby pozyskania potencjalnych następców odchodzących, wyżej wymienionych liderów. Christian Eyenga prezentował i prezentuje całkiem inny styl gry aniżeli Quinton Hosley, Russell Robinson czy Adrian Olivier długo nie zagrzali miejsca w Zielonej Górze i tak naprawdę nie dostali większej szansy na pokazanie przydatności do drużyny. Trafieniem „kulą w płot” okazało się ściągnięcie R.T. Guinna, który rzekomo miał grać bliżej kosza, a uciekał się do dystansowego grania (bo w końcu miał zastąpić Borovnjaka lub Stevića). Od początku również fala krytyki spadła na włodarzy klubu przy transferze Craiga Brackinsa. Gdzieś osobnym tematem zostały transfery Irvinga Walkera oraz Terrella Stoglina. Kompletnym „niewypałem” okazał się często kontuzjowany Austrlijczyk , David Barlow. Niestety żaden z nich nie był w stanie zadowolić oczekiwań przełożonych oraz wypełnić luki za plecami Łukasza Koszarka. Obaj też w końcu mieli zająć miejsce kontuzjowanego – przez połowę sezonu – Mantasa Cesnauskisa. Efekt #2 – Stelmet się nie wzmocnił i sporo stracił, gdyż jedynym wartościowym wzmocnieniem okazał się Vladimir Dragicević, notabene z osobną sagą transferu do greckiego potenatata. Reszta składu zagranicznego okazała się niewłaściwie dobrana i zabrakło typowej gwiazdy – lidera wzorem kogoś z dwójki Ho-Ho… 

3. Brak graczy zadaniowych oraz szerokiej rotacji składem

ZamojKiedy patrzyliśmy na najlepsze występy w Eurolidze Stelmetu – jak choćby ten minimalnie przegrany z byłym Mistrzem Olympiakosem – to wydawało nam się, że zespół z Zielonej Góry jest ciągle mocny. Mobilizacja i chęć pokazania się na europejskich parkietach przy wygranych z Unicają Malaga lub Bayernem Monachium mogły dać dobry prognostyk przed rozgrywkami Eurocup. Niejeden fan Stelmetu wierzył ,że zespół „zaskoczy”, „przełamie się” i „znajdzie swój styl” by wrócić na mistrzowski poziom. Niestety błędy jakie popełniono przy doborze kolejnych zawodników mocno ograniczały pole manewru trenerowi oraz zmuszały go do nadmiernego eksploatowania liderów drużyny – jak Łukasz Koszarek i Vladimir Dragicević. Z kolei dyspozycja i forma sportowa Aarona Cela, Craiga Brackinsa i w końcowej fazie sezonu Marcusa Ginyarda zostawiały fanom teamu naprawdę wiele do życzenia. Stelmetowi nie tylko zabrakło wartościowego zmiennika dla Łukasza Koszarka,  brakowało graczy obwodowych potrafiących wykreować dogodne pozycje dla partnerów, nie było też zawodników czujących się świetnie w grze z piłką tzw. „na koźle” (co pokazała seria finałowa z Turowem przy przykładzie Przemysława Zamojskiego) , w końcu skład Stelmetu nie zawierał gracza czującego się dobrze w grze tyłem do kosza (uciekali od tego typu gry i Cel i Brackins)…Środkowy z prawdziwego zdarzenia, dający sporą liczbę zbiórek czy świetnie znajdujący się w grze jeden na jeden, przodem do kosza, też nie zawitał do Zielonej Góry.  Z perspektywy czasu brakowało mi też defensywnego stopera, zdolnego zatrzymać najlepszego strzelca na obwodzie, wśród rywala (po części taką rolę wypełniał Eyenga, trener próbował wystawiać nie cieszącego się wysoką dyspozycją po grze na Ukrainie – Ginyarda).  Ponadto w zespole znajdowało się dwóch podobnie grających wysokich skrzydłowych – Cel i Brackins lub niedostatecznie wykorzystywani Mantas Cesnauskis i Marcin Sroka.  Efekt #3 – krótka ławka i nadmierne eksploatowanie kluczowych zawodników nie dało szans Stelmetowi na wyrównaną rywalizację z PGE Turowem.

4. Niewygodne kontrakty i odszkodowania czyli brak finansowej oraz transferowej elastyczności

Pięta achillesowa Stelmetu 2013/14 to jednak sprawy finansowe. Za zerwanie kontraktów lub ich wykup – w przypadku Russella Robinsona, Davida Barlowa i R.T. Guinna – cierpiała cała zielonogórska organizacja.  Przez te kontrakty zrodziły się opóźnienia w wypłatach grających zawodników czy niepotrzebne nerwowe sytuacje w szatni Mihailo Uvalina. Praktycznie było to coś, co nie powinno się wydarzyć w profesjonalnie zarządzanym klubie oraz ekipie aspirującej do powtórnego mistrzostwa Polski czy ponownej gry w Eurolidze. Efekt #4 – Stelmet Zielona Góra miał budować swoją pozycję, a tymczasem  ją osłabił. Przy tym pytanie, jak będzie wyglądała budowa składu na przyszły sezon i czy więcej swobody przy budowie zespołu dostanie trener (czy skład nie zostanie mu narzucony odgórnie?)?

5. Cele na przyszłość

Ponowna walka o Mistrzostwo Polski , w sensie występów w finale PLK oraz udane występy na europejskiej arenie ,  w rozgrywkach Eurocup. Stelmet chce szybko odrobić lekcję (być może uda się podpisać umowę z kolejnym sponsorem , Eneą) i wrócić do gry o tron oraz zrucić z niego świeżo-koronowanego króla ze Zgorzelca. Zanim jednak nastąpią podwaliny pod nowy sezon to każdy z działaczy powinien zrobić rachunek sumienia i przyjąć odpowiedzialność za błędu , które doprowadziły do utraty Mistrzostwa Polski. Budowa  składu – a właściwie przebudowa, bo część graczy ma ważne kontrakty –  to dopiero początek nowej przygody, pod nazwą „sezon 2014/15”.

Pin It

1 komentarz

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.