Turów rozjechał zmęczony Stelmet

Turów Zgorzelec bez żadnych problemów rozprawił się z Mistrzami Polski, pokonując ich we własnej hali 96-73. Koszykarze z Zielonej Góry wyglądali na mocno zmęczonych i zagrali bardzo słabo w obronie. Pozytywnie nakręcony Turów rozegrał jedno z lepszych swoich spotkań w tym sezonie i trafiał ponad 60 procent rzutów (80% za 2 i 40% za 3). Najlepszy na boisku zdecydowanie był Łukasz Wiśniewski, który wcielił się w rolę lidera i był ojcem dzisiejszego sukcesu. Na wyróżnienie zasługuje jednak świetna postawa całej drużyny ze Zgorzelca. Turów przerwał tym samym passę 5 porażek z rzędu(2 w PLK i 3 w VTB) i wrócił na zwycięzckie tory.

wiśnia

Od początku widać było, że oba zespoły były mocno naładowane pozytywną energią i nie miały zamiaru odpuszczać żadnej akcji. Lepiej na starcie tego spotkanie spisywał się Turów, który niesiony dopinigiem swoich kibiców grał bardzo agresywnie w obronie i wymuszał na graczach Stelmetu proste straty. Bardzo aktywny był Filip Dylewicz, który nie miał problemów z odnalezieniem się w ataku i szybko zaliczył 5 punktów z rzędu, a w obronie popisał się pieknym blokiem na Adamie Hrycaniuku. Po 3 minutach zgorzelczanie wygrywali już 12-3 i trener Mihailo Uvalin musiał prosić o przerwę na żądanie.

Minuta przerwy dobrze zrobiła gościom, bo po powrocie na parkiet otworzył się Aaron Cel – autor pierwszych 7 oczek dla Stelmetu. Mistrzowie Polski byli mocno spóźnieni w obronie i już w połowie pierwszej kwarty przekroczyli limit 5 fauli (po 2 Cela i Dragicevicia). Słabo w spotkanie wszedł Adam Hrycaniuk, który szybko zapisał na swoje konto 2 głupie faule w ataku, a do tego mylił się w najprostszych akcjach pod koszem. Stelmet mocno szedł na atakowaną deskę, ale popełniał przy tym dużo fauli(przynajniej według sędziów) co automatycznie wysyłało ich rywali na linię rzutów wolnych. Turów mógł liczyć w ataku na Tony’ego Taylora, który grał bardzo skutecznie i po pierwszej kwarcie miał już na swoim koncie 8 punktów. Zgorzelczanie w 10 minut stanęli 15 razy na linii rzutów osobistych, a że nie mieli dziś problemów ze skutecznością to zdecydowanie wygrali pierwszą odsłonę 31-16.

W drugiej kwarcie Stelmet zaczął grać bardziej żwyiołowo, co w głównej mierze było sprawką duetu Kamil Chanas-Erwing Walker. Trener Uvalin postawił na obronę na całym boisku, której w tym sezonie zawodnicy z Zielonej Góry już kilka razy próbowali. Nie przyniosła ona jednak zamierzonego efektu, bo gospodarze łatwo przedostawali się na atakowaną połowę i po trójce Łukasza Wiśniewskiego wygrywali już 38-23. Stelmet był mocno spóźniony w defensywie i pozwalał rywalom na łatwe punkty. Na całej lini zawodził Christian Eyenega, który był niewidoczny w ataku, a w obronie dawał się ogrywać skuecznemu dzisiaj J.P Prince’owi. Przewaga Turowa wynosiła już 17 punktów, a na boisku zrobił się spory „przeciąg”. Obie drużyny popełniały głupie straty i zaczęły mocno pudłować. Równo z końcową syreną zza łuku trafił jednak Piotr Stelmach i ustalił tym samym wynik pierwszej połowy na 50-30, a hala przy Maratońskiej kolejny raz eksplodowała z radości.

Po powrocie na parkiet obraz gry się nie zmienił i ciągle to gospodarze dyktowali warunki gry. Obrona Turowa zmuszała rywali do grania w szerz boiska i wymuszała na nich nieksuteczne akcje. Z najprostszych pozycji znowu nie trafiał Adam Hrycaniuk i Christian Eyenga, a po drugiej stronie parkietu zabójczo skuteczny był J.P Prince i Łukasz Wiśniewski. Koszykarze z Zielonej Góry wyglądali na mocno zmęczonych, a nawet kiedy udało im sie zmusić gospodarzy do rzutu z ciężkiej pozycji to podopieczni Rajkovicia się nie mylili. Na 2 minuty przed końcem trzeciej kwarty zza łuku trafił Nemanja Jaramaz i podopieczni trenera Uvalina byli po prostu bezradni. Po 30 minutach Turów pewnie wygrywał 73-50 i nawet najwierniejsi fani Stelmetu powoli mogli tracić wiarę w zwycięstwo z tak dobrze dysponowanymi dziś wicemistrzami Polski.

W ostatniej kwarcie swoich kolegów próbował obudzić Łukasz Koszarek, ale był praktycznie osamotniony w swoich poczynaniach. Stelmet grał bardzo słabo w obronie i koszykarze ze Zgorzelca regularnie mijali swoich rywali w pierwszym kroku. Świetnie spisywał się Piotr Stelmach i Łukasz Wiśniewski, a przewaga Turowa wzrosła do 25 oczek. Goście stanęli w obronie strefą 3-2 i zmuszali tym samym Turów do grania podkoszowego, ale i ta próba nie przyniosła Stelmetowi nic dobrego. Kolejne punkty dokładał Taylor i Dylewicz, a goście z Winnego Grodu nie potrafili odpowiedzieć skuteczną akcją. Stelmet aż 12 razy zbierał piłkę na atakowanej tablicy, ale nawet tak olbrzymia przewaga w tym aspekcie gry nie przydała się gościom.  Dwie trójki z rzędu dołożył jeszcze Łukasz Wiśniewski, ale chwilę później także trójką odwdzięczył się Łukasz Koszarek. Stelmet nie był w stanie nawet zmniejszyć strat i ostatecznie musiał uznać wyższość Turowa, przegrywając w Zgorzelcu aż 94-73.

PGE Turów Zgorzelec 96-73 Stelmet Zielona Góra
(31-16, 19-14, 23-20, 21-23)

Turów: Wiśniewski 19, Prince 18, Dylewicz 16, Kulig 10, Zigeranovic 8, Stelmach 6, Krestinin 4, Muskała, Karlak i Barone 0.

Stelmet: Koszarek 16, Cel 13, Dragicevic 10, Hrycaniuk 9, Zamojski 8, Walker 3, Eyenga 3, Brackins 2, Barlow 2, Sroka 0.

Pin It

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.