AZS wraca do gry – Asseco rozbite w Koszalinie

Mistrzowie Polski nie mają szczęścia do Koszalina – ponieśli tutaj już trzecią porażkę z rzędu, tym razem wyraźnie ulegając świetnie dysponowanemu AZS-owi 82:96. O zwycięstwie gospodarzy zadecydowała niesamowita seria w czwartej kwarcie – 17:3, po której wyszli na siedemnastopunktowe prowadzenie. Aż sześciu zawodników Akademików zanotowało dwucyfrową zdobycz punktową, a najlepszym strzelcem był Łukasz Wiśniewski, który rzucił 21 punktów.
Tym samym gospodarze zatarli nienajlepsze wrażenie po wpadce w pierwszym meczu z Jeziorem Tarnobrzeg, Mistrzowie Polski pokazali zaś, że na początku nowego sezonu nie są w najlepszej formie. Źle funkcjonowała zwłaszcza ich defensywa: tylko nieskuteczność gospodarzy z linii rzutów wolnych w końcówce meczu sprawiła, że AZS nie rzucił Prokomowi stu punktów.


Po raz ostatni w oficjalnym meczu drużyna AZS-u wygrała właśnie z Asseco – było to pamiętne spotkanie nr 4 w ćwierćfinałach play-offs ubiegłego sezonu. Po falstarcie na inaugurację, kiedy to Akademicy dość nieoczekiwanie przegrali z Jeziorem Tarnobrzeg, ekipa gospodarzy nie mogła sobie pozwolić na kolejną porażkę. Z drugiej jednak strony Mistrzowie Polski,  mimo wygranej na inaugurację w derbowym meczu ze Startem nie zaprezentowali się najlepiej, a wygrywając w Koszalinie zamierzali udowodnić, iż także w tym sezonie należą do faworytów rozgrywek.
Wynik otworzył świetnym trafieniem spod kosza będący w doskonałej formie Paweł Leończyk, który w całym meczu na 10 prób pomylił się tylko raz! Później tempo jednak nieco siadło, oba zespoły popełniły bowiem kilka prostych strat. Po dwóch minutach gra jednak nieco się rozruszała – Asseco punktowało trafieniami z dystansu – trójki zaliczyli Ponitka i Koszarek, gospodarze odpowiadali jednak trafieniami Leończyka i bardzo dynamicznego Łukasza Wiśniewskiego. Robert Skibniewski był tym razem dużo efektowniejszy w rozgrywaniu piłki – zaliczył kilka bardzo dobrych asyst, ale na początku meczu podejmował sporo nietrafionych decyzji rzutowych.
W połowie kwarty na boisku pojawili się nominalni pierwszopiątkowi obu drużyn – Darrell Harris i powracający po kontuzji Adam Hrycaniuk. Pierwszy rzucił sześć punktów z rzędu z akcji podkoszowych, dwukrotnie dobijając niecelne rzuty partnerów z zespołu, Hrycaniuk natomiast zaliczył dwa kolejne trafienia. Sporo ożywienia w grę gości wprowadził wchodzący z ławki Jerel Blassingame, który zdobył pięć kolejnych punktów. Zupełnie nie radził sobie z nim nowy rozgrywający AZS-u, Sek Henry, który łatwo dawał się ogrywać i łapał faule w obronie.
Drugą kwartę rozpoczęły trafienia z dystansu Kueblera i Pamuły – graczy, którzy przed sezonem zamienili się klubami. Coraz lepiej radził sobie także Henry – najpierw zaliczył akcję 2+1, potem świetnie dograł do Leończyka. Gości trzymał przy grze bardzo skuteczny Pamuła, ale gospodarze odpowiadali trafieniami Kueblera, Leończyka i Robinsona. W końcówce pierwszej połowy dwie dobre akcje zaliczył fatalnie grający wcześniej Frank Robinson, który w dwie minuty rzucił 6 punktów, dzięki czemu do przerwy w Koszalinie był remis po 45.

Początek trzeciej kwarty to mocne uderzenie gospodarzy – zwłaszcza Łukasza Wiśniewskiego (pierwsze 4 punkty) – i serii 8:2. Goście odpowiedzieli trafieniami Khazzou i Szczotki, ale coraz skuteczniejszy Skibniewski poprowadził AZS do kolejnej serii – 7:0 – i AZS prowadził już 62:51. Gospodarze nie poszli jednak – tym razem! – za ciosem i po trafieniach spod kosza Mahalbasicia i trójce Koszarka Asseco zmniejszyło stratę do sześciu punktów. Wtedy przypomniał o sobie niesamowity Leończyk, który rzucił pięć punktów z rzędu, ale trójka Blassingame’a równo z syreną kończącą trzecią kwartę przywróciła nadzieję gości na wygraną.
Tym bardziej, że czwartą kwartę rozpoczęły dwie kolejne trójki Koszarka – po serii 9:0 Asseco przegrywało już tylko 70:73. Wówczas jednak AZS zagrał kilka minut naprawdę niesamowitej koszykówki – tak w obronie, jak i w ataku (niemal 100% skuteczności) – po serii 17:3 gospodarze prowadzili już siedemnastoma punktami!
Asseco nie zamierzało jednak składać broni – punkty zdobyli Blassingame i Ponitka (trójka), a ostry pressing sprawił, że AZS zaczął się gubić. Dodatkowo za pięć fauli parkiet musiał opuścić Leończyk. Nadzieje gości na skuteczną pogoń prysnęły jednak bardzo szybko – AZS świetnie się bronił, a pudłujący wcześniej z linii rzutów wolnych Harris trafił cztery razy z rzędu i na dwie minuty przed końcem AZS prowadził 94:78. Gdyby tylko gospodarze lepiej wykonywali rzuty wolne, rzuciliby Asseco sto punktów, skończyło się jednak na 96 i pewnym, czternastopunktowym zwycięstwie.
W samej końcówce za pięć przewinień musieli zejść Blassingame i Harris.

W ekipie gospodarzy zabrakło kontuzjowanego Igora Milicicia, który będzie pauzował jeszcze przez przynajmniej pięć tygodni, nie zagrali także Bartłomiej Wołoszyn oraz Rafał Bigus, który miał już być gotowy do gry przeciw Asseco. Wsród gości zabrakło natomiast kontuzjowanego Drew Viney’a.

GRACZ MECZU

Łukasz Wiśniewski (AZS) – 21 pkt. (7/14 z gry), 4 zb., 4 as., 2 prz.
Wiśnia wyrasta na lidera ekipy z Koszalina – to jego drugi z rzędu bardzo dobry występ – w pierwszej kolejce z Jeziorem rzucił 19 pkt. Przeciwko Mistrzom Polski zagrał jeszcze lepiej – wszędzie było go pełno, doskonale radził sobie w obronie, trafiał też z bardzo różnych pozycji – spod kosza, z dystansu, z półdystansu, świetnie wykańczał też kontry. Dwiema udanymi akcjami rozpoczął pierwszy duży zryw Akademików na początku trzeciej kwarty, a w przekroju całego meczu był najrówniej i najwszechstronniej grającym zawodnikiem.

NA +

Paweł Leończyk (AZS) – 20 pkt. (9/10 z gry!), 8 zb.
Kolejny świetny występ Leończyka, który najwyraźniej świetnie odnajduje się w Koszalinie i wraca do wielkiej formy. W pierwszych dwóch spotkaniach trafił 17 z 21 rzutów – takiej skuteczności przy tylu oddanych próbach nie notuje póki co nikt w całej lidze. Bardzo dobrze radzi sobie też w walce na deskach. Ogromną większość punktów w meczu z Asseco zdobył w akcjach podkoszowych, w których imponuje spokojem i obszernym repertuarem zagrań – z taką grą śmiało może liczyć na powrót do reprezentacji. Problemem wciąż są jednak przewinienia, musiał bowiem opuścić parkiet za 5 fauli.

Michael Kuebler (AZS) – 16 pkt. (6/7 z gry, w tym 3/3 za trzy), 2 prz.
Najsłabszy zawodnik koszalinian z pierwszego spotkania wraca do dobrej gry – cały czas nie radzi sobie na rozegraniu, na szczęście dla siebie w tym meczu nie musiał robić tego zbyt często. Jego głównym zadaniem było punktowanie z dystansu i z tej roli wywiązał się znakomicie. Trafił wszystkie trzy trójki, do tego zaliczył kilka odważnych – i udanych! – wejść pod kosz.

Robert Skibniewski (AZS) – 12 pkt. (4/8 z gry), 8 as., 3 prz., 3 zb.
Widać, że Skiba coraz lepiej odnajduje się w zespole. Wciąż przydarzają mu się niepotrzebne i głupie straty i nie zawsze radzi sobie z presją obrońców, ale wiele jego dograń do partnerów z zespołu to zagrania najwyższej klasy – zwłaszcza świetnie wyprowadzane kontry, które na punkty najczęściej zamieniają Robinson i Harris. W pierwszej połowie podejmował wątpliwe decyzje rzutowe, co skończyło się na trzech pudłach i zerowym dorobku punktowym, w drugiej połowie jednak nieźle się rozstrzelał – trafiał i za trzy, i spod kosza. Co ważne – w prestiżowych pojedynkach z Koszarkiem i Blassingame’m – czołowymi rozgrywającymi ubiegłego sezonu – zaprezentował się lepiej, niż rywale, choć nie był tak skuteczny, jak Koszarek. Mimo to prowadzący pomeczową konferencję prasową lokalny dziennikarz radiowy miał poważny problem z tożsamością swojego rozmówcy, nie był w stanie sobie bowiem przypomnieć, jak nazywa się kapitan Akademików…

Łukasz Koszarek (Asseco) – 17 pkt. (6/10 z gry, w tym aż 5/6 za trzy!), 5 as., 3 zb., 2 prz.
Najlepszy gracz gości i jedyny, który prezentował poziom godny Mistrzów Polski. Jego niesamowita skuteczność z dystansu (5 na 6!) utrzymywała gości w grze – to po jego dwóch trójkach z rzędu na początku 4. kwarty Asseco przegrywało tylko trzema punktami – ale miał zbyt małe wsparcie ze strony partnerów. Widać też, że jego wspólna gra z Blassingame’m wciąż się nie układa – każdy z nich gra lepiej, gdy drugiego nie ma akurat na parkiecie.

Rašid Mahalbašić (Asseco) – 12 pkt. (5/6 z gry), 2 zb.
12 punktów w zaledwie 12 minut i świetna skuteczność robią wrażenie, cieniem na dobry występ kładzie się jednak 5 fauli, przez które bardzo szybko musiał opuścić parkiet. Gdy jednak grał, obrońcy gospodarzy zupełnie sobie z nim nie radzili.

NA –

Artur Mielczarek (AZS) – 0 pkt. (0/2 z gry), 1 as., 1 zb., 1 strata i 2 faule
Jedyny gracz gospodarzy, który zanotował ujemny bilans punktów swojej drużyny podczas pobytu na boisku. Od gracza pierwszej piątki można oczekiwać więcej, na szczęście swój dzień miał Kuebler i słabsza dyspozycja Mielczarka pozostała właściwie niezauważona.

Frank Robinson (Asseco) – 6 pkt. (2/8 z gry), 5 zb., 3 as., 2 straty
Statystyki lepsze niż gra – poza momentem w pierwszej połowie, gdy zdobył pięć punktów z rzędu, wyglądał jak gracz z zupełnie innej planety. Mnóstwo nieudanych rzutów, słaba gra w obronie – wiele wskazuje na to, że niedługo zostanie w Gdyni.

Adam Hrycaniuk (Asseco) – 4 pkt. (2/6 z gry), 2 zb., 3 faule, 4 straty
Wracający po kontuzji do gry Hrycaniuk daleki jest jeszcze od swojej optymalnej formy. Co prawda początek miał udany – trafiał w dwóch pierwszych akcjach, potem zaliczał już jednak tylko pudła, do tego popełnił kilka strat. Nie radził sobie też zupełnie na tablicach i łatwo dawał się ogrywać. Lepiej dla Asseco, żeby jak najszybciej wrócił do pełnej dyspozycji, postawa pozostałych podkoszowych nie napawa bowiem zbytnim optymizmem…

+/-

Piotr Pamuła (Asseco) – 8 pkt. (3/8 z gry, 2/6 za trzy)
Wielkie brawa należą mu się za drugą kwartę, gdy zdobył wszystkie 8 punktów, trafiając trzy razy z kolei, w drugiej połowie jednak żaden jego rzut nie doszedł celu i finalnie swojego powrotu do Koszalina nie może uznać za zbyt udany.

Jerel Blassingame (Asseco) – 14 pkt. (4/13 z gry, w tym 2/6 za trzy), 5 as.
Nieoczekiwanie rozpoczął mecz z ławki, co można zrozumieć o tyle, że grając równocześnie z Koszarkiem traci połowę swoich atutów. W meczu z AZS-em był jednak bardzo nieskuteczny – jedna trójka równo z syreną kończącą trzecią kwartę i kilka niezłych podań to za mało. W kluczowych momentach pudłował, choć wejście miał niezłe: to jego pięć punktów z rzędu poderwało Asseco w pierwszej kwarcie. Nie dotrwał jednak do końca meczu – zszedł w końcówce za 5 przewinień.

Julian Khazzouh (Asseco) – 7 pkt. (3/5 z gry), 7 zb., 3 bl
Kilka niezłych akcji pod koszem i solidna gra na deskach, był jednak zbyt mało widoczny w kluczowych momentach gry.

Mateusz Ponitka (Asseco) – 8 pkt. (3/6 z gry, w tym 2/4 za trzy), 4 zb.
Wnosił do gry sporo ożywienia, nieźle trafiał z dystansu i ostro walczył o zbiórki, grał jednak zdecydowanie zbyt krótko – szkoda, że trener Kemzura tak długo trzymał go na ławce.

Piotr Szczotka (Asseco) – 6 pkt. (2/3 z gry), 5 zb.
Kilka dobrych akcji pod oboma koszami, ale jak na najlepszego obrońcę ubiegłego sezonu zbyt często pozwalał się ogrywać.

Jeff Robinosn (AZS) – 11 pkt. (5/11 z gry), 6 zb.
Tym razem nieco słabszy mecz skrzydłowego AZS-u, ale widać, że to gracz z papierami na jedną z gwiazd ligi. Niezwykle dynamiczny, świetnie radzi sobie w walce o zbiórki z wyższymi przeciwnikami, przeciwko Asseco zagrał jednak mniej skutecznie, niż z Jeziorem – zbyt wiele niecelnych rzutów, także spod kosza, co było jednak efektem tego, że był bardzo agresywnie kryty. Widać, że sztab Asseco przeanalizował jego występ w pierwszej kolejce. Popisał się jednak efektownym wsadem, a jego blok na Hrycaniuku był najwyższych lotów.

Darrell Harris (AZS) – 13 pkt. (3/6 z gry, 7/10 z wolnych), 6 zb. (w tym 4 w ataku).
Do cyferek, jakie kręcił w Kołobrzegu, jeszcze mu daleko, ale widać postęp w jego grze. Wszedł w połowie pierwszej kwarty i w dwie minuty trafił trzy razy z rzędu spod kosza, w tym dwukrotnie dobijając niecelne rzuty partnerów z zespołu, później jednak punktował już tylko z linii rzutów wolnych. Zaczął bardzo słabo – od trzech pudeł, później jednak trafił siedem razy z rzędu, w tym czterokrotnie w kluczowym momencie czwartej kwarty. W samej końcówce musiał jednak opuścić boisko za 5 przewinień.

Wydarzenie

Debiut w TBL – Sek Henry

Zdaniem niektórych Henry ma coś z Gary’ego Paytona, póki co jednak obu graczy łączy przede wszystkim ten sam wzrost – obaj mają po 193 cm

Niemal prosto z samolotu na parkiety TBL – znamy wiele takich przypadków, także w najnowszej historii koszalińskiej drużyny. Debiut Henry’ego trudno uznać za w pełni udany – w pierwszej kwarcie łatwo dawał się ogrywać Blassingame’owi (złapał na nim dwa szybkie faule), podejmował tez wiele niedobrych decyzji rzutowych (tylko 1/6 z gry), biorąc jednak pod uwagę, że zaliczył tylko jeden trening z drużyną, należy dać mu kredyt zaufania i zobaczyć, co pokaże w kolejnych spotkaniach. Tym bardziej, że miał przebłyski – akcja 2+1 po zbiórce ofensywnej na początku drugiej kwarty i świetna akcja z Leończykiem. Z czasem też coraz lepiej radził sobie w obronie, musi jednak poskromić indywidualne zapędy w efektownych, ale – póki co – mało produktywnych rajdach pod kosz. 3 punkty i 2 asysty szału nie robią, ale dał odpocząć Skibniewskiemu, przez chwilę też grał razem z nim, co tylko potwierdza przypuszczenia, że będzie występował także jako rzucający obrońca. Ma zresztą ku temu warunki – 193 cm wzrostu robią wrażenie, zwłaszcza wtedy, gdy ma naprzeciwko siebie zawodnika postury Jerela Blassingame’a.

Kluczowy moment

Początek czwartej kwarty, kiedy to AZS zaliczył serię 17:3 i wyszedł na siedemnastopunktowe prowadzenie. Gra gospodarzy była wówczas niemal bezbłędna – tak w ataku, jak i obronie.

Kluczowa przewaga

AZS był lepszy niemal w każdym aspekcie gry, zadecydowała jednak przede wszystkim lepsza skuteczność rzutów (55 do 45%) oraz seryjne zdobywanie punktów – gospodarze w całym spotkaniu zaliczyli kilka takich zrywów, w tym jeden – decydujący – w ostatniej kwarcie. Dwukrotnie częściej też stawali na linii rzutów wolnych.
Poza tym aż sześciu graczy AZS-u zaliczyło dwucyfrową zdobycz punktową – wśród gości było tylko trzech takich zawodników.
Gościom nie pomógł fakt, iż świetnie rzucali z dystansu (12/28 za trzy), w czym celował zwłaszcza Łukasz Koszarek (5/6), popełnili bowiem zbyt wiele strat (18 przy 10 AZS-u).

AZS Koszalin – Asseco Prokom Gdynia 96:82 (22:24, 23:21, 28:19, 23:18)

AZS: Łukasz Wiśniewski 21, Paweł Leończyk 20 (8 zb), Michael Kuebler 16, Darrell Harris 13, Robert Skibniewski 12, Jeff Robinson 11, Sek Henry 3, Artur Mielczarek 0.

Asseco: Łukasz Koszarek 17, Jerel Blassingame 14, Rasid Mahalbasic 12, Piotr Pamuła 8, Mateusz Ponitka 8, Julian Khazzouh 7, Frank Robinson 6, Piotr Szczotka 6, Adam Hrycaniuk 4, Robert Witka 0.

Pin It

2 komentarze/y

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.