Pierwsza połowa Lampego, druga Realu.

Rywalizacja w półfinale hiszpańskiej ACB nabiera rumieńców. Po dzisiejszym czwartym meczu serii mamy stan 2-2 i o wszystkim zadecyduje 5 mecz w Madrycie, który rozegrany zostanie w najbliższą sobotę. Drugie spotkanie w Fernando Buesa Arena było popisem i walką w grze dwóch czołowych podkoszowych tego serialu, Polaka Macieja Lampego i Serba Novicy Velickovića. 

Gospodarze prowadzili bardzo wyrównaną grę z faworyzowaną ekipą Królewskich w pierwszych 24 minutach. Podczas dwóch odsłon nasz reprezentacyjny zawodnik zaliczył 16 punktów i był ostoją w ataku Caji Laboral. Obok Lampego, tylko Miiko Bjelica (14) i Mirza Teletović (10) przekroczyli w tym spotkaniu granicę dwucyfrową liczbę punktów..

Do przerwy wynik oscylował na granicy remisu (38:35 dla gospodarzy), ale kolejna faza meczu była już akcentem rosnącej siły Realu w obronie i ataku. Goście ograniczyli poczynania Polaka zaledwie do czterech oczek w kolejnych dwóch kwartach (łącznie 20) a sami skoncentrowali swój atak wokół reprezentanta Serbii – Velickovića (autor 22 pkt).

Kluczowa dla losów spotkania okazała się walka na tablicach (Real 36 zbiórek, Caja Laboral 26) oraz skuteczność na dystansie.

W tym drugim elemencie brylował właśnie Velicković (4/7). Co ciekawe madrycki klub miał w swoich szeregach jeszcze lepiej dysponowanego strzelca obwodowego, Sergio Rodrigueza, zdobywcę 15 punktów (5/6 zza łuku). Zespół Dusko Ivanovića praktycznie nie znajdował recepty na poczynania ofensywne rywala (12/26 za 3pkt) i nie potrafił narzucić swojego stylu gry.

Zespół Realu zatrzymał gospodarzy w trzech kolejnych kwartach na 40 punktach ( II-12, III-14, IV-14) samemu wrzucając rywalowi 55 punktów. Odrzuceni na dystans gracze z Kraju Basków nie potrafili również wykorzystać atutu swojej hali, a skuteczność ich pozostawiała wiele do życzenia (4/21 za trzy oraz 1/5 Lampego).

Wynik końcowy: 66:76 dla Realu

Najlepsi w meczu: Lampe 20pkt i 8zb,  Bjelica 14pkt oraz Velickovic 22pkt, Rodriguez 15pkt i 5as, Tomić 7pkt i 11zb.

Pin It

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.