Awans to dopiero pierwszy krok. Subiektywna ocena awansu Śląska do I ligi.

Autor: Wojciech Kabat

Koszykarze Śląska Wrocław wywalczyli historyczny awans na zaplecze ekstraklasy. Brzmi to trochę dziwnie, gdyż historycznymi awansami kluby chwalą się gdy wchodzą do danej klasy rozgrywkowej po raz pierwszy, nigdy nie grając wyżej. W tym przypadku mimo wszystko – warto się chwalić i warto o tym mówić, gdyż jest to pierwszy krok to odbudowy sekcji  koszykówki WKS Śląsk.

fot. Luiza Różycka

Śląsk w sezonie zasadniczym był zdecydowanym faworytem i do play-off przystępował z pozycji lidera z bilansem 23-3. Porażki zanotowali tylko w meczach wyjazdowych w Ostrowie, Prudniku i Katowicach. Droga do awansu wydawała się być krótka, bo potrzebnych było 7 zwycięstw. Zaczęło się po myśli wrocławian.

Zwycięstwo 2:0 w serii z Gliwicami (8. miejsce) 93:51 i 63:79. W półfinale rywalami byli prudniczanie (4. miejsce). I tu okazało się, że droga była najbardziej wyboista. Sensacyjna porażka we Wrocławiu 71:73, sprawiła że w obozie Śląska pojawiło się sporo nerwowości, głównie z powodu konieczności gry w Prudniku w bardzo nie wygodnej na drużyn przyjezdnych hali. Tam Śląsk pokazał zimną krew, a ojcem zwycięstwa był rozgrywający Norbert Kulon. Trzeci mecz okazał się być formalnością i Śląsk wygrywając 2:1, awansował do wielkiego finału II ligi. Tam już na Śląsk czekał odwieczny rywal z Ostrowa. Stal (2. miejsce) w drodze do finału pokonała dwa AZS-y, odpowiednio z Krakowa i Katowic.

Finał okazał się być walką na całego i czasem weteranów, a także cichych bohaterów. Słowem – miód dla kibiców w fazie play-off. W Ostrowie dobrze znani wrocławskiej publiczności Tomasz Cielebąk, a także Wojciech Szawarski. W finale Śląsk nie pozwolił na zdobycie „Kosynierki”. Dwukrotnie ograł wicelidera tabeli i prowadząc 2:0 (finał do 3 zw.) jechał z zamrożonymi szampanami na wyjazd do Stalówki, gdzie zjawił się oczywiście komplet niesprzyjającej Śląskowi publiczności.

Na szczęście za Śląskiem wybrała się spora liczba kibiców z Wrocławia, prezentując na trybunach bardzo ładną oprawę. Pierwszy mecz to wlanie w Stalowe serca nadziei – 78:65. Śląsk jednak zrobił wszystko by świętować awans w Ostrowie i nie ryzykować piątego meczu, w którym w cale nie koniecznie wrocławski obiekt mógłby okazać się tak szczęśliwym miejscem jak dotychczas. Wygrana 73:69 dała Śląskowi historyczny awans do I ligi.

Jak to Śląsk zrobił, że osiągnął sukces w pierwszym sezonie (przez wcześniejsze 3 lata w klubie pieniędzy nie było na nic)? Wydaje się, że kluczem był dobrze dobrany skład, oparty na graczach ściśle związanych ze Śląskiem i miastem, a także sztab trenerski, który sporą część swojego życia poświęcił pracując przy ulicy Mieszczańskiej. Dzięki temu łatwiej było wyzwolić w zawodnikach sportową złość i mobilizacje do tego, by ten awans stał się faktem, a podejście do całego sezonu było w pełni profesjonalne. By nie mieć żadnych wątpliwości, że to właśnie tej DRUŻYNIE należy się awans i sportowy sukces.

Jest to na pewno dobra lekcja dla ludzi pracujących w … Pleszewie. Od czterech lat klub jest faworytem rozgrywek II ligowych. Lecz pieniądze to nie wszystko. Ważny jest klimat, atmosfera, poczucie tego, że robi się coś dla dużej ilości Kibiców. Dla czegoś historycznego, czegoś co jest dopiero początkiem. I choć część z tych graczy zdaje sobie sprawę, że może nie będą w następnych latach częścią klubu, ich wkład będzie niezapomniany. Gracze, którzy reprezentowali Śląsk w tym sezonie, to nie tylko koledzy z boiska, ale także przyjaciele poza nim. Są znaczącą częścią wrocławskiego środowiska koszykarskiego. Na pewno czuli ogromne wsparcie ze strony swoich znajomych, przyjaciół. Czuli że muszą to zrobić dla nich.

Sztab trenerski

Rafał Kalwasiński, Grzegorz Krzak, Maciej Maciejewski. Cała ta trójka powinna w I lidze prowadzić  Śląsk. Oni są w stanie zrobić wszystko by klub awansował do PLK. Tytani pracy z pojętnym uczniem. Dla nich to także duża nagroda, ponieważ w ostatnich latach kiedy nie było w klubie żadnych pieniędzy, ci trenerzy nie odwrócili się. W zimnej sali pracowali z młodzieżą, jeździli po całej Polsce na setki spotkań i wierzyli, że lepszy czas nadejdzie. Nadszedł i oni powinni zostać nadal.

Zawodnicy

MVP Sezonu: Radosław Hyży to wybór bez niespodzianki. Od początku sezonu miałem wrażenie jakby to on był kapitanem zespołu. Krzyczał, motywował. Żył spotkaniami, dyskutował z sędziami. Statystycznie najlepszy, ale także mentor dla drużyny.

Najlepszy obrońca: Mateusz Płatek to gość z ogromną wolą walki. Piłka to było dla niego mięso które musiał dorwać niczym wygłodniały zwierz. Zarówno w parterze, jak i u góry gdzie byli nad nim więksi i silniejsi rywali. Bez niego… bez niego, aż ciężko sobie wyobrazić formację obronną. No i 100% w rzutach za trzy punkty: 1/1.

Najlepszy rezerwowy: tu wybór nie jest łatwy, na uznanie zasługuje Paweł Bochenkiewicz, choć wiadomym jest, że nie było tzw. sztywnej pierwszej piątki zespołu. I niekiedy z ławki wchodzili: Rafał Glapiński, Marcin Kowalski, a czasami nawet i Mirek Łopatka. Jedno można na pewno stwierdzić – każdy gracz wchodząc na boisko robił wszystko by wykorzystać swoje minuty.

Najlepszy rozgrywający: Norbert Kulon. Zdecydowanie i ostatecznie uważam, że po takich występach w play-off gracz ten powinien być numerem jeden na pozycji… numer jeden. W nim nadzieja i w nim przyszłość. Jedyny który rozegrał wszystkie 35 spotkań w sezonie.

Postawa in plus: Mirosław Łopatka i Tomasz Bodziński. Pierwszy, choć już z trudem poruszający się po boisku, lider pod koszami i najlepszy możliwy center w II lidze. A w I lidze, jeśli tylko kolana pozwolą, na pewno też nawiąże wyrównaną walkę. Tomasz Bodziński to niespodzianka w play off. W sezonie zasadniczym mało widoczny, bojaźliwy. Coach K. dał mu jednak szanse, a on ją wykorzystał. Był opanowany odważny i skuteczny. Czego chcieć więcej od zmiennika Łopatki. Być może dzięki temu uda się zrobić postęp i zaistnieć w I lidze.

Na dobrym poziomie: Adrian Mroczek (kapitan). Nie schodził poniżej swojego poziomu. Równo i skutecznie grał zarówno w defensywie, jak i ofensywie. Niby bez fajerwerków, ale ciągle na równym dobrym poziomie. Zdecydowanie na tak, jeśli chodzi o następny sezon. Więcej jednak spodziewałem się po Arturze Grygielu. Za dużo spotkań w których robił show, przeplatane z bardzo nie skuteczną grą w ataku. I dlatego taka ocena po środku, gdyż wiadomo, że rzut błędem nie jest, ale czasami można karabin bardziej naładował i celniej strzelać. Na to również liczę w nowym sezonie i również na tak na nowy sezon.

Postawa in minus: Wojciech Leszczyński. Bardzo mi szkoda tego chłopaka. Nie wiele minut spędzonych na boisku, niewiele dobrych meczów. Ale drzemie w nim bardzo duży potencjał. Tylko szkoda, że ten bardzo duży potencjał jest w nim już od przynajmniej trzech sezonów. Czy trener Kalwasiński za mało na niego stawiał, czy on sam już nie robi postępu? Trudno to ocenić.

KIBICE

Bez nich nie było by tego sukcesu. W I lidze można grać na „Kosynierce”, ale chyba warto będzie pomyśleć o hali Orbita na spotkania z faworytami rozgrywek. Na pewno zainteresowanie wzrośnie, a niecały tysiąc miejsc to trochę mało.

Teraz cały WKS Śląsk czeka ciężka praca nad kompletowaniem nowego składu. Różnica w poziomie sportowym może się okazać bardzo duża, a wzmocnienia są nieuniknione. Kogo ściągnąć? To dobre pytanie. Ja uważam że warto będzie pójść w tym samym kierunku, czyli w kierunku zawodników mających coś wspólnego ze Śląskiem i Wrocławiem. To zapewni „Team spirit”, bez którego każdy dobrze wie, że o wynik jest nie zwykle trudno.

Lista graczy, którzy mogliby grać w Śląsku (opieram to wyłącznie na własnym „widzi mi się”)

–  Tomasz Wojdyła, Grzegorz Mordzak, Karol Szpyrka (wszyscy Start Gdynia I liga)

–  Tomasz Prostak, Bartłomiej Józefowicz, Przemysław Hajnsz (Sudety J.Góra I liga)

– Tomasz Stępień (Spójnia Stargard I liga)

– Krzysztof Jakóbczyk (AZS Kutno I liga)

– Piotr Hałas (Sokół Łańcut)

Czy wokół tych graczy coś się będzie kręcić? Pojęcia nie mam, natomiast są to gracze dobrze znani naszym szkoleniowcom. Znają ich przede wszystkim od strony psychologicznej. Bo to, że każdy ma umiejętności to jest pewne.

A może transfer z ekstraklasy? Tu raczej trudno będzie zainteresować Kamila Chanasa lub Roberta Skibniewskiego. Obaj są w takim wieku, że prędzej zaczekają w ekstraklasie na Śląsk.

Historyczny mecz w Ostrowie: http://www.esporttv.pl/koszykowka/BM-Wegiel-Stal-Ostrow-Wlkp-WKS-Slask-Wroclaw-final-II-ligi-koszykowki-IV-mecz

Pin It

4 komentarze/y

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.