Zapowiedź Play-Offów w Tauron Basket Lidze – Asseco Prokom Gdynia vs AZS Koszalin

Play-offy w Tauron Basket Lidze czas zacząć. Namęczyliśmy się niemiłosiernie oglądając tę drugą fazę rozgrywek, w której, szczególnie w tej dolnej połówce, większość wyników mogliśmy przewidzieć jeszcze przed rozpoczęciem rywalizacji. Teraz na całe szczęście sytuacja ulega zmianie i nie będzie już meczów o pietruszkę, bowiem każde zwycięstwo będzie niesłychanie istotne. Na pierwszy ogień pójdzie para złożona z ciągle urzędującego Mistrza Polski – Asseco Prokomu Gdynia i drużyny, która teoretycznie powinna być najsłabsza w stawce, a więc AZS-u Koszalin.

 

Trzeba jednak powiedzieć, że nie wszystko w tej konfrontacji jest takie czarno-białe jak mogło się wydawać. Wprawdzie Asseco będzie faworytem i na pewno każdy triumf Koszalinian będzie niespodzianką, ale nikt nie powiedział, że dla podopiecznych Andrzeja Adamka będą to łatwe starcia. Gdynianie mają swoje problemy i wszyscy wiedzą, że ich skład personalny jest najgorszy od lat. Powoduje to wzmożoną chęć ich pokonania przez rywali. Jeśli dodamy do tego fakt, że Prokom w bardzo dziwny sposób egzystował w tych rozgrywkach, może to tylko nasilić motywację do utarcia im nosa.

 

Przedstawienie zespołów:

 

Asseco Prokom Gdynia – jak już wspomniałem obecny sezon dla ośmiokrotnych Mistrzów Polski jest najtrudniejszy od lat. Łatka faworyta jest im przypięta każdorazowo jeszcze przed startem rozgrywek i raczej zawsze, lepiej lub gorzej, z tą presją umiano sobie w klubie poradzić. Teraz jest inaczej, niepopularna wśród działaczy innych klubów decyzja o zwolnieniu Gdynian z obowiązku gry w pierwszej fazie rozgrywek sprawiła, że spadły na nich gromy ze stron wszystkich zainteresowanych tematem osób. W pewnym momencie rozpoczęła się nawet nagonka na team zarządzany przez Ryszarda Krauzego, a wielu włodarzy klubów chciało zbojkotować ich dalszą grę w PLK. Problem rozszedł się jednak jakoś po kościach i dzisiaj mało kto o tym pamięta. Większym kłopotem jest za to postawa graczy Asseco na parkiecie. Kiedy przystępowano do rozgrywek wydawało się, że zespół jest zbudowany we wzorowy sposób. Zatrzymano najlepszych Polaków (Zamojski, Hrycaniuk, Szczotka), wsparto ich gwiazdami znanymi z naszych parkietów (Blassingame), a także zawodnikami, którzy ucierpieli na lokaucie w najlepszej lidze świata (Motiejunas, Gee). Wyglądało na to, że zespół skonstruowano nie tylko z olbrzymim rozmachem, ale przede wszystkim z głową. Jak się jednak później okazało nie wszystko w praktyce wyglądało tak, jak sobie to zakładano. Rejterada Gee, nieprzygotowanie do rozgrywek innego kreowanego na lidera zawodnika – Devina Browna, a także słaba forma zawodników, którzy mieli być mózgiem zespołu (Blassingame, Lafayette) sprawiła, że plany na ten sezon runęły jak domek z kart. Przygnębiająca postawa drużyny w rozgrywkach europejskich dopełniła tylko ten smutny obraz i spowodowała weryfikację planów na obecny sezon. Kiedy ekipa z Gdyni rozpoczęła tegoroczne zmagania w Tauron Basket Lidze ich załoga wyglądała już zupełnie inaczej, zmienił się też jej sternik. Zrezygnowano z większości zawodzących graczy spoza Polski i sięgnięto po tych zaznajomionych z naszymi basketowymi realiami. Jedynym koszykarzem, który został i od początku nadawał ton grze drużyny na wszystkich polach jest Donatas Motiejunas. To on jest na obecną chwilę zdecydowanie najbardziej wartościowym zawodnikiem Mistrzów Polski i to wokół niego kręci się ich gra. Jak już wspomniałem zmiana nastąpiła też w ścisłym kierownictwie klubu, rolę pierwszego trenera z rąk Tomasa Pacesasa przejął jego asystent Andrzej Adamek i wydaje się, że decyzja o tym ruchu jest jedną z najbardziej udanych historii dla Asseco w tym sezonie. Jak widać tegoroczna historia Gdynian jest dość bujna i po miesiącach prawdziwego rozgardiaszu, w klubie wreszcie nastąpiła tak potrzebna do osiągania sukcesów stabilizacja.

 

AZS Koszalin – klub z Pomorza Zachodniego również ma za sobą niespokojną rundę zasadniczą. Pomimo tego, że przez cały sezon w Koszalinie w koszykówkę grało się na dość równym, niezłym poziomie, to ruchów personalnych było sporo. Najważniejszą decyzją, która zmieniła bieg wydarzeń w AZS-ie wydaje się zmiana na stanowisku trenerskim. Po czterech kolejnych porażkach w okresie od 13.11 do 3.12 ubiegłego roku Tomasza Herkta zmienił doskonale znany w naszym kraju Andrej Urlep. Roszada na pozycji szkoleniowca praktycznie z marszu przyniosła odmianę w grze Koszalinian. Wprawdzie Słoweniec nie odmienił jakoś specjalnie drużyny pod kątem personaliów, ale zmiany były widoczne gołym okiem. Bardzo dużo dobrego do ekipy wniosły także nowe twarze pozyskane w czasie trwania rozgrywek. Wrażenie, które sprawiali Eziukwu, McIntosh i Pamuła było dużo bardziej korzystne aniżeli to, które pozostawili po sobie w Koszalinie Strickland, Lekić, czy Bartosz. Z dużym żalem rozstano się natomiast ze Stefhonem Hannahem, ale tutaj zaważył podobno dość rozrywkowy tryb życia Amerykanina, a nie jego wątpliwa klasa koszykarska. To, co cechowało w tym sezonie zawodników AZS-u to brak wahań formy. Od początku do końca fazy zasadniczej byli oni drużyną środka tabeli, która to, co miała wygrywać – wygrywała, a te mecze, które miały zakończyć się ich klęską po prostu przegrywała. Raczej nie zdarzały im się wpadki z rywalami o mniejszym od siebie potencjale, tak samo jak można powiedzieć, że nie wygrywali oni z drużynami od siebie mocniejszymi (wyjątek mecz z Turowem). Pomimo tego muszę przyznać, że podoba mi się sposób budowania drużyny przez Koszalińskich prezesów. Dużym zaufaniem obdarzają oni graczy, którzy na naszych ligowych boiskach zjedli już zęby i to im powierzają bardzo ważne role w swoim teamie. Jak widać działa to z korzyścią dla obydwu stron, bo tacy gracze jak Reese, Milicić, czy Montgomery ciągle mogą pozostawać w świadomości naszych kibiców, a drużyna czerpie z tego walory sportowe. Często też dzięki ich doświadczeniu udaje się wygrywać poszczególne mecze ( np. kapitalny występ Milicicia ze Śląskiem w Hali Stulecia). Pomimo tego, że Asseco ma zdecydowanie bardziej klasowych koszykarzy to jednak w starciu z ogromną, boiskową mądrością i obyciem graczy AZS-u wcale nie będą oni aż takim faworytem byśmy w ciemno mogli powiedzieć, że będzie to jednostronna rywalizacja.

 

Kluczowi gracze:

 

Asseco Prokom Gdynia – Donatas Motiejunas. Możemy wiele dyskutować na temat tego, czy Mistrzowie Polski grali w tym sezonie tragicznie, czy tylko bardzo słabo, ale jedno jest bezsprzeczne – Litwin był zdecydowanie najjaśniejszym punktem Gdynian. Zawodnik, który został wybrany w tegorocznym drafcie NBA przez Houston Rockets i już teraz możemy stwierdzić, że ma szansę na to by w niedługim czasie tam trafić. Zresztą pozyskanie tak utalentowanego zawodnika na nasze podwórko to ogromne wydarzenie, które już teraz powinno być uznane za olbrzymi sukces. Nigdy wcześniej nie było bowiem tak klasowego zawodnika w naszej, raczej omijanej przez wielkie tuzy basketu, lidze. Jeśli do tego dołożymy fakt, że były gracz Benettonu Treviso zdecydował się na taki krok pomimo ofert z wielu innych europejskich klubów to już w ogóle jest to olbrzymia zasługa włodarzy Prokomu, że oglądamy taki diamencik w akcji. Rzadko zdarza się, żeby zawodnik o takim potencjale zechciał w ogóle spojrzeć na polską ligę, a przecież Motiejunas ciągle jest na dorobku. Takiego przypadku chyba nigdy wcześniej nie było i pewnie, co przyznaję z dużym ubolewaniem, szybko nie będzie. Zatrzymanie tego gracza będzie dla Urlepa prawdziwą zagwozdką, zresztą wątpię by nawet tak doskonałemu szkoleniowcowi, jakim jest Słoweniec udało się go powstrzymać. Jest to bowiem gracz absolutnie nietuzinkowy, który pomimo swoich 213 cm porusza się po boisku z prawdziwą gracją i ma inklinacje do tego by grać również z dala od kosza. Poza tym jest świetnym zbierającym, a także całkiem solidnym obrońcą. A przecież punkty umie zdobywać na każdy z możliwych sposobów. Jeśli jakimś cudem udałoby się AZS-owi go zatrzymać to wtedy równa się to z otwartą szansą do wygrania w tej rywalizacji. Cuda jednak zdarzają się bardzo rzadko i nie przewiduję by tak się stało w tym konkretnym przypadku.

 

AZS Koszalin – George Reese. W Koszalinie nie ma takiego gracza, który stanowczo wychodziłby jakoś swoimi umiejętnościami przed szereg. Zespół zbudowany jest na zasadzie zebrania do siebie kilku solidnych graczy, którzy najbardziej efektywni są wtedy, kiedy grają razem. Jeśli jednak musiałbym wyróżnić jakiegoś koszykarza to postawiłbym właśnie na doświadczonego Amerykanina. Reese zna nasze parkiety od podszewki. Obecny sezon jest jego siódmym spędzanym w naszym kraju. Pięć spośród siedmiu wiosen przeżytych w Polsce to lata gry właśnie w Koszalinie, gdzie występuje nieprzerwanie od sezonu 2007/08. Zawodnik, który nabywał smykałkę do gry na znanym uniwersytecie Ohio State jest prawdziwym ulubieńcem miejscowej publiczności, która żywiołowo reaguje na każde udane zagranie tego sympatycznego zawodnika. Ten za sympatię i zaufanie odwdzięcza się solidną grą i tym, że nigdy nie schodzi poniżej pewnego poziomu. Taki jest właśnie Reese. Nie możemy go nazwać demonem prędkości, który nagle zacznie atakować kosz z pasją godną Blake’a Griffina. Jest za to niesamowicie inteligentnym koszykarzem, który dzięki swojemu sprytowi i doświadczeniu potrafi ograć każdego obrońcę w tej lidze. Do perfekcji opanował grę tyłem do kosza, jest także całkiem niezłym strzelcem z dystansu – szczególnie w momencie, kiedy złapie odpowiedni rytm. Nigdy nie był za to wielkim obrońcą, co teraz widać szczególnie, gdy latka lecą nieubłaganie. Pomimo tego zawsze jest groźny i nie ma zwycięskiego meczu dla Koszalinian, do którego nie dołożyłby jakiegoś swojego cennego wkładu. Bez jego dobrej gry nie ma szans na to by AZS postawił się Asseco.

 

Na drugim planie:

 

Asseco Prokom Gdynia – Jerel Blassingame – w Eurolidze przy bardzo dobrych rywalach nie miał szans na zaistnienie i głównie ustępował miejsce nieobecnemu już nad polskim morzem Oliverowi Lafayette. Kiedy jednak przyszło co do czego i powrócił na polskie parkiety to trzeba mu oddać, że wrócił nań z tarczą. Ciągle prezentuje ten sam typ gry, z którego znany był w drużynie Czarnych Słupsk. Jest więc zdecydowanie za szybki dla większości kryjących go obrońców, co pozwala mu na mnóstwo przebojowych wejść w okolice samego kosza, które kończą się, albo celnym lay-upem, albo odrzuceniem piłki do niekrytego kolegi. Jego efektywność gry w TBL jest bardzo wysoka, a średnie na poziomie 11pkt. 3zb. 5as a także 4 wymuszonych fauli w każdym spotkaniu to chyba najlepszy dowód na poparcie tej tezy. Wprawdzie ciągle traci bardzo wiele piłek, ale to niejako pokłosie tej jego błyskotliwości, kiedy czasem przeradza się ona w brawurę. Jeśli utrzyma podobny poziom gry do tego, jaki prezentował w 2 fazie zasadniczej rozgrywek Tauron Basket Ligi to ma szansę na renegocjację umowy z Gdynianami. To chyba najlepszy powód do tego by wykrzesać z siebie najwięcej jak tylko można. Na pewno doświadczeni, choć mało ruchliwi obwodowi Koszalina będą mieli z nim poważne kłopoty.

 

Asseco Prokom Gdynia – J.J. Montgomery – zawodnik, który również jest doskonale znany w halach wielu polskich miast. Kiedy cztery lata temu przyszedł do polskiej ligi, jako gracz niemal anonimowy, wydawało się, że podzieli los wielu amerykańskich zawodników, którzy próbowali sił w naszej lidze. A więc przyjedzie, zagra kilka meczów, zarobi swoje i wyjedzie niemal zapomniany. Tak się jednak nie stało. Jego przyjście kompletnie odmieniło drużynę Górnika Wałbrzych, a on sam niemal w pojedynkę uratował ekstraklasę dla tego miasta. Później, owszem, wyjechał za lepszą pracą, ale teraz wrócił i przywiózł ze sobą te elementy, za które najbardziej go ceniliśmy podczas tamtego epizodu w Wałbrzychu. To bardzo dziwny typ zawodnika, to na pewno. Obwodowy, który praktycznie nie umie rzucać z dystansu i najlepiej czuje się w okolicach 2-3 m. od obręczy. Przy tym dobry obrońca, który przez swoją niesamowitą żywotność często przez 30 min. potrafi uprzykrzać życie krytemu przez siebie rywalowi. Nie wiem, czy nie jest to odpowiedni zawodnik do tego, by zająć się defensywą na rozgrywającym Asseco. Wprawdzie na pewno jest wolniejszy, ale przy całej swojej nieustępliwości i odpowiedniemu wsparciu kolegów mógłby sobie dobrze radzić z kreującym grę Gdynian Blassingame’m. Kogokolwiek by nie bronił to jednego możemy być pewni – ten zawodnik nie klęknie przed Mistrzami Polski i z odpowiednią sobie zadziornością będzie walczył o każdą piłkę.

 

Najważniejszy pojedynek:

 

Piotr Szczotka (Asseco Prokom Gdynia) – George Reese (AZS Koszalin)

 

Kapitan Gdynian to idealny zawodnik do krycia amerykańskiego lidera Koszalinian. Reese nigdy nie lubił starć z rywalami, którzy przerastali go siłą fizyczną i mieli niesamowicie mocne ręce, które wytrzymywały nawet najbardziej zaawansowane sztuczki zawodnika z USA. Wprawdzie Szczotka będzie musiał poradzić sobie z różnicą wzrostu, która wynosi około 5cm na niekorzyść naszego reprezentanta. To właśnie może być powód, dla którego Reese będzie chciał jak najczęściej grać blisko kosza, by móc wypracować sobie dobrą pozycję do gry w post-up. Zadaniem dla Szczotki będzie więc trzymanie go jak najdalej od trumny i pozwalanie na oddawanie rzutów z dystansu. Oczywiście, jeśli będą one skuteczne, wtedy cały plan legnie w gruzach, ale chyba warto zaryzykować, gdyż w tym punkcie boiska zawodnik z Koszalina nie ma tak wielkiej przewagi nad Gdynianinem. Jeśli udałoby się wykonanie tego zadania graczowi Asseco to zwycięstwo w tej serii będzie bardzo blisko. Amerykanin z AZS-u jest bowiem najwartościowszym zawodnikiem tej drużyny i ograniczenie jego poczynań ofensywnych stanowiłoby od razu wielką przewagę dla Mistrzów Polski. Reese jest jednak bardzo cwanym graczem, z którym nie radzili sobie nawet lepsi obrońcy od Szczotki. Tak więc w tym pojedynku wszystko jest możliwe.

 

Klucze do sukcesu:

 

Asseco Prokom Gdynia:

 

  • Pozwolenie AZS-owi na kierowanie większej ilości piłek pod kosz, gdzie nie ma tak skutecznych egzekutorów jak na dystansie.
  • Ograniczenie wolnych miejsc do rzutów trzypunktowych przez Koszalinian.
  • Agresywna gra przeciw Reese’owi, który łapie sporo fauli i przez to czasami ciężko jest mu wejść w rytm meczowy.
  • Wykorzystywanie przewagi szybkości Blassingame’a nad Miliciciem i resztą obwodowych AZS-u.
  • Wyciąganie na obwód Bigusa przez Motiejunasa, co rodziłoby miejsce pod koszem na penetrację dla Szczotki i Ponitki.

 

AZS Koszalin:

 

  • Trzymanie Motiejunasa jak najdalej od kosza, pozwalanie mu na oddawanie jak najwięcej rzutów trzypunktowych.
  • Pomoc w obronie przy Jarelu Blassingame.
  • Kreowanie miejsca na dystansie dla swoich obwodowych – dobry spacing.
  • Jak najdłuższa wspólna gra Eziukwu i Bigusa.
  • Pozwalanie Gdynianom na oddawanie dużej ilości rzutów z dystansu – żaden z obwodowych Asseco oprócz Seweryna i Kueblera nie jest specjalistą od trafień za trzy punkty.
  • Wykorzystywanie przewagi siły przez duet Eziukwu-Bigus nad podkoszowymi drużyny Adamka.

 

Statystyki zespołowe:

 

Asseco Prokom Gdynia:

 

Punkty zdobywane – 78,5 pkt.

Punkty tracone – 70,3 pkt.

Zbiórki – 33,5 zb.

Asysty – 13,9 as.

Przechwyty – 6,2 prz.

Bloki – 2,4 bl.

Straty – 11,5 str.

Faule – 20,3 fau.

Faule wymuszane – 22,6 fw.

 

AZS Koszalin:

 

Punkty zdobywane – 82,4 pkt.

Punkty tracone – 78,1 pkt.

Zbiórki – 31,4 zb.

Asysty – 17,2 as.

Przechwyty – 6,9 prz.

Bloki – 2,4 bl.

Straty – 12,4 str.

Faule – 20,9 fau.

Faule wymuszane – 20,0 fw.

 

Statystyki indywidualne:

 

Asseco Prokom Gdynia:

 

Punkty – Motiejunas 16,9 pkt.

Zbiórki – Hrycaniuk 8,3 zb.

Asysty – Blassingame 5,5 as.

Przechwyty – Motiejunas 1,4 prz.

Bloki – Motiejunas 0,8 bl.

Straty – Blassingame 3,1 str.

Faule – Blassingame 3,3 fau.

Faule wymuszane – Motiejunas 5,6 fw.

 

AZS Koszalin:

 

Punkty – Reese 13,3 pkt.

Zbiórki – Eziukwu 7,3 zb.

Asysty – Milicić 5,1 as.

Przechwyty – Montomery 1,1 prz.

Bloki – Eziukwu 1,8 bl.

Straty – Milicić 2,0 str.

Faule – McIntosh 3,3 fau.

Faule wymuszane – Reese 3,2 fw.

 

 

Osobiście wydaje mi się, że już od dawna nie było tak wyrównanej pary w Play-Offach, którą tworzyłyby drużyny z pierwszego i ósmego miejsca w końcowej tabeli. Jednak jak wszyscy wiemy ten sezon jest bardzo dziwny i tak naprawdę nic już chyba człowieka nie może zaskoczyć. Każdy wynik w tej konfrontacji jest możliwy, nie zdziwię się jak Asseco wygra po trzech szybkich spotkaniach, nie będę też specjalnie zdumiony jak AZS-owi uda się przejść Mistrza Polski. Jeśli jednak miałbym pokusić się już o zabawę w typera to postawiłbym na zwycięstwo Gdynian w czterech spotkaniach. Mają oni bowiem w swoim składzie takiego zawodnika, który wyprzedza całą ligę o co najmniej jedną długość, a nazywa się on Donatas Motiejunas. I wydaje mi się, że nie pozwoli on sobie na to by tak szybko rozpoczynać w tym roku wakacje.

 

Pin It

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.