Asseco wygrywa thriller, Trefl postraszył Mistrza

Trefl był bardzo blisko sprawienia sensacji i pokanania Mistrzów Polski z Zielonej Góry. To się jednak nie udało. Wydarzeniem wieczoru była jednak wygrana Asseco Gdynia nad Czarnymi Słupsk – po thrillerze z dogrywką. Sezon rozpoczęty z przytupem.

Sopot ledwo zdobyty

Stało się – ruszyły rozgrywki Polskiej Ligi Koszykówki. Pierwszego dnia dwa mecze rozegrano w Trójmieście. Sezon otworzyło spotkaniu Trefla Sopot ze Stelmetem Zielona Góra, rozpoczęte o 16:00, zaś 2,5 godziny później Asseco Gdynia podjęło Czarnych Słupsk. Ekipy gospodarzy w obu tych meczach nie były uznawane za faworytów. To jednak nie przeszkodziło im w walce o zwycięstwo.

W Sopocie Trefl rozpoczął sezon bez Filipa Dylewicza i Marcina Stefańskiego. Ich brak nie był jednak odczuwany, gdyż bardzo dobrze grali Nikola Marković oraz Michał Kolenda. Ze strony przyjezdnych punktował przede wszystkim Vladimir Dragicevic – zaś później dołączył do niego Boris Savović. Na ten duet podkoszowy obrona Trefla tak naprawdę nie miała żadnej odpowiedzi. Jednak w Stelmecie dużo gorzej było na obwodzie – jedynie Filip Matczak i Jarosław Mokros dawali o sobie znać, ale szybko złapali kilka przewinień i wylądowali na ławce. Gospodarze zaś nie odpuszczali i przez większość meczu wynik był bliski remisu. Do zdobywania punktów dołączył się Piotr Śmiegielski i nowy środkowy Sopocian, Steve Zack. Do przerwy było 41:36 dla Mistrzów Polski

W trzeciej kwarcie dalej trwała walka kosz za kosz. Stelmet grał niską piątką, z Przemkiem Zamojskim jako „trójką” (wcześniej w ten roli występował też Matczak). Na 3:28 do końca ten części gry, po trójce Browna, na tablicy widniał remis po 52. Wtedy jednak serię 9-2 zanotowali Mistrzowie i wyszli na siedmiopunktowe prowadzenie. Ostatecznie po 3 kwartach było 56:61 dla przyjezdnych. Kilka ładnych zagrań w tej części pokazał młody Łukasz Kolenda, brat Michała. A jednak to nie wystarczyło. W czwartej odsłonie Stelmet odkoczył na kilka punktów i tę przewagę utrzymał. Zamojski zaczął trafiać, swoje dorzucili Łukasz Koszarek oraz Jarosław Mokros – i to Zielonogórzanie cieszyli się ze zwycięstwa.

Trefl Sopot – Stelmet Zielona Góra 77-84

Savovic zdobył 17 punktów, po 12 zanotowali Dragicevic i Mokros. 11 oczek zaliczył Matczak, a 10 Zamojski. Dla gospodarzy najwięcej punktów trafił Michał Kolenda – 18. 12 to dorobek Brandona Browna oraz Nikoli Markovicia. Dwucyfrową zdobycz osiągnął też Piotr Śmigielski (11 pkt).

Sopocianie sprawili bardzo dobrze wrażenie. Do czwartej kwarty walczyli ze Stelmetem i momentami byli nawet lepsi. Wszyscy skazywali ich na porażkę – a oni wyszli na parkiet i byli o krok od sprawienia niespodzianki. Ten mecz dobrze rokuje na przyszłość. Być może Trefl w tym roku dojedzie aż do Playoffów.

 

Gdyńska młodzież wygrywa po dogrywce

W sąsiednim mieście, Gdyni, o 18:30 rozpoczęli sezon koszykarze Asseco oraz Czarnych Słupsk. Od początku spotkanie miało charakter „kosz za kosz”. Nikt nie był w stanie zbudować wyraźniej przewagi. Chociaż to goście sprawiali nieco lepsze wrażenie i prowadzili kilkoma punktami. A jednak gdynianie nie poddali się: rzucali Jakub Garłacz, niezatapialny Krzysztof Szubarga oraz Marcel Ponitka, który równo z syreną kończącą pierwszą połowę trafił za 3. Do przerwy Asseco prowadziło 40:33. Po zmianie stron Czarni zaczęli grać indywidualnie – zaś gospodarze solidnie bronili oraz punktowali po drugiej stronie parkietu. W rezultacie wyszli na kilkunastopunktowe prowadzenie. Wydawało się, że mają rywali w garści – nic bardziej mylnego. Po celnych trójkach goście objęli prowadzenie 59:56. Przez długi czas utrzymywało się to trzypunktowe prowadzenie Czarnych – aż dorzucili kolejną trójkę i było już 62:56. Tym razem jednak Asseco rzuciło się do odrabiania strat. W ostatniej minucie było 64:64.

Grając w końcówce bez Krzysztofa Szubargi, który czekał na przerwę w grze, by wejść na boisku, gdynianie rozgrywali akcję, którą zakończył celnym rzutem z linii rzutów wolnych Marcel Ponitka – na kilkanaście przed końcem meczu. Wystarczyło wybronić ostatnią akcję. Łatwiej jednak powiedzieć niż zrobić. Dominic Artis minął obrońcę na odwodzie i wbiegł pod kosz, gdzie nie było nikogo, pewnie trafiając i doprowadzając do kolejnego remisu. Asseco miało jeszcze kilka sekund na akcję, ale najpierw nie trafił z wyskoku Żołnierewicz, a następnie dobitka Piotra Szczotki była za lekka. Koniec. 66-66. Dogrywka.

W niej najpierw trwała walka kosz za kosz – ale wtedy uaktywnił się król strzelców PLK poprzedniego sezonu, Krzysztof Szubarga. Trafił trójkę, ale następnie faulował przy rzucie Aikena, który doprowadził do remisu. Szubi trafił za 3 ponownie – ale za 2 i za 3 odpowiedział Justin Watts. Czarni prowadzili wówczas 74:72. Gdy zza łuku chwilę później przymierzył Przemysław Żołnierewicz, Asseco wróciło na prowadzenie. Czarni rzucali następnie kilkukrotnie, ale piłka nie wpadała do kosza. Zaś z drugiej strony za 3 rzucił zostawiony przez obrońców Dariusz Wyka, nowy nabytek Żółto-Niebieskich.

Trafił. Została minuta i 9 sekund. Gospodarze prowadzili 4 punktami. Potem jednak znowu zrobiło się gorąco. Watts trafił za 2 po przechwycie, a następnie Asseco było o włos od kolejnej straty. Na szczęście dla Gdynian udało im się przerzucił piłkę pod kosz, gdzie niepilnowany Piotr Szczotka trafił. Czarni następnie trafili 1 rzut wolny, a następnie, ponieważ zostało jedynie kilkanaście sekund, musieli faulować. A jednak Asseco sprytnie wymieniało podania i kradło cenne sekundy. Dopiero na 5 sekund do końca sfaulowano Żołnierewicza. On trafił jeden rzut wolny, którym przypieczętował wygraną gospodarzy.

Asseco Gdynia – Czarni Słupsk 81:77

Najlepszymi strzelcami byli: Szubarga (21 pkt), Ponitka (15 pkt), Szczotka (12 pkt) i Żołnierewicz (10 pkt) dla Gdynian oraz Watts (26 pkt), Artis (19 pkt) i Daniel Wall (10 pkt) dla Słupszczan.

Zachwycali, poza Szubargą, przede wszystkim Wyka (zwłaszcza w obronie) oraz Ponitka (chyba najbardziej odwagą – nie bał się wziąć odpowiedzialności za wynik). U Czarnych zabrakło chyba zgrania i ogólnie zespołowości (w asystach 18-12 dla Asseco).

 

Jest nadzieja w tym Trójmieście

Oba trójmiejskie zespoły w PLK mają młode składy, są waleczni i na pewno sprawią jeszcze niejedną niespodziankę. Trefl ma pewniejszy skład i stać ich nawet na Playoffs. Zaś Asseco… Cóż, pewnie jeszcze nie raz zaskoczy nawet i silniejsze zespoły. A kto wie, może zadziwią całą Polskę i wejdą do ósemki? Życzę im tego z całego serca, ale po jednym meczu ciężko wybiegać tak daleko naprzód. Tak czy siak – jeżeli ktoś jest z Trójmiasta i zastanawia się, czy warto wybierać się na mecze PLK: zdecydowanie warto. Jest co oglądać.

Przepraszam za brak zdjęć - postaram się dodać jakieś następnym razem.
Pin It

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.