Pierwszy Czech we Włocławku

Jeśli mówimy o czeskich koszykarzach w kontekście Anwilu Włocławek to zapewne większość kibiców od razu pomyśli – David Jelinek. Nic dziwnego, bo to historia dość świeża i poza tym brodaty skrzydłowy swoją grą na pewno zapadł w pamięci. Tymczasem pierwszy przedstawiciel naszych południowych sąsiadów zawitał do Włocławka kilka lat wcześniej. Miało to miejsce tuż przed mistrzowskim sezonem 2002/2003, a graczem tym był Milan Soukup.

Milan Soukup

To były czasy, gdy w PLK nie musiało cały czas po parkiecie biegać dwóch Polaków. Dlatego np. Anwil bardzo chętnie sprowadzał młodych, perspektywicznych graczy z zagranicy. Do tego grona należał właśnie Soukup, który w momencie przyjazdu do Włocławka miał 21 lat.

Soukup na początkowym etapie swojej kariery związany był głównie z klubami ze stolicy swojego kraju. W 2001 roku sięgnęła jednak po niego słynna Alba Berlin. To tylko dowód, że Milan był w Europie postrzegany jako talent. Stamtąd w sezonie 2001/2002 został wypożyczony do TUS Lichterfelde Berlin, aby się ogrywać. Tuż przed rozpoczęciem rozgrywek 2002/2003 został jednak wypatrzony przez ówczesnego szkoleniowca Anwilu – Andreja Urlepa.

Czech był uniwersalnym zawodnikiem obwodowym. Mimo ok. 202 cm wzrostu mógł z powodzeniem występować na pozycjach 1-3. Do Anwilu dołączył tuż przed rozpoczęciem sezonu i to był spory problem. Powszechnie wiadomo jak ciężkie były obozy przygotowawcze u Urlepa. Soukup bez przejścia tego okresu z resztą ekipą nie był dostatecznie zgrany z drużyną i na pewno brakowało odpowiedniego przygotowania fizycznego. Pamiętajmy – Urlep był baaardzo wymagający pod tym względem. Mimo to czeski koszykarz otrzymał szansę w sparingach przedsezonowych. W meczu o Puchar Inowrocławia nasz Anwil grał ze Startem Lublin i bez wątpienia Soukup był wtedy postacią wyróżniającą. Zdobył wtedy 12 punktów. Cztery razy przymierzył z zza łuku i cztery razy piłka znalazła się w koszu. To przekonało Urlepa i dał Czechowi szansę.

Pewnych braków w ferworze ligowej walki nie dało się jednak przysłonić. Czech grał głównie „ogony” i nie pokazywał nic, co mogłoby przekonać trenera do swojej osoby. On po prostu był w składzie i jak wchodził na boisko to tylko trzymałem kciuki, żeby nie zaszkodził drużynie. Ostatecznie cierpliwość do Soukupa skończyła się po dwóch miesiącach. Zawodnik ten podczas pobytu w Anwilu spędzał na parkiecie średnio jakieś 8 minut na mecz i dostarczał drużynie w tym czasie 1 punkt, więc nie ma co się dziwić tej decyzji. Soukup chyba rozumiał to, że prezentuje się poniżej oczekiwań i obyło się bez obrażania. Po tym jak mu podziękowano poprosił nawet nasz klub o możliwość dalszego trenowaniu. Trener Urlep na to przystał i nawet dał mu jeszcze szansę w kilku spotkaniach. Obraz jego gry jednak nie uległ zmianie.

Kwestia Soukupa ostatecznie została rozwiązana, gdy klub znalazł zawodnika w jego miejsce. Tym wybrańcem był Igor Milicić. Chorwat najpierw przyjechał na testy, ale wypadł w nich naprawdę dobrze i został z nami na dłużej. Z perspektywy czasu wiemy, że to był bardzo dobry ruch. Milicić może nie był pierwszoplanową postacią mistrzowskiej ekipy, ale potrafił zachować zimną krew w trudnych momentach.

Soukup naprawdę był talentem. Oprócz związania z Albą Berlin był przecież reprezentantem swojego kraju. Zaczynał od grup młodzieżowych, a później przeszedł do seniorskiej kadry Czech. Powoływania otrzymywał nawet, gdy był już ostatnim rezerwowym w Anwilu. We Włocławku po prostu mu nie wyszło. Nie jemu pierwszemu i nie jemu ostatniemu.

Milan po opuszczeniu Kujaw też nie zrobił nigdzie zawrotnej kariery. Z Anwilu przeniósł się na Cypr i jego nowym pracodawcą został Apollon Limassol. Później próbował jeszcze sił w jakiś niższych ligach hiszpańskich, a ostatecznie wrócił do ojczyzny.

Anwil gra już tak długo w koszykarskiej elicie, że w tym czasie przez nasz klub przewinęło się naprawdę sporo zawodników. Nie wszyscy byli gwiazdami. Niektórzy, tak jak Milan Soukup, byli tu tylko przez chwilę i tak naprawdę nic nie grali. Nie należy jednak zapominać, że też są częścią historii naszego klubu i warto o nich choć trochę pamiętać.

PS. Tekst pochodzi z mojego prywatnego bloga o włocławskiej drużynie – anwil.online

Pin It

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.