Stelmet dużo bliżej Mistrzostwa. Żelazna defensywa Filipovskiego

Autor: Woy

SAFIStelmet Zielona Góra zdobył PGE Turów Arenę, wygrywając 77-69 w piątym meczu finałów. Dla Stelmetu była to pierwsza wygrana w nowej hali Mistrzów Polski. Również pierwsza dla Saso Filipovskiego, który w przeszłości prowadził Turów do dwóch z rzędu finałów MP. Słoweński szkoleniowiec Stelmetu staje się postacią numer 1 rozgrywanego finału, bowiem góruje taktyką nad swoim rywalem, Miodragiem Rajkovićem. Zielonogórzanom dzięki świetnej grze w obronie udało się zwyciężyć w trzech, kolejnych spotkaniach i do zdobycia Mistrzostwa Polski brakuje im już tylko jeden wygranej. Nie byłoby wygranej gości, gdyby nie przebudzenie Jure Lalića. Chorwat rozegrał najlepszy mecz w serii oraz wniósł sporo energii w obronie oraz ataku Saso Filipovskiego i popisał się efektownym wsadem. Obok Lalića świetne wejście zanotował Chevon Troutman, jego blok na Filipie Dylewiczu, następnie kontra zakończona wsadem piłki do kosza, może przejść do najlepszej historii sezonu 2014/15.

Pierwszy raz w tej serii doszło do przełamania i zwycięstwa jednej z drużyn, na parkiecie gospodarza. Kluczowe dla wyniku meczu numer 5 okazało się finałowe 10 minut meczu, wygrane przez przyjezdnych aż 19-7. Aktywna defensywa wicemistrzów Polski wpłynęła na 18 strat PGE Turowa (przy 9 Stelmetu) oraz pozwoliła na 8 celnych rzutów za trzy punkty, przy aż 32 próbach. Jedną z sześciu trafił zawodzący na przestrzeni całej serii – Filip Dylewicz, żadnej z czterech – nie trafili ani Mardy Collins, ani Tony Taylor.

Zgorzelczanie za bardzo wierzyli we własne rzuty oraz wsparcie kibiców. Stelmetowcy bez respektu dla rywala realizowali taktykę Saso Filipovskiego. Błyskawicznie ruszali do ataku (14-7 w punktach z kontr dla Stelmetu), lepiej dzielili się piłką, wygrywali walkę o zbiórkę (35-31) wykorzystywali przekazania w obronie (np. kiedy za trzy punkty trafiali Łukasz Koszarek czy Quinton Hosley). O ile Filipovski rotował składem i dzielił minuty między 9 graczami Stelmetu, o tyle Rajković zawężał rotację i zmniejszał minuty swoim zmiennikom w finałowych dwóch kwartach potyczki. Olek Czyż, Vlad Moldoveanu (doznał drobnej kontuzji) oraz Chris Wright nie dostali jakiejś szansy na grę w ostatnich minutach meczu, a Rajković grał coraz bardziej zmęczonymi – Damianem Kuligiem, Michałem Chylińskim czy Nemanją Jaramazem. Nic więc dziwnego , że finałowa pogoń Turowa nie powiodła się…

Na dwie minuty przed końcem trzeciej kwarty Turów złapał wiatr w żagle i wydawało się, iż odskoczy od rywala. Stelmet nie mógł za bardzo liczyć na borykającego się z problemami z faulami, Łukasza Koszarka. Kulig, Dylewicz i Taylor zbudowali 8-punktową zaliczkę i część z oglądających mogła wziąć ten fragment za ważny moment meczu. Nic z tego. Przebudził się Koszarek, po celnych osobistych, dołożył ważną trójkę, a pewnie wykorzystane osobiste przez Kamila Chanasa (2/2) czy Chevona Troutmana (1/2) stopiły przewagę miejscowych do zera. Na czwartą odsłonę gracze Rajkovića wychodzili z 4-punktową zaliczką…

Po chwili już goście przejmowali prowadzenie, po dwóch celnych trójkach – Hosley’a i Koszarka. Przyjezdni za sprawą swoich najlepszych defensorów – Hosley’a, Troutmana i Robinsona – wywierali presję na graczach Turowa , nie dawali im miejsca do rzutu oraz bronili się przed wejściami na kosz. Jeśli nie dochodziło do straty czy przechwytu piłki, to oglądaliśmy albo faul broniących, albo rzut atakujących z wymuszonej/trudnej pozycji. W podobnej sytuacji znalazł się Dylewicz, którego mocno ukarał Troutman.

Zagranie Amerykanina wyraźnie pobudziło gości, którzy zwietrzyli swoją szansę na zwycięstwo numer 3. Dwukrotnie trafił, z bliższej odległości, Hrycaniuk. Nie pękł też dwukrotnie Zamojski. Akcja rzucającego polskiej kadry okazała się przysłowiowym „gwoździem do trumny” Turowa. Po przerwie na żądanie trenera Filipovskiego piłka powędrowała niczym po sznurku w ręce Zamojskiego , a ten trafił z lewego rogu i za trzy punkty (77-69). Przez ostatnie dwie i pół minuty meczu wynik nie uległ zmianie, gdyż miejscowi nie byli w stanie opanować emocji i sforsować żelaznej obrony zielonogórzan.

Wynik: PGE Turów Zgorzelec (2) – Stelmet Zielona Góra (3) 69:77 (23:19, 18:21, 21:18, 7:19)

PGE Turów Zgorzelec: Damian Kulig 12, Michał Chyliński 11, Nemanja Jaramaz 11, Chris Wright 11, Tony Taylor 11, Mardy Collins 5, Filip Dylewicz 4, Kyryło Natiażko 4, Aleksander Czyż 0, Vlad Moldoveanu 0.

Stelmet Zielona Góra: Przemysław Zamojski 17, Quinton Hosley 15, Jure Lalic 12, Łukasz Koszarek 8, Adam Hrycaniuk 7, Chevon Troutman 6, Aaron Cel 5, Russell Robinson 5, Kamil Chanas 2.

Pin It

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.