IMBC: Turów zdemolował Jezioro, Śląsk rozstrzelał Anwil

Bardzo jednostronne okazały się oba półfinałowe spotkania Final Four Pucharu Polski, rozgrywanego we wrocławskiej Orbicie. Zarówno koszykarze Turowa Zgorzelec jak i Śląska Wrocław posłali na deski swoich rywali podczas pierwszych odsłon obu pojedynków, przez co Stabilowi Jezioro jak i Anwilowi ciężko było wrócić do gry o finał Intermarche Basket Cup. Bohaterami obu spotkań byli rozgrywający obu zwycięskich ekip – Tony Taylor oraz Danny Gibson.

Stabill Jezioro Tarnobrzeg – PGE Turów Zgorzelec 51:89 (15:32, 14:22, 14:13, 8:22)

Damian KuligFaworyzowany Turów kontrolował spotkanie od pierwszej do ostatniej minuty i już po pierwszej odsłonie – trafieniach – Filipa Dylewicza, Damiana Kuliga i Tony’ego Taylora – zanotował 17-punktową zaliczkę. Tarnobrzeżanie nie przykładali się do obrony pozwalając wicemistrzom Polski na bardzo wiele m.in. 50% skuteczność z dystansu (10-20). Z drugiej strony, podopieczni Dariusza Szczubiała (który gdzieś w drodze z Tarnobrzega „zgubił” wąsy) prezentowali fatalną skuteczność, na poziomie 21% z gry.

Jezioro fatalnie wypadało w dzieleniu się piłką – tylko trzy asysty przy wcale nie rewelacyjnym wyniku – 13 – Turowa oraz przegrało zbiórkę 32:44.
Żadnego z 6 rzutów nie trafił Jakub Patoka, tylko po 1 z 6 trafili Amerykanie Chaisson Allen i Reggie Hamilton, natomiast 1 z 7 prób do kosza trafił Marcin Nowakowski. Bezradny Dariusz Szczubiał momentami rozkładał ręce widząc nieporadność swoich podopiecznych.

Kiedy wydawało się po pierwszej połowie, wygranej przez Turów 54:29, że Jezioro zechce wrócić do gry a mecz trochę się wyrówna, to podopieczni Miodraga Rajkovića postawili wielką kropkę nad „i” w końcowej odsłonie pojedynku. 8 oczek Jeziora przy 22 Turowa było najgorszym wynikiem jednej kwarty tarnobrzeżan podczas wszystkich spotkań tegorocznej edycji Pucharu Polski.

Zbalansowany atak wicemistrzów Polski i pięciu graczy z dwucyfrowymi zdobyczami punktowymi zaprowadziło Turów do Finału IMBC.

Stabill Jezioro: Goffney 14, Doaks 9, Nowakowski 8, Łukasiak 6, Allen 5, Fitzgerald 5, Hamilton 4, Krajniewski 0, Patoka 0.

PGE Turów: Dylewicz 15, T. Taylor 15, Kulig 14, Prince 11, Zigeranović 10, Wiśniewski 9, M. Taylor 5, Stelmach 5, Karolak 5, Krestinin 0.

Anwil Włocławek – Śląsk Wrocław 69:82 (11:26, 17:24, 19:11, 22:21)

GibsonTakiego obrotu sprawy we wrocławskiej Orbicie nie zakładali nawet najwierniejsi fani Trójkolorowych. Zespół Jerzego Chudeusza, który przegrał wyraźnie dwa ligowe starcia z Rottweillerami, dominował od pierwszych minut meczu, bazując na solidnej defensywie oraz celności rzutów dystansowych.

Być może goście na starcie meczu zlekceważyli niżej notowanych gospodarzy, gdyż wolni na obwodzie Michał Gabiński (10pkt i 6zb) i Dominique Johnson (12pkt) dziurawili czterokrotnie kosz Anwilu, rzutami zza łuku. Przy bardzo dobrej postawie Danny’ego Gibsona (21pkt) w ofensywie, wrocławianie już przed przerwą trafili 6 razy z dystansu.

O ile pierwsza – wygrana wyraźnie przez wrocławian – kwarta (26:11) odbywała się w szybkim tempie – o tyle druga była rozgrywana wolniej za sprawą kontrolowanego tempa gry i ustawianych akcji Śląska, kierowanego przez Roberta Skibniewskiego (znów zagrał bez punktu, ale zanotował 5 asyst). Mimo wszystko ciągle solidnie broniący Wojskowi powiększyli przewagę do 22 punktów (50:28).

Trzecia odsłona to rozprężenie wrocławian i seria 9-0 dla Anwilu, którą zepsuł indywidualnymi zapędami i kolejnymi niecelnymi rzutami Danilo Mijatović (po czwartej niecelnej próbie usiadł na ławce). Na szczęście dla gości znów udanie przeciwko Śląskowi poczynał sobie Deividas Dulkys (19pkt) i jego akcje w połączeniu z trafieniami Dusana Katnića (12pkt) i Mateusza Kostrzewskiego (9pkt; mógł mieć więcej punktów gdyby nie trójtakt z pierwszej kwarty) zniwelowały straty gości do 10 oczek. Miejscowi przez 6 kolejnych minut zostawali bez punktów. Na szczęście dla Śląska w porę zareagował trener Jerzy Chudeusz i obniżył skład miejscowych , stawiając z tyłu na duet Gibson-Skibniewski, co z kolei pozwoliło na szybsze dzielenie się piłką. Popisową akcję trzeciej kwarty przeprowadził Gibson z Johnsonem, a po podaniu lobem rozgrywającego popularny D.J. zakończył akcję wsadem piłki do kosza z powietrza (alley oop).

Obrona Anwilu nie stała w tym spotkaniu na wysokim poziomie. Wrocławianie trafiali na poziomie 53% z gry, przy czym 45% ich rzutów zza łuku wpadało do kosza przyjezdnych. Śląsk popełnił też tylko 11 strat, wymuszając 15 podobnych błędów ekipy Miliji Bogicevića. Anwil zakończył mecz na 41% z pola gry. 2/8 zanotował Mijatović , a 5/13 Katnić. Trzeba podkreślić, iż gościom wyraźnie zabrakło Keitha Clantona

W ostatnim fragmencie gry nad wynikiem czuwał Gibson (trafiając swój trzeci rzut zza łuku, lub udanie kończąc podkoszową penetrację) oraz duet Parzeński – Skibniewski, gdzie obaj gracze rozbijali obronę gości zagraniami pick’n’rollowymi. Tym samym dość niespodziewanie Śląsk , w łatwy sposób, awansował do Finału IMBC (również nieco na przekór senatorowi Andrzejowi Personowi, który w studio olimpijskim był pewien występu Anwilu w niedzielnym finale Pucharu Polski, odbywającym się o podobnej porze do konkursu skoków narciarskich z udziałem Kamila Stocha).

Anwil: Dulkys 19, Katnić 12, Kostrzewski 9, Hajrić 8, Mijatović 7, Pamuła 6, Witliński 3, Graham 3, Sokołowski 2.

Śląsk: Gibson 21, Johnson 12, Gabiński 10, Kikowski 9, Parzeński 7, Sulima 6, Malesević 6, Mroczek-Truskowski 5, Miller 4, Hyży 2, Skibniewski 0.

Pin It

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.