Śląsk wygrał szczęśliwie z Turowem. Radek Hyży show.

Koszykarze Śląska Wrocław odnieśli bardzo ważne, wyjazdowe zwycięstwo nad Turowem Zgorzelec. Najważniejszymi postaciami w zespole Milivoje Lazicia byli Danny Gibson i weteran Radosław Hyży.

 

 

 

 

 

 

 

Kiedy przed sezonem w mediach zapowiadano sezon w wykonaniu Śląska Wrocław, właściwie za każdym razem Radosław Hyży traktowany był jak zawodnik mający pełnić rolę uzupełnienia, głównie specjalisty od „robienia” atmosfery w zespole. Zapowiedzi to jedno, a życie drugie. Problemy z zawodnikami podkoszowymi we Wrocławiu sprawiły, że 36-letni skrzydłowy zaczął odgrywać coraz większą rolę, a nawet wychodzić w pierwszej piątce Śląska.

W wyrównanym meczu z Turowem Hyży okazał się jedynym podkoszowym graczem Śląska, który regularnie punktował i do upadłego walczył pod koszami. To właśnie jego niesamowita zbiórka po niecelnym rzucie Nemanji Jaramaza (9 pkt, 2-11  z gry) na 14 sekund przed końcem spotkania zapoczątkowała decydującą dla losów spotkania akcję. Po zbiórce Hyży podał piłkę do najlepszego strzelca Śląska Danny’ego Gibsona (16 pkt, 6-7 z gry, 4 ast, 3 zb, 3 prz) . Amerykański rozgrywający przeprowadził akcję na połowę Turowa, minął swojego rywala na obwodzie i oddał celny rzut z lewego skrzydła nad rękami Damiana Kuliga (70-68 dla Śląska). Na rzut dla Turowa, po czasie, a właściwie trzech wziętych przez Miodraga Rajkovica pod rząd, pozostało tylko 1.7 sek. Po wyprowadzeniu z autu, piłka trafiła pod kosz do Kuliga, który był faulowany przez Michała Gabińskiego. Damian Kulig (9 pkt, 2-8 z gry, 5 zb) spudłował jednak pierwszy rzut, trafił drugi i wydawało się, że emocje w tym spotkaniu się skończyły. Jednak wyprowadzający piłkę spod kosza Hyży, wyrzucił ją… w aut, co dało jeszcze jedną szansę odwrócenia wyniku na korzyść gospodarzy. Ponownie rzut, tym razem z prawego rogu spudłował Jaramaz.

Wrocławianie odnieśli zwycięstwo, które ciężko racjonalnie wytłumaczyć. W zespole Lazicia pierwsze skrzypce grali Gibson i Hyży, ale reszta zespołu zawiodła w ofensywie. Podkoszowy tercet Kevin Thompson, Michał Gabiński i Jakub Parzeński trafił 2 z 12 rzutów z gry. Sam Gabiński spudłował cztery rzuty za trzy, a Thompson tradycyjnie łapał szybko bezsensowne faule. tym razem cztery w 11 minut.

Po dość ofensywnej pierwszej kwarcie, wygranej 28-25 przez Turów, do końca meczu oglądaliśmy pokaz ofensywnej nieudolności gospodarzy oraz momentami całkiem niezłą, zespołową defensywę Śląska. Wrocławianie prowadzili przez większą część drugiej połowy, głównie za sprawą skuteczności Gibsona i chwilowego wyskoku Pawła Kikowskiego, który trafił dwie trójki pod rząd. Turów odrobił straty w końcówce agresywniej atakując kosz, gdzie w zespole Śląska bronił właściwie tylko Hyży.

Patrząc na walecznego Hyżego, wydawało się, że wrócił ten stary, dobry skrzydłowy, który jeszcze kilka lat temu był najbarwniejszą postacią w polskiej lidze.  Meczem z Turowem potwierdził, że dalej nią jest, a swoim doświadczeniem, ustawianiem się i momentami sprytem, jest w stanie notować statystyki na poziomie 11 punktów, 5-9 z gry i 8 zbiórek w 22 minuty. Takich postaci w naszej lidze ciągle brakuje. Młodzi, uczcie się.

Turów trafił fatalne 39.5% rzutów z gry i przegrał walkę na tablicach 31-39, co przy tak fatalnie dysponowanych wysokich Śląska było prawdziwą sztuką. 13 punktów zdobył Łukasz Wiśniewski, ale aż 7 z rzutów osobistych, pudłując 7 z 10 rzutów z gry. 11 punktów i 10 zbiórek zanotował aktywny w ostatniej kwarcie Filip Dylewicz.

Wygrana Śląska nie może także przesłonić ciągłych braków w grze tej drużyny. Wrocławianie zanotowali zaledwie 8 asyst przy 23 trafionych rzutach z gry, a większość punktów zdobywali po indywidualnych akcjach, jak choćby Nikola Malesevic (8 pkt, 4-7 z gry) w drugiej kwarcie. 10 punktów, 3 zbiórki i 2 asysty zaliczył Robert Skibniewski, w kolejnym meczu mający problemy z akcjami dwójkowymi z graczami podkoszowymi. Brak zaangażowania ze strony Thompsona, złe ustawianie się po zasłonach Parzeńskiego i gra na obwodzie Gabińskiego powodują, że Skibniewski zmuszony jest do forsowania indywidualnych akcji i oddawania zbyt wielu rzutów z dystansu.

Kibice Śląska mogą jednak cieszyć się, że w składzie ich zespołu gra wiecznie żywy Radek Hyży.

Pin It

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.