Stelmet deklasuje Turów. Świetny mecz Quintona Hosleya.

Turow_Zgorzelec-logo-49E9D062C1-seeklogo.comlogo_basket_zielona_góraStelmet Zielona Góra, obnażył wszystkie słabości Turowa Zgorzelec i pokonał ich 79-63 . Zgorzelczanie zagrali fatalnie w obronie i nie mieli żadnego pomysłu na skuteczną grę. Stelmet wyłączył z gry liderów Turowa, a dzieła zniszczenia dopełnił Quinton Hosley, który był zwyczajnie za dobry dla gospodarzy. Zielonogórzanie wygrywają już 2-0 i są w świetnej sytuacji przed spotkaniami we własnej hali. Trenera Rajkovicia czeka natomiast dużo pracy, aby zmienić grę swojego zespołu, jeśli chce zachować szansę na zwycięstwo w finale. Stelmet gra, że HO-HO i do złota brakuje im już tylko dwóch zwycięstw.

Już od pierwszych minut spotkania widać było, że goście z Zielonej Góry poczuli wiatr w żagle po niedzielnym zwycięstwie. Stelmet od początku postawił na obronę strefową, a w ataku od dwóch celnych rzutów zaczął Quinton Hosley. Turów jednak nie miał problemu z przedostaniem się pod kosz i szybko udowodnił, ze porażka w pierwszym spotkaniu bardzo ich podrażniła. Po celnych rzutach zza łuku Robinsona i Chylińskiego, gospodarze wyszli na prowadzenie 12-7 i goście szybko wrócili do obrony każdy swego. Aktywny po obu stronach parkietu był Zigeranovic.

Stelmet już w pierwszej kwarcie próbował  agresywniejszej obrony na całym placu, ale przyniosło to efekt tylko w postaci przekroczenia limitu fauli, a Turów prowadził już 11 punktami. Zielonogórzanie zastali się w ataku i popełniali kolejne błędy. Na ich szczęście Turów nie potrafił ich dobić i po pierwszej kwarcie gospodarze prowadzili 22-12.

W drugiej kwarcie za odrabianie strat wzięli się goście. Mocniejsze szyki obronne sprawiły, że Turów przez 2 minuty nie mógł znaleźć drogi do kosza, a w ataku świetnie spisywał się Walter Hodge. 3 faul złapał jednak Marcin Sroka, a dobry fragment zaliczył Damian Kulig i przewaga Turowa ciągle utrzymywała się na poziomie 10 punktów, a mogłaby być jeszcze większa gdyby podopieczni Rajkovicia trafiali rzuty wolne.

Tradycyjnie już faul techniczny otrzymał trener Stelmetu – Mihailo Uvalin. Świetnie zaczął grać jednak Quinton Hosley i Stelmet przejął inicjatywę w tym spotkaniu, zmniejszając straty do 1 oczka. Goście utrudnili zgorzelczanom grę w ataku, mocno odcinając zawodników obwodowych i w najgorszym wypadku wysyłając ich na linię rzutów wolnych. Agresywna obrona na całym placu wreszcie się opłaciła i po dwóch przechwytach z rzędu, goście wygrali drugą kwartę 24-11 i schodzili do szatni z 3 punktową przewagą.

Goście imponowali przede wszystkim stylem w jakim wrócili do gry i obnażyli słabości Turowa. Agresywna obrona na całym parkiecie przynosiła efekty i zmuszała gospodarzy do przeprowadzania krótszych akcji, co nie było dla nich korzystne. Przyznać trzeba jednak, ze podopieczni Rajkovicia przestali w 2 kwarcie trafiać swoje rzuty z wypracowanych pozycji oraz pudłowali rzuty wolne na potęgę.

Do przerwy najlepiej spisywał się Quinton Hosley, który świetnie pracował w obronie, a dodatkowo uzbierał 10 punktów i 7 zbiórek. 8 oczek dołożył Walter Hodge, a po 6 Białek i Borovnjak (7 zbiórek). Po stronie Turowa dobrze spisywał się Aaron Cel ( 8 punktów i 6 zbiórek) oraz Michał Chyliński z 6 punktami na koncie. Zawodził natomiast David Jacskon, który spudłował wszystkie 6 rzutów z gry.

Zielonogórzanie poszli za ciosem i od początku drugiej połowy narzucili swoje, szybkie tempo gry. Mocna obrona w trumnie, kompletnie wyłączyła z gry Zigeranovicia. Stelmet trafił trzy szybkie rzuty i wyszedł na 7 punktowe prowadzenie. 4 faul złapał Micic, co znacznie skróciło rotację Rajkoviciowi. Zza łuku trafił Hosley, Kuliga ograł Borovnjak i goście wygrywali już 49-35. Turów nie miał żadnego pomysłu na zatrzymanie Hosleya Stelmetu. Gospodarze spudłowali ostatnie 9 rzutów i byli bezradni.

Do gry swoich kolegów próbował poderwać Ivan Opacak, który najpierw trafił zza łuku, a potem dołożył dwa oczka z linii rzutów wolnych, a na koniec znowu trafił za trzy. Reszta drużyny nie mogła jednak sforsować obrony zielonogórzan, a kolejne punkty dokładał Hosley. Na parkiecie zameldował się Hodge, który nie odpuszczał Robinsona na krok i imponował mądrością w ataku. Zbigniew Białek trafił jeszcze równo z syreną końcową za trzy, a role się odwróciły i po 3 kwartach Stelmet wygrywał  62-49. Turów był w grze głównie za sprawą Ivana Opacaka, który przestał obawiać się Hosleya.

Ostatnią kwartę wreszcie dobrze zaczął Michał Chyliński, który trafił zza łuku. Agresywna obrona Stelmetu kompletnie jednak pokrzyżowała plany gospodarzy i po kolejnych punktach z szybkiego ataku, zielonogórzanie wygrywali 69-52. Goście mieli spotkanie pod kontrolą i wypychali Turów daleko od kosza. Zgorzelczanie opadali z sił, Hodge zablokował Zigeranovicia, a Stelmet mądrze balansował między atakiem pozycyjnym a grą z kontry.

Na pięć minut przed końcem spotkania, goście prowadzili już 20 punktami. Turów kompletnie nie radził sobie w obronie z rywalami i popełniał stratę za stratą w ataku. Wszystko stało się jasne, a trener Uvalin wypuścił na parkiet pierwszy raz w tej serii Filipa Matczaka. Gospodarze trafili jeszcze trzy razy zza łuku, ale nie zrobiło to żadnego wrażenia no Stelmecie, a na większy zryw było już za późno.

PGE Turów Zgorzelec 65:79 Stelmet Zielona Góra

Turów : Opacak 14 pkt Chyliński 11 pkt Cel 10 pkt, 8 zb

Stelmet : Hosley 22 pkt, 10 zb Hodge 14 pkt Białek 13 pkt

Pin It

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.