Stelmet wygrywa po raz drugi – straty zmorą Akademików

UntitledJeśli ktoś nie widział wczorajszego spotkania Stelmetu z AZS-em, a widział pierwszy mecz między oboma drużynami, nie ma czego żałować – oba wyglądały podobnie, oba też nie stały na szczególnie wysokim poziomie. Oba też zakończyły się nieznaczną wygraną zielonogórzan, choć we wcześniejszych partiach meczu gospodarze prowadzili blisko 20 punktami. W obu meczach AZS zrywał się w ostatniej kwarcie, żeby odrabiać straty, w obu przypadkach zabrakło na to jednak czasu. Po wczorajszej wygranej 89:83 Stelmet prowadzi już 2:0 i potrzebuje zaledwie jednego wyjazdowego zwycięstwa, aby po raz pierwszy awansować do finału. Zmorą Akademików we wczorajszym meczu były straty – koszalinianie popełnili ich aż 23, co jest wynikiem nie tylko dwukrotnie gorszym, niż rezultat Stelmetu (12 strat), ale też niechlubnym rekordem AZS-u w tym sezonie. Najlepszym strzelcem meczu był Dejan Borovnjak, autor 20 punktów.

Mecz zaczął się po myśli kibiców z Koszalina – AZS grał agresywnie i mądrze i pod koniec pierwszej kwarty wyszedł na prowadzenie 20:15, by na początku drugiej prowadzić 25:20. Potem jednak za odrabianie strat wzięli się gospodarze – po serii 8:0 Stelmet prowadził 28:25, a do końca pierwszej połowy zielonogórzanie zwiększyli jeszcze przewagę do 6 oczek (41:35). W szeregach Stelmetu nie do zatrzymania był Dejan Borovnjak (12 pkt. w pierwszej połowie), AZS zaś popełniał zbyt wiele strat, a poza Pawłem Leończykiem (12 pkt.) i Bartłomiejem Wołoszynem (7 pkt.) siła ofensywna koszalinian wyglądała bardzo słabo. Dwa trafienia Wołoszyna na początku trzeciej kwarty pozwoliły gościom zmniejszyć stratę do ledwie 4 punktów i gdy wydawało się, że AZS zdoła się podjąć walkę, coś się w drużynie gości zacięło. Stelmet bezbłędnie wykorzystał niesamowitą serię pięciu kolejnych strat Akademików (3 złe podania, 2 wyjścia poza boisko) i po serii 13:0 (w tym trzech kolejnych trafieniach Olivera Stevicia) wyszedł na wysokie, bezpieczne prowadzenie 56:39, a po kolejnej akcji Stevicia (2+1) nawet 59:41. Tak wysoką, kilkunastopunktową przewagę Stelmet utrzymywał do połowy ostatniej kwarty – AZS po trójkach Milicicia i Wiśniewskiego zbliżał się co prawda nawet na 13 punktów, ale gospodarze odpowiadali trafieniami Cesnauskisa i Hosleya i kontrolowali przebieg spotkania. Pięć kolejnych punktów Seka Henry’ego i kolejna trójka Łukasza Wiśniewskiego sprawiły jednak, że w połowie kwarty AZS zmniejszył stratę do 9 oczek, ale ponad dziesięciopunktowe prowadzenie przywracali gospodarzom albo Dejan Borovnjak skutecznie egzekwujący rzuty wolne, albo trafiający z dystansu Kamil Chanas i do ostatniej minuty Stelmet wyraźnie prowadził różnicą 12 punktów. AZS, podobnie jak w pierwszym meczu, przebudził się w samej końcówce – po akcji 2+1 Roba Jonesa i trójce Wołoszyna zmniejszył stratę do ledwie 6 punktów (78:84), ale taktycznie faulowani Koszarek i Chanas nie mylili się z linii rzutów wolnych i skutecznie zastopowali pogoń gości. Nadzieja na wygraną gości odżyła co prawda w ostatnich sekundach meczu po tym, jak błyskawicznie w ciągu kilku sekund 5 punktów rzucił niewidoczny wcześniej Artur Mielczarek, ale na więcej koszalinianom nie starczyło już czasu i ostatecznie po raz drugi z rzędu – w niemal identycznych okolicznościach – triumfowali gospodarze.

Główną przyczyną porażki AZS-u były niewątpliwie straty – aż 23, przy ledwie 12 Stelmetu, to wynik katastrofalny, będący z jednej strony efektem chaotycznej gry ofensywnej gości, z drugiej zaś agresywnej obrony gospodarzy (11 przechwytów, w tym trzy Hosleya). Aż po pięć strat zaliczyli odpowiedzialni za rozgrywanie w AZS-ie Sek Henry i Łukasz Wiśniewski. Co gorsza, obaj nie mieli też zbyt dobrego dnia do rzutów – pierwszy trafił ledwie 2 z 10, w tym żadnej z 4 trójek (ostatecznie zdobył 10 pkt., plus 4 zb. i 4 as.), drugi tylko 5 z 13. Wiśniewski przebudził się dopiero w ostatniej kwarcie, kiedy to zdobył aż 12 ze swoich 17 punktów (ostatecznie miał też 3 as., 2 zb. i 2 prz.), ale podobnie jak Henry grał zbyt indywidualnie i w zbyt małym stopniu rozciągał grę swojej drużyny – obaj zresztą zaliczyli najsłabsze swoje zawody w tych play-offach. Cieniem samego siebie był też Darrell Harris (4 pkt., 4 zb.), z kolei najlepsze występy w rozgrywkach posezonowych zaliczyli zawodzący dotychczas Bartłomiej Wołoszyn (14 pkt., 6/8 z gry) oraz Rob Jones (3 pkt., 9 zb., 3 as., 2 bl., 1 prz.). Najlepszym graczem AZS-u był natomiast równo grający od dłuższego już czasu Paweł Leończyk (16 pkt., 4 zb., 3 as., 2 prz., 1 bl., 8/10 z gry), ale i on miał problemy ze stratami (aż 4).

W ekipie gospodarzy bardzo dobre zawody rozegrało natomiast przynajmniej kilku graczy. Najwięcej punktów rzucił Dejan Borovnjak (20 pkt., 7/9 z gry, 6/6 z wolnych, 5 zb., 2 bl), który podobnie jak Oliver Stević (11 pkt., 5/8 z gry, 5 zb., 2 as., 2 prz., 1 bl.) był nie do zatrzymania pod koszem. Gra Stelmetu świetnie kierował Łukasz Koszarek (11 pkt., 6 as., 3 zb.), a kolejny bardzo wszechstronny mecz zaliczył Quinton Hosley (16 pkt., 7/11 z gry, 6 zb., 3 as., 3 prz., 3 bl.). Po 9 punktów dorzucili Walter Hodge, Mantas Cesnauskis i Kamil Chanas i nawet zerowy dorobek Marcina Sroki nie był większym problemem.

Stelmet Zielona Góra – AZS Koszalin 89:83 (20:21, 21:14, 23:13, 25:35)

Stelmet: Dejan Borovnjak 20, Quinton Hosley 16, Oliver Stevic 11, Łukasz Koszarek 11, Kamil Chanas 9, Walter Hodge 9, Mantas Cesnauskis 9, Zbigniew Białek 3, Łukasz Seweryn 1, Marcin Sroka 0, Radosław Trubacz 0.

AZS: Łukasz Wiśniewski 17, Paweł Leończyk 16, Bartłomiej Wołoszyn 14, Sek Henry 10, Artur Mielczarek 8, Igor Milicic 7, Rafał Bigus 4, Darrell Harris 4, Rob Jones 3, Paweł Śpica 0.

Stan rywalizacji: 2:0 dla Stelmetu

 

Pin It

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.