W PLK coraz ciekawiej !

lol

Autor: Bartek Łukomski

W Polsce mamy do czynienia z kilkoma typami kibiców basketu. Jedni to tacy, którzy z uwagą śledzą każdy wynik, interesują się konferencjami po meczowymi, sprawdzają statystyki, pasjonują się naszą rodzimą ligą, jak tą najlepszą zza oceanu. Tych jest niewielu. Następny typ to kibice, którzy od czasu do czasu zerkną na wynik ulubionego zespołu, ale z reguły nie oglądają meczów, ponieważ ,,nasza liga jest słaba i nikt nie daje z góry”. Kolejni to tacy, którzy w ogóle nie oglądają meczów, a i tak twierdzą, (tylko nie wiadomo skąd czerpią te informacje) że polska liga jest nudna i nie ma co oglądać. Ostatnio, jednak dla dwóch ostatnich typów ,,zagorzałych” kibiców, mecze fazy playoff wyciągają dość mocne argumenty.

Zaskakuje postawa Stelmetu Zielona Góra. Ze składem naszpikowanym gwiazdami oddali jeden mecz u siebie świetnie dysponowanym Czarnym ze Słupska. Ciekawa sytuacja ma również miejsce w rywalizacji AZS Koszalin i Trefla Sopot. Pierwsi byli skazywani na pożarcie. W rundzie zasadniczej grali w kratkę, przegrywali z drużynami z krańców tabeli, żeby w następnej kolejce odnieść victorie z kimś z pierwszej czwórki. Awansowali nawet do finału Intermache Basket Cup, aby później nie dostać się do pierwszej szóstki i przedłużyć walkę o PO. W dodatku atmosfera w klubie była dość napięta. Z zespołem, w trakcie sezonu, pożegnali się: Michael Kuebler, Jeff Robinson, czy Robert Skibniewski.

Mimo to ,,Akademicy” bez żadnych kompleksów podeszli do tej rywalizacji. Grają konsekwentnie swój najlepszy basket. Wyglądają jakby problemy zostawili w rundzie zasadniczej. Pierwszy mecz co prawda padł łupem drużyny z Sopotu, jednak z dwóch kolejnych to Koszalinianie wychodzili zwycięsko. Zasługi należą się przede wszystkim Łukaszowi Wiśniewskiemu, który stał się prawdziwym liderem zespołu. To on bierze odpowiedzialność na swoje barki w najważniejszych momentach spotkania. Tego zespół AZS`u potrzebował, ponieważ ostatnie mecze były bardzo zaciekłe. ,,Wiśnia, płuca maratończyka” spędza na boisku średnio 37,5 minuty. W drugim nie zszedł nawet na sekundę, przypomnę, że do jego rozstrzygnięcia potrzebna była dogrywka.

Natomiast Trefl złapał nie najlepszą formę. Grają mało zespołową koszykówkę. W dwóch przegranych meczach rozdawali średnio tylko 8,5 asysty. Właściwie nie widoczni są liderzy. Filip Dylewicz zagrał na swoim poziomie tylko w pierwszym spotkaniu, a Adam Waczyński błysnął trzydziestoma punktami w drugim, aby wczoraj rzucić ich dziewięć. Ciekawy jestem, czy trener Mariusz Niedbalski zdąży znaleźć remedium dla swoich zawodników. Zegar tyka. Następny i być może decydujący mecz już jutro.

AZS, na którym większość postawiła kreskę przed pierwszym gwizdkiem pokazuje charakter. Po ciężkim sezonie zasadniczym mogą wyeliminować wicemistrzów Polski. I to już w pierwszej rundzie. Trefl nie ma innego wyjścia. Musi podnieść się i zagrać bardzo dobre spotkanie. Wyzwanie nie tuzinkowe. Serie przegrywają, mecz na wyjeździe, ,,Akademicy” są na fali. Powtarza się sytuacja z przed roku, gdzie Trefl miał problemy w pierwszej rundzie ze Śląskiem Wrocław.

Sopocianom na pewno przydałby się teraz Przemysław Zamojski. Jest świetnym egzekutorem, dobrym defensorem. Obecna sytuacja byłaby dla niego idealna. Mógłby się wykazać, tymczasem marnuje się w Asseco.

W dodatku ciekawa jest sprawa Ronald`a Davis`a. Klub zakontraktował go miesiąc temu. W międzyczasie borykając się z problemami finansowymi. Przez pewien czas nie wypłacając zawodnikom pensji. Sytuacja kuriozalna, ponieważ zdobywa on średnio 6,6 punktu na mecz w około 30 minut. Gra poniżej oczekiwań, zarząd popisał się świetnym ruchem transferowy.

Trefl walczy nie tylko z przeciwnikiem, ale i z samym sobą. Jak wyjdzie z całej rywalizacji przekonamy się w najbliższych dniach. Rozpędzony AZS może okazać się ścianą nie do przejścia. Może sprawić duża niespodziankę, odprawiając już na samym początku kandydatów do medali.

 

Pin It

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.