Nieprawdopodobne emocje w Sopocie – AZS wygrywa po dogrywce!

Po niesamowicie emocjonującym spotkaniu AZS Koszalin pokonał po dogrywce Trefla Sopot 91:87 i wyrównał stan rywalizacji na 1:1. Bohaterem spotkania został autor monstrualnego jak na PLK double-double, Darrell Harris (27 pkt., 16 zb.), z kolei dla Trefla aż 30 punktów rzucił Adam Waczyński.
AZS w końcówce regulaminowego czasu prowadził już 10 punktami, ale wyjątkowa niefrasobliwość Akademików i skuteczna gra gospodarzy sprawiły, że Trefl zdołał wyrównać. W dogrywce wyraźnie lepsi byli już jednak goście, którzy po trójce (!) Harrisa wyszli na 9-punktowe prowadzenie, którego Trefl nie był już w stanie zniwelować.

375111_438248929602677_485393679_n

Już pierwszy mecz obu ekip pokazał, że w tym ćwierćfinale nie zabraknie emocji. Trefl wykazał jednak więcej boiskowego sprytu, świetne zawody rozegrał Sime Spralja, AZS zaś popełniał zbyt wiele strat, a trener Sretenović wykazywał się wyjątkową nieudolnością przy rotowaniu składem. Dzisiejszy mecz pokazał jednak, że koszalinianie wyciągnęli wnioski z porażki i mimo wielu mankamentów w grze zdołali wygrać na bardzo trudnym terenie. Dzisiejsze zwycięstwo, które sprawia, że w Koszalinie na pewno zostaną rozegrane dwa spotkania, to nie tylko najważniejsza wygrana Akademików w tym sezonie, ale też – uwaga! – dopiero drugie wyjazdowe zwycięstwo w historii występów koszalinian w play-off! Czy AZS automatycznie staje się faworytem do awansu – to zdecydowanie przedwczesne rokowania, Trefla stać bowiem na wygranie przynajmniej jednego meczu wyjazdowego, dzisiejszy mecz pokazał zaś, że AZS to wciąż drużyna bardzo niepewna, mogąca w kilka minut roztrwonić sporą – i wydawałoby się bezpieczną – przewagę.

Lepiej spotkanie rozpoczęli gospodarze, którzy po kontrze Filipa Dylewicza prowadzili już 12:6 i wydawało się, że spokojnie będą kontrolować mecz. Do końca 1. kwarty AZS zaliczył jednak serię 16:6, a nie do zatrzymania był Darrell Harris, który w ciągu pierwszych 10 minut rzucił 9 punktów.
Na początku drugiej kwarty Trefl zdołał jednak wyrównać, by później wyjść nawet na jednopunktowe prowadzenie (25:24) i przez kilka minut utrzymywała się równowaga w grze obu zespołów. AZS rozkręcił się jednak po wejściu Artura Mielczarka, który rzucił 5 punktów z rzędu, a po trójce Wiśniewskiego i dobitce Jonesa goście prowadzili nawet 9 punktami (38:29). Na przełomie 3. i 4. kwarty do odrabiania strat wzięli się jednak gospodarze – punkty seryjnie zdobywali bohater poprzedniego spotkania, Sime Spralja oraz Adam Waczyński i po niesamowitej serii 18:6 Trefl zdołał wyjść na prowadzenie – 47:45. AZS zdołał jednak obudzić się z marazmu, a ważne punkty zdobywali najlepsi strzelcy gości: Wiśniewski, Henry i Harris i Akademicy zdołali wyjść na sześciopunktowe prowadzenie (55:49). Pięć kolejnych punktów Spralji pozwoliło jednak Treflowi dojść na zaledwie jeden punkt, ale wówczas znakomity moment w grze zaliczyli goście. Aż 6 punktów rzucił Sek Henry, znakomity wsadem popisał się Harris i po serii 8:0 AZS prowadził na pięć minut przed końcem meczu 65:56 i wydawało się, że opanują sytuację i dowiozą zwycięstwo do końca. Zwłaszcza, że po trafieniach Mielczarka (trójka) i Jonesa oraz czterech punktach Wiśniewskiego na zaledwie dwie minuty przed końcem przewaga nadal wynosiła 9 punktów! Później jednak 8 punktów z rzędu zdobyli gospodarze – najpierw zaliczyli kolejną w tej kwarcie akcję 1+3 (w układzie Turner-Spralja, wcześniej 4 punkty w akcji rzucił Waczyński), potem trzy wolne trafił Waczyński. AZS w tym momencie zupełnie się pogubił – pudło zaliczył Henry, a proste straty zaliczali Wiśniewski i Mielczarek. Na 41 sekund przed końcem do dwóch punktów powiększył przewagę AZS-u Harris trafiając jednego wolnego, ale kosz Waczyńskiego dał Treflowi wyrównanie – i jak się chwilę później okazało – dogrywkę. AZS bowiem w ostatniej akcji zachował się wyjątkowo nieudolnie, co było ukoronowaniem fatalnej gry w ostatnich dwóch minutach – najpierw pudło zaliczył Henry, a potem rzutu nie zdołał oddać Wiśniewski.
Gdy wydawało się, że będący na fali Trefl w dogrywce zdoła przechylić szalę zwycięstwa na swoją korzyść, AZS zagrał niesamowite dwie minuty, zaliczając efektowny run 9:0 – pięć ostatnich punktów było autorstwa najlepszego na boisku Harrisa, który popisał się m.in. kolejną już celną trójką. Gdy na niespełna 100 sekund przed końcem meczu po kolejnym trafieniu Harrisa AZS prowadził już 88:80 wydawało się, że tym razem goście nie dadzą sobie wyrwać zwycięstwa, znów jednak świetny moment zaliczyli gospodarze, a nie do zatrzymania był Adam Waczyński (5 punktów w minutę), wolne trafiał Spralja, a niezwykle ważną trójkę trafił niewidoczny wcześniej Davis i na 16 sekund przed końcem Trefl przegrywał już tylko trzema punktami (87:90). Na więcej gospodarzy nie było już jednak stać i gościom do zwycięstwa wystarczył jeden trafiony przez Igora Milicicia rzut wolny.

O wygranej AZS-u zadecydowały przede wszystkim te czynniki, które były największą słabością w poprzednim meczu – ograniczenie do minimum strat (tylko 9 przy 14 w poprzednim spotkaniu), lepsze rozegranie (13 asyst przy 9 Trefla) i dużo lepsze rotowanie składem – praktycznie poza Rafałem Bigusem (1 zbiórka) każdy gracz Akademików, który pojawił się na boisku, wniósł coś pozytywnego do gry.
Zawodnikiem meczu był niewątpliwie środkowy Darrell Harris, który rozegrał najlepsze zawody w sezonie – imponujące double-double (27 pkt., 16 zb., w tym 6 w ataku!), do tego niezła skuteczność (11/22 z gry, w tym 2/3 za trzy!, 3/4 z wolnych), asysta, przechwyt i blok – znakomity występ! Spustoszenie w obronie Trefla robił też Łukasz Wiśniewski, który nawet na sekundę nie opuścił boiska – zagrał całe 45 minut, choć po meczu był tym faktem mocno zdziwiony i twierdził, że nawet tego nie zauważył. W tym czasie rzucił 21 punktów (choć na kiepskiej skuteczności – 7/19 z gry), nie mylił się z wolnych (4/4), trafił trzy ważne trójki, miał też 6 asyst (najwięcej w meczu) i 2 przechwyty. Bardzo dobry mecz zagrał także Sek Henry (19 pkt., 3 as., 3 prz.), który w ostatnich spotkaniach jest bardzo ważnym ogniwem drużyny. Dobre wsparcie z ławki dali – kolejny raz! – Artur Mielczarek (8 pkt., 3/3 z gry – ale za głupią stratę w końcówce należy mu się spory minus!), niewykorzystany w poprzednim meczu Rob Jones (6 pkt., 8 zb., 2 as., 2 prz.), a nawet Igor Milicić, który trafił kluczowy rzut wolny, wcześniej zaś ważną dwójkę. Dzięki temu nawet słabszy występ podstawowych graczy – Bartłomieja Wołoszyna (5 pkt., 3 zb.) i zwłaszcza Pawła Leończyka (tylko 2 pkt., 1/3 z gry, 5 fauli, ale 6 zb.) nie był aż takim problemem.

Najlepszym zawodnikiem Trefla był tym razem Adam Waczyński, który zdobył rekordowe w tym sezonie 30 punktów (aż 11/13 z wolnych)! Zważywszy, że w poprzednim spotkaniu rzucił tylko 3 oczka, wynik ten jest tym bardziej imponujący. Waczyński dołożył jeszcze 7 zb., 3 as. i 2 prz. i przez cały mecz utrzymywał Trefla w grze. Kolejne dobre spotkanie rozegrał także Sime Spralja (20 pkt., 7 zb.), który tym razem jednak nie był aż tak skuteczny, jak ostatnio (6/11 z gry). Zawiedli jednak pozostali gracze, zwłaszcza mało efektywny Filip Dylewicz (8 pkt., 8 zb., 3 bl.), po którym należałoby się spodziewać znacznie więcej. Poniżej oczekiwań zagrał także Frank Turner – miał co prawda kilka niezłych akcji i przyzwoite statystyki (12 pkt., 3 as, 2 zb., 2 prz.), ale rzucał na fatalnej skuteczności (5/15 z gry, 0/3 za trzy, 2/4 z wolnych) i miał aż 3 straty. W ataku tym razem praktycznie nie zaistniał Michał Michalak (4 pkt., 1/4 z gry, ale 3 as.), nie było też pożytku z Kurta Looby’ego (0 pkt., 0/2 z gry, 3 faule, 2 zb.), a tylko przeciętnie spisali się Lorinza Harrington (4 pkt., 2 zb.), Piotr Dąbrowski (4 pkt., 2 zb.) i Ronald Davis (5 pkt., 6 zb.).
Jeśli sopocianie chcą wygrać w Koszalinie, muszą zagrać zdecydowanie wszechstronniej w ataku, z wykorzystaniem większej liczby graczy (50 pkt. Waczyńskiego i Spralji, 37 reszty), a także poprawić rzuty z dystansu – 29% (7/24) to wynik bardzo słaby.
Koszalinianie z kolei muszą zagrać z większą uwagą, w dzisiejszym spotkaniu mieli bowiem przynajmniej kilka sytuacji, w których powinni przesądzić o wygranej i nie dopuścić do dogrywki – w starciu z tak doświadczoną ekipą, jak Trefl, nie można sobie pozwalać na takie błędy, jakie goście popełnili w końcówce regulaminowego czasu gry.
Jakkolwiek jednak – wygrana w Sopocie sprawia, że AZS stoi przed wielką szansą i mecze w Koszalinie (3 i 5 maja) powinny być równie emocjonujące, co dzisiejsze spotkanie.

Trefl Sopot – AZS Koszalin 87:91 (18:22, 17:18, 18:15, 22:20, 12:16)

Trefl: Waczyński 30, Spralja 20, Turner 12, Dylewicz 8, Davis 5, Dąbrowski 4, Harrington 4, Michalak 4.

AZS: Harris 27, Wiśniewski 21, Henry 19, Mielczarek 8, Jones 6, Wołoszyn 5, Milicic 3, Leończyk 2, Bigus 0.

Stan rywalizacji: 1:1.

Pin It

1 komentarz

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.