W Gdyni wieje nudą – Mistrz bije pretendenta po raz drugi…

Finałowe starcie pomiędzy Asseco a Treflem może trwać krócej, niż się spodziewano, oto bowiem w drugim meczu obrońcy tytułu pewnie i łatwo pokonali drużynę z Sopotu 77:65 i prowadzą w serii już 2:0. Sopocianie zagrali wyjątkowo nieskutecznie, gospodarze zaś okazali się lepsi praktycznie w każdym elemencie gry. Teraz obie drużyny czeka kilka dni odpoczynku, po czym rywalizacja przeniesie się do ERGO Areny, gdzie Trefl spróbuje powalczyć o pierwszą wygraną w historii pojedynków z Asseco – dzisiejsza przegrana była bowiem jedenastą z rzędu – na 11 rozegranych gier pomiędzy oboma zespołami!

Spotkanie rozpoczęło się bardzo podobnie do pierwszego meczu finałowego – goście zaczęli bardzo agresywnie i pierwsze punkty w meczu zdobył John Turek, który był najlepszym zawodnikiem Trefla w poprzednim meczu.
Cała pierwsza kwarta to jednak przerażający popis nieskuteczności obu zespołów – w tej części gry gospodarze trafili tylko 2 z 17 rzutów (Motiejunas za 2 i Kuebler za 3)!  Goście nie byli jednak dużo lepsi – trafili tylko 5 z 16 rzutów (w tym dwa Koszarek) dlatego po pierwszej kwarcie Trefl prowadził tylko 12:9. Oba zespoły nie tylko seryjnie pudłowały, ale popełniały też masę strat, nie wykorzystując nawet bardzo prostych kontrataków.
Tylko 1 z 5 rzutów trafił Motiejunas, trzy pudła zaliczył Szczotka a cztery Blassingame, wśród gości zaś najgorszą skuteczność miał Dylewicz – 1/6. W dodatku Trefl w całej kwarcie nie zanotował żadnej asysty!

Decydującą dla przebiegu spotkania i ostatecznego wyniku częścią gry okazała się druga kwarta, wygrana przez Asseco aż 31:12. W tej części gry gospodarze wyraźnie poprawili skuteczność (8/14), zupełnie pogubili się natomiast goście – tylko 4 celne rzuty na 22 i aż osiem pudeł z dystansu (po trzy Malletta i Dylewicza).
Treflowi w tej części nie udawało się prawie nic – fatalnie grał Adam Waczyński, który nie dość, że nie zdobył punktu, to jeszcze szybko zaliczył dwie straty i złapał dwa faule, jeszcze gorzej grał Łukasz Wiśniewski (też bez punktu), walczył natomiast Dylewicz, który w pewnym momencie rzucił sześć kolejnych punktów dla gości. Pozytywnymi akcentami były też pojedyncze ładne akcje Cummingsa (świetny blok na Day’u!) i Malletta.  Goście popełniali też zbyt wiele fauli, stąd co chwila na linii rzutów wolnych stawali gracze Asseco – zwłaszcza Motiejunas.
W szeregach gospodarzy nieźle grali Frasunkiewicz i Hrycaniuk, trójkami punktowali Blassingame i Dmitriew, a Przemysław Zamojski w kilkanaście sekund rzucił 5 punktów, przez co Asseco odskoczyło na kilkanaście punktów i do przerwy gospodarze prowadzili 40:24.

Trzecia kwarta to kontynuacja nienajlepszej gry gości – już od początku trzeciej kwarty wiadomym było, że Ttrefl tego meczu nie wygra. Dopiero po dwudziestu kilku minutach gry pierwszą trójkę dla przyjezdnych zdobył Koszarek, który chwilę później zaliczył jeszcze akcję 2+1, ale gospodarze odpowiedzieli dwiema trójkami niezwykle skutecznego Kueblera i trójką Blassingame’a. Symbolicznym momentem coraz większej przewagi gości nad drużyną z Sopotu był efektowny blok Łapety na Turku, po którym goście wyraźnie przygaśli. Za 3 trafił jeszcze Dylewicz (po raz pierwszy w meczu), ale szybko rzutami z dystansu odpowiedzieli Dmitriew i Frasunkiewicz i po trzech kwartach Asseco prowadziło 59:41.

Gdy wydawało się, że jest już po meczu, sygnał do pogoni dla gości dał Jermaine Mallett, który szybko zdobył  kolejnych punktów, dzięki czemu strata Trefla zmalała do 13 oczek (50:63). Chwilową niemoc gospodarzy szybko przełamał jednak Blassingame, a Asseco w nieco ponad minutę zdobyło osiem punktów tracąc zaledwie dwa i przewaga sięgnęła 19 punktów (71:52). Trefl spróbował podjąć walkę jeszcze raz – trójki trafili Waczyński i Koszarek, dwa punkty dołożył Dylewicz, i zrobiło się 60:73, ale to było wszystko, na co stać było gości. Kolejne punkty zdobyli Frasunkiewicz i Dmitriew i było już ewidentnie po meczu. Trójka Malletta w ostatnich sekundach (po ponowieniu – chwilę wcześniej został bowiem zablokowany przez Frasunkiewicza) zmniejszyła stratę gości do 12 punktów, ale tak naprawdę kolejny już raz przewaga punktowa Asseco była nieadekwatna do przewagi na parkiecie – nie ma bowiem wątpliwości, ze gospodarze okazali się lepsi od gości w każdym elemencie gry.
Spójrzmy:

– rzuty za 3: Asseco 10/25 i 40%, Trefl 6/22 i 27%
– rzuty z gry: Asseco 24/62 i 39%, Trefl 20/60 i 33%
– zbiórki: 44:39 dla Asseco
– asysty: 19:7 dla Asseco (Blassingame 8 – Koszarek 1)
– bloki: 6:1 dla Asseco

Zdumiewające jest to, że Asseco tak łatwo wygrało ten mecz pomimo faktu, że gospodarze trafili tylko 1 z pierwszych 17 rzutów!
Co gorsza, ani dzisiejszy mecz, ani też pierwsze spotkanie obu zespołów w Finale to nie jest koszykówka, którą chciałoby się oglądać – masa strat, hurtowe ilości niecelnych rzutów, brak emocji i walki, bo jedna z drużyn łatwo i szybko osiąga przewagę, którą później spokojnie utrzymuje.
Na chwilę obecną trudno wyobrazić sobie sytuację, w której Trefl miałby odnieść więcej niż jedno honorowe zwycięstwo. Liderzy nie grają na swoim wcześniejszym poziomie, wyraźną obniżkę formy notują Waczyński i Wiśniewski, a ławka rezerwowych Trefla jest zjadana przez Asseco na śniadanie.
Czy coś się jeszcze może w tej serii odmienić? Trudno powiedzieć, póki co z parkietu w Gdyni wieje nudą – większe emocje mieliśmy w praktycznie każdej tegorocznej serii play-offs, a nadal jedyną drużyną, która pokonała Asseco w tej fazie rozgrywek pozostaje AZS Koszalin, który wygrał z Mistrzami Polski dwukrotnie.
Póki co Asseco wygrało 11. mecz z rzędu z Treflem i szóste kolejne spotkanie w play-offs.
Mecz numer 3 we wtorek 29 maja o godz. 18.30 w Sopocie – czy wreszcie pojawią się emocje?

Najlepszymi zawodnikami w drużynie gospodarzy byli ponownie już Blassingame (12 pkt., 8 as., 3 zb., 2 prz., ale tylko 3/11 z gry) i Adam Hrycaniuk (13 pkt., 14 zb., 2 as., 3 bloki). Dobrą zmianę dali Dmitriew 10 pkt.), Frasunkiewicz (11 pkt.) i Kuebler (9 pkt., 3/5 za trzy), słabo zaprezentował się natomiast Piotr Szczotka – z jednej strony 6 zbiórek, z drugiej sześć pudeł na sześć rzutów. 9 pkt., 5 zb. i 3 as. dołożył Donatas Motiejunas.

W drużynie gości zawiedli chyba wszyscy, najbardziej jednak Łukasz Wiśniewski (1 pkt, 0/4 z gry, 3 faule, 3 straty), który rozegrał najgorszy mecz w tym sezonie. 11 zbiórek zaliczył Turek, ale trafił tylko 1 z 5 rzutów i zdobył zaledwie 6 punktów. Fatalną skuteczność zaprezentowali również Cummings (4 pkt., 1/7 z gry), Waczyński (8 pkt., 1/6 z gry) i Mallett (12 pkt., 5 na 14 z gry). Najlepszymi strzelcami w szeregach gości byli tradycyjnie już Dylewicz (15 pkt., 9 zb., ale tylko 6/18 z gry) i Koszarek (17 pkt., 4 zb.), ale i oni nie mogą zaliczyć tego meczu do udanych – pierwszy był bardzo nieskuteczny (1/5 za 3), drugi zaś zaliczył tylko jedną asystę.

Asseco Prokom Gdynia: Adam Hrycaniuk – 13 (14 zb.), Jerel Blassingame – 12 (8 as.), Przemysław Frasunkiewicz – 11, Fiodor Dmitriew – 10, Donatas Motiejunas – 9 (5 zb.), Michael Kuebler – 9 (3×3), Mateusz Ponitka – 6, Przemysław Zamojski – 5, Quinton Day – 1, Adam Łapeta – 1, Łukasz Seweryn – 0, Piotr Szczotka – 0.

Trefl Sopot: Łukasz Koszarek – 17, Filip Dylewicz – 15 (9 zb.), Jermaine Mallett – 12, Adam Waczyński – 8, John Turek – 6 (11 zb.), Vonteego Cummings – 4, Saulius Kuzminskas – 2, Łukasz Wiśniewski – 1, Marcin Stefański – 0.

Pin It

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.