Turów w półfinale po prawdziwej strzelaninie!

Stało się. Wczoraj poznaliśmy pierwszego półfinalistę tegorocznych Play-Off. Turów Zgorzelec kolejny raz okazał się lepszy od Anwilu Włocławek. Tym razem jednak nie oglądaliśmy wielkiego pogromu. Byliśmy świadkami raczej prawdziwej strzelaniny. Obydwa zespoły grały świetnie, ale gospodarze mieli po swojej stronie więcej argumentów.

Spotkanie lepiej rozpoczął Turów Zgorzelec. Szybko uzyskali prowadzenie 11:3. Goście z Włocławka mieli jednak świadomość tego, jak ważny jest ten mecz i robili wszystko, co tylko mogli, aby zmniejszyć stratę. Dobrą bronią Anwilu okazały się rzuty trzypunktowe. W ogóle pierwsze cztery ich celne rzuty z gry, były właśnie z obwodu. Dzięki temu szybko zrobiło się 14:12. Gospodarze jednak też wykazywali się celnym okiem i cały czas kontrolowali wydarzenia na parkiecie. Po pierwszych dziesięciu minutach prowadzili ośmioma punktami.

W drugiej kwarcie obraz, przynajmniej na początku, jakoś szczególnie się nie zmienił. Była utrzymywana przewaga Turowa, ale „Rottweilery” momentami zbliżały się na różnicę zaledwie dwóch punktów. Przełom nastąpił dopiero za sprawą Michała Gabińskiego. Ten były gracz Anwilu trafił dwie trójki pod rząd. To trochę podłamało przyjezdnych, a dodało skrzydeł gospodarzom. To były kluczowe zagrania Gabińskiego, bo w całym meczu uzbierał 7 punktów i 5 zbiórek. Później błysnęli jeszcze inni gracze Turowa i do przerwy zespół ten prowadził 52:39. Anwil nie był w ciekawej sytuacji. Rywale uciekali, a dla włocławian był to mecz „o być albo nie być”.

Trzecia kwarta mogła być jeszcze gorsza dla włocławskich kibiców. Momentami przewaga Turowa sięgała nawet +15. Przebudził się jednak prawdziwy karabin, czyli Dardan Berisha. Raził wrogów trudnymi rzutami z dystansu. Jak już się wstrzelił to był bardzo ciężki do zatrzymania. W całym meczu Berisha zanotował 23 punkty (6/9 za trzy). W dużej mierze dzięki niemu Anwil odrobił delikatnie straty i tuż przed ostatnią częścią tego spektaklu było 81:72. Turów cały czas miał więcej do powiedzenia, ale Anwil walczył.

Ostatnia część tego meczu to była już prawdziwa wojna. Ambitny Anwil Włocławek robił wszystko, aby zniwelować straty. Co by nie mówić, prawie im się udało. Byli niczym myśliwy goniący za swoją ofiarą. Na 3:29 min przed końcem Berisha trafił kolejną swoją trójkę i było już tylko 90:88. W odwecie jednak David Jackson bezbłędnie zachował się na linii rzutów wolnych. Amerykanin w ogóle grał niczym prawdziwy profesor przez cały mecz. Trafiał wtedy, gdy drużyna najbardziej tego potrzebowała, a przy osobistych piłka czyściutko wpadała do kosza. Zdobył 26 punktów. Po tych dwóch celnych osobistych Jacksona ładnie pod kosz przedarł się Łukasz Majewski, ale nie trafił z naprawdę łatwej pozycji. To było kolejne podłamanie Anwilu. Majewski do czasu tej akcji grał naprawdę dobrze i zdobył 15 punktów. Był czołowym graczem „Rottweilerów”. Po pudle Majewskiego ekipa Anwilu miała większe problemy z trafianiem, a Jackson mógł rzucać wolne z zamkniętymi oczami. Sytuację jeszcze ratowali Krzysztof Szubarga oraz Nick Lewis i dzięki nim doszło do stanu 94:92. Na remis jednak najpierw nie trafił Lorinza Harrington, a następnie przy wejściu pod kosz Dardan Berisha. Pozostało faulowania, a Jackson cały czas robił swoje i zakończyło się na 96:92.

Ten mecz to było wspaniałe widowisko. Prawdziwa strzelanina. Obydwa zespoły rzucały na bardzo dobrym procencie i często z niezwykle trudnych pozycji. Nie zabrakło również ambicji i waleczności. Obydwa zespoły były świadome stawki tego pojedynku. Anwil Włocławek po ostatnich dwóch bardzo bolesnych chciał pokazać się z jak najlepszej strony i przedłużyć swoje szanse. Trzeba przyznać, że „Rottweilery” spisały się świetnie. Turów jednak był minimalnie lepszy. Dla Anwilowców ta porażka oznacza koniec sezonu i długie wakacje, a dla ekipy ze Zgorzelca awans do grona czterech najlepszych zespołów w Polsce mimo szóstej pozycji po sezonie regularnym.

Oprócz wspomnianego już Jacksona bardzo dobrze spisał się duet Polaków – Michał Chyliński i Damian Kulig. Obydwaj rzucili po 16 punktów. Trafiali czasem tak na dobicie Anwilu. Innymi ważnymi elementami byli jeszcze Daniel Kickert oraz Giedrius Gustas. Kickert zapisał przy swoim nazwisku 10 punktów oraz 6 zbiórek, a Gustas rzucił 11 punktów.

W Anwilu wstrzelił się Berisha, nieźle sobie radził Majewski, ale innych też warto pochwalić. Nick Lewis potrafił łatwo i szybko uwalniać się od obrońców. Był bardzo aktywny w ataku. Rzucił 12 punktów. W swoim stylu zagrał Krzysztof Szubarga. Walczył w obronie i czasami przeprowadzał wręcz szalone (ale skuteczne) akcje w ataku. Jego dorobek tym razem to 14 punktów.

 

 

Turów Zgorzelec – Anwil Włocławek 96:92 (25:17, 27:22, 29:33, 15:20)

Turów: Jackson 26, Kulig 16, Gustas 11, Kickert 10 (6 zb), Gabiński 7 (5 zb), Lee 6, Lauderdale 2, Wysocki 2, Moore 0, Cel 0

Anwil: Berisha 23, Majewski 15, Szubarga 14, Lewis 12, Harrington 9, Edwards 7, Allen 5, Kinnard 5 (7 zb), Wołoszyn 2

Pin It

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.