Turów o krok od półfinału

Anwil Włocławek kolejny raz grał bez Seida Hajricia. Ponownie również został wręcz zniszczony przez Turów Zgorzelec. „Rottweilery” były słabsze praktycznie pod każdym względem. Krótki okres dobrej gry włocławian nie pozwolił nawet nawiązać wyrównanej walki. Rywalizacja przeniosła się do Zgorzelca i gospodarze pokazali swoją siłę. Teraz wszystko jest po stronie Turowa. 

fot. Jacek Rydecki (www.ksturow.eu)

Już od pierwszych minut Turów Zgorzelec pokazał się z lepszej strony. Szybko budowali swoją przewagę. Po pierwszych dziesięciu minutach gry prowadzili czternastoma punktami. W drugiej kwarcie kontynuowali dzieło zniszczenia. W pewnym momencie za trzy trafił Ronald Moore i było nawet 37:16. Ostatecznie przy zejściu do szatni Turów prowadził 41:27, czyli w ogólnym rozrachunku druga część meczu wyszła na remis.

Podczas przerwy trener Krzysztof Szablowski musiał bardzo mocno wstrząsnąć swoimi podopiecznymi, gdyż na drugą połowę wyszli o wiele bardziej zmotywowani. Od ośmiu punktów z rzędu zaczął Krzysztof Szubarga, a później jeszcze punktowali Corsley Edwards i inni. Na niecałe dwie minuty przed końcem trzeciej kwarty za trzy trafił Dardan Berisha i było już tylko 49:47. Anwil Włocławek wrócił do gry. Szybko jednak odpowiedział Michał Chyliński dwoma punktami oraz Aaron Cel rzutem za trzy. W samej końcówce kwarty Szubarga jeszcze dopuścił się faulu technicznego i w ostatnich sekundach gospodarze dorzucili do swojego dorobku jeszcze pięć punktów. Dzięki temu Turów ponownie odskoczył. Po trzydziestu minutach gry było 59:48. W czwartej kwarcie z Anwilu już całkowicie uszło powietrze, a ekipa ze Zgorzelca wrzuciła jeszcze wyższy bieg. „Rottweilery” zaczęły zgarniać straszne baty. W samej końcówce Turów wyszedł na prowadzenie dwudziestoma-sześcioma punktami i taki stan utrzymał się do końcowej syreny. Prawdziwy pogrom!

Anwil zdecydowanie poległ na tablicach. Turów wygrał ten element 37-25. „Rottweilery” nie trafiały, ale nie mogły przy tym liczyć na zbiórkę i to był jeden z ważniejszych czynników w tym meczu.

Kolejny raz niemal nie do zatrzymania był Daniel Kickert. Tym razem zdobył 19 punktów. Miał jednak bardzo silne wsparcie od reszty drużyny. Ronald Moore zdobył 11 punktów, ale miał do tego 8 zbiórek i 5 asyst. Celnym okiem popisał się Giedrius Gustas, który zdobył 11 punktów na skuteczności 5/5 z gry. Ważną rolę odegrali też trochę niespodziewanie Michał Chyliński (11 pkt) oraz Arthur Lee (10 pkt). Dzięki grze tych wszystkich zawodników między Turowem, a Anwilem powstała prawdziwa przepaść.

Wśród gości dość dobrze radził sobie Krzysztof Szubarga. Jego dorobek to 11 punktów, 5 asyst i 5 zbiórek. Jego największym błędem było jednak dopuszczenie się faulu technicznego pod koniec trzeciej kwarty, gdy Anwil był o włos od remisu. Mam wrażenie, że właśnie to wydarzenie osłabiło „Rottweilery”. Pozostali gracze z Włocławka naprawdę niczym nie zachwycili.

Kolejny mecz w tej serii już jutro. Może to być ostatnie starcie. Turów Zgorzelec prowadzi 2:1, w dwóch ostatnich meczach rozgromił swoich rywali, a kolejne spotkanie gra przed własną publicznością. Wszystkie atrybuty ma po swojej stronie. Anwil jednak zapowiada walkę do ostatniego tchu…

 

 

 

Turów Zgorzelec – Anwil Włocławek 86:58 (27:13, 14:14, 16:21, 27:10)

Turów: Kickert 19, Chyliński 13, Gustas 11, Moore 11 (8 zb, 5 as), Lee 10, Cel 8, Wysocki 6 (6 zb), Kulig 4, Jackson 2, Lauderdale 2 (3 bl), Gabiński 0, Mielczarek 0

Anwil: Edwards 13, Szubarga 11 (5 zb, 5 as), Berisha 10, Allen 4 (6 zb), Lewis 4, Majewski 3, Kinnard 3, Harrington 2, Maciejewski 0, Sokołowski 0

Pin It

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.