Śląsk zaskoczył

Pierwsze zwycięstwo po powrocie do TBL odniósł Śląsk Wrocław. Nieliczni, zgromadzeni w Hali Orbita kibice przecierali oczy ze zdumienia po kolejnych akcjach swoich ulubieńców. Po czterech porażkach, wrocławianie zagrali bardzo dobry mecz i wygrali 78-63 z AZS Politechniką Warszawską.


W pierwszych czterech meczach, Śląsk nie wygrał ani raz. Trzeba jednak przyznać, że dwa z nich przegrał pechowo, jednym punktem. Po początkowym, sporym zainteresowaniu ze strony fanów we Wrocławiu, entuzjazm w stolicy Dolnego Śląska zdecydowanie opadł. Jeszcze 15 minut przed rozpoczęciem spotkania z AZS-em trybuny świeciły pustkami. Kibice schodzili się do Orbity powoli, ale i tak przybyło ich niewielu ponad tysiąc.

Miodrag Rajkovic postanowił zmienić coś w swoim zespole i w pierwszej piątce w miejsce Bartosza Bochny i Aleksandara Mladenovica wyszli Piotr Niedźwiedzki i Paul Graham. Mało kto jednak spodziewał się, że przemiana na plus nastąpi tak szybko. Śląsk nie pozwolił cieszyć się Politechnice z prowadzenia nawet przez sekundę. Po dwóch trafieniach Calhouna i jednym celnym rzucie Slavisy Bogavaca, gospodarze prowadzili 7-0.

Jeszcze niedawno pisałem o konieczności zwolnienia amerykańskiego duetu Śląska. Paul Graham i Qa’rraan Calhoun do meczu z warszawianami grali fatalnie. Zawodzili po obu stronach parkietu i rozegrali po zaledwie jednym udanym spotkaniu. Tym razem to oni byli motorem napędowym miejscowych. Kibice z  Wrocławia po kolejnych dwójkowych akcjach tego duetu, nie dowierzali w to co widzą. W sumie podczas pierwszych 10 minut rzucili aż 19 z 27 punktów WKS-u.

Śląsk twardo bronił, przechwytując aż 8 piłek co przekładało się na bardzo szybka grę, a sporo punktów gospodarze zdobywali z kontrataku. Koszykarze Politechniki mieli natomiast problemy z konstruowaniem akcji. Słabsi fizycznie od wrocławian, rzadko dochodzili do czystych pozycji rzutowych, a jeśli nawet, to fatalnie pudłowali.

Po pierwszej kwarcie było już 27-13. Kiedy na początku drugiej, na parkiet wszedł Mladenovic, wiadomym było, że słabsi fizycznie podkoszowi AZS-u będą mieli problemy. Serb szybko rzucił 8 punktów w trzy minuty i przewaga urosła już do 21 punktów (40-21) w 15. minucie.

Końcówka pierwszej połowy należała do Roberta Skibniewskiego, który poza dobrym kreowaniem akcji Śląska (6 asyst do przerwy), trafiał także wszystkie swoje rzuty (3/3). Po 20 minutach było już 52-28 i można było się już tylko zastanawiać, jak wysoko wygrają wrocławianie.

W drugiej połowie dominowała już „wesoła” koszykówka z obu stron. Młody zespół z Warszawy starał się jeszcze choć trochę odrabiać straty, ale tylko Michał Michalak potwierdził swój nieprzeciętny talent, ogrywając kilka razy obrońców Śląska. Zupełnie nie mogli odnaleźć się Piotr Pamuła (9 pkt, 3-12 FG), a Mateusz Ponitka został zupełnie wyłączony z gry przez obu wrocławskich Amerykanów. W trzeciej kwarcie, najbardziej utalentowany polski koszykarz ucierpiał po jednym ze starć podkoszowych i musiał opuścić parkiet.

Ostatnie minuty to już typowa gra dla meczu, w którym nic nie może się już zmienić. Swoje pierwsze punkty w TBL zdążył zdobyć Jakub Koelner, a debiut zaliczył inny wrocławianin – Kacper Sęk. W końcówce na parkiecie w koszulkach Śląska przebywało aż czterech juniorów: Koelner, Sęk, Niedźwiedzki i Zyskowski. Kibice miejscowego zespołu owacją na stojąco żegnali ekipę ze stolicy Dolnego Śląska.

Zmiany w rotacji, jakie przeprowadził Rajkovic wyszły Śląskowi na dobre. Ograniczona została rola Akselisa Vairogsa (20 min, 0 pkt, 2 ast, 2 zb.), który zapowiadał się na niezłego zadaniowca, nie zapewnia odpowiedniego poziomu dla zespołu. To samo tyczy się Pawła Buczaka (16 min, 0 pkt, 6 zb, 4 fl.). „Szczudłowaty” Polak jest zbyt słaby fizycznie i wisi nad nim groźba opuszczenia zespołu. Z naszych informacji wynika, że do Wrocławia na testy ma przyjechać inny gracz z „nazwiskiem” i co ważne, polskim paszportem. Z rotacji niemal zupełnie wypadł, bezużyteczny Bartosz Bochno (6 min, 2 pkt, 2 fl.).

Trener Śląska zaufał bardziej Calhounowi (20 pkt, 8-11 FG, 4 zb, 3ast.) i Grahamowi (17 pkt, 7-13 FG, 6 zb, 4 ast.), którzy jak się wydaje, pasują idealnie do szybkiej koszykówki, jaką gospodarze zaprezentowali przeciwko Politechnice. Robert Skibniewski (8 pkt, 7 ast.) i Aleksandar Mladenovic (11 min, 14 pkt, 7-7 za dwa) są klasą samą w sobie. Swoim doświadczeniem dają wielką szkołę młodzieży, która otrzymała sporo minut od Rajkovica. Przy każdej akcji, „Skiba” podpowiada młodszym kolegom w jaki sposób rozegrać daną zagrywkę, aby następnym razem wyglądała ona lepiej.

Niepokoi tylko przygotowanie kondycyjnie niektórych zawodników. Piotr Niedźwiedzki po siedmiu minutach pierwszej kwarty, przynajmniej dwukrotnie zgłaszał trenerowi chęć zmiany. Trochę to dziwne, ponieważ 18-latek mający szansę gry w pierwszej piątce ekstraklasowego zespołu powinien gryźć parkiet, zacisnąć zęby i za wszelką cenę pokazać szkoleniowcowi, że chce pozostać na boisku. No cóż, czasy się zmieniają, młodzież również…

Gospodarze rzucili aż 48 punktów z pomalowanego i asystowali przy 24 z 33 celnych rzutów z gry. Przechwycili 20 piłek, na co złożyło się 20 strat Politechniki.

Oczywiście to zwycięstwo nie może przesłonić poprzednich czterech porażek, ale nastraja bardzo optymistycznie i wydaje się, że Śląsk może rozpocząć marsz w górę tabeli. Nie będzie to jednak łatwe, ponieważ czeka go teraz seria spotkań wyjazdowych (ŁKS, Anwil, Trefl). Na pewno sztab szkoleniowy musi się zastanowić, co zrobić z Bogavacem. Serb nie spełnia pokładanych w nim oczekiwań i niemiłosiernie pudłuje w każdym meczu (3-9 z AZS-em, 14-46 FG w sezonie).

Śląsk Wrocław – AZS Politechnika Warszawska 78:63 (27:13, 25:15, 19:15, 7:20)

Śląsk: Calhoun 20, Graham 17, Mladenović 14, Bogavac 9, Skibniewski 8, Niedźwiedzki 5, Koelner 2, Bochno 2, Zyskowski 1, Sęk 0, Buczak 0, Vairogs 0

Politechnika: Michalak 14, Wilczek 10, Pełka 10, Pamuła 9, Mokros 8, Nowakowski 5, Karwowski 3, Kolowca 3, Ponitka 1.

 

Pin It

2 komentarze/y

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.