Eyenga i kto późno przychodzi (przylatuje) sam sobie szkodzi…

Christian Eyenga nie jest już zawodnikiem PGE Turowa Zgorzelec (Pytanie, czy kiedykolwiek nim naprawdę był?). Zarząd zgorzeleckiego klubu zdecydował o rozwiązaniu umowy z Kongijczykiem, który przy pierwszym pomyśle Mistrzów Polski miał zastąpić grającego już w Belgii – J.P. Prince’a. Turów w ekspresowym tempie będzie chciał ściągnąć zawodnika na pozycję numer trzy, by ten z kolei jeszcze miał czas na przygotowania do euroligowych spotkań.

O zwolnieniu 25-latka mówiło się przez ostatnie dni, ale po perypetiach z przylotem do Polski (nieotrzymaniu wizy na czas) trenerzy postanowili sprawdzić formę fizyczną gracza, która z kolei okazała się nienajlepsza. Dodatkowo sternicy drużyny chcieli obciążyć zawodnika karą za spóźnienie. Skończyło się na rozwiązaniu umowy i poszukiwaniach nowego skrzydłowego.

Tym samym , wicemistrz Polski ze Stelmetem Zielona Góra nie dostarczy nam dodatkowych – ligowych – wrażeń i nie stanie do konfrontacji z Qyntelem Woodsem i Quintonem Hosley’em. Nie będzie też próby zaprezentowania się z lepszym skutkiem zielonogórskiej publiczności. Szkoda, bowiem na takie pojedynki liczył niejeden polski kibic koszykówki, a Eyendze wypada przypomnieć słynne polskie przysłowie „kto późno przychodzi, sam sobie szkodzi”.

Bye, bye Christian!

Pin It

1 komentarz

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.