Urlep obnażył słabości Stelmetu

Kiedy Stelmet Zielona Góra zbroił się przed swoim euroligowym debiutem wydawało się, że rozgrywki w rodzimej lidze będą dla podopiecznych Mihailo Uvalina przysłowiową „bułką z masłem”. Takie wrażenie możnaby było odnieść jeśli porównalibyśmy budżety Mistrzów Polski (szacunkowo w okolicach 12 mln PLN) oraz Energi Czarnych Słupsk (szacunkowo 2,5 – 3 mln PLN). Jeszcze w korzystniejszym świetle wypadał Stelmet na papierze, kiedy porównywaliśmy przedmeczowe siły na pozycji numer 4 – z jednej strony oblegane przez przeciętne ligowe nazwiska w osobach Mateusza Jarmakowicza oraz Michała Nowakowskiego, z drugiej przereklamowane już dziś – Craiga Brackinsa, Dawida Barlowa a nawet Aarona Cela.

Wiadomo było, że po srogim euroligowym laniu od Unicaji Malagi, koszykarze z Zielonej Góry będą mieli w nogach trudy ostatniej piątkowej potyczki z czołową siłą Hiszpanii, ale w końcu siłą Mistrzów miała być szeroka ławka, licząca nawet 14 równorzędnych nazwisk (bowiem z nierozwiązanymi kontraktami ciągle w klubie gdzieś są Russell Robinson i R.T. Guinn – przy okazji i po tym meczu, może wypadałoby ich przywrócić do drużyny?). Niestety to nie Mihailo Uvalin, a weteran wśród trenerów PLK – Andrej Urlep – pokazał młodszemu Serbowi jak należy wykorzystywać tzw. głębię składu czy też energię z ławki.

Przez trzy kwarty byliśmy świadkami brzydkiego widowiska, nawet nie meczu walki, w którym było sporo przepychania się graczy oraz wielu niecelnych rzutów, zwłaszcza w wykonaniu gości. Groźnie wyglądającego rozcięcia głowy doznał Przemysław Zamojski, który kończył mecz z opatrunkiem – siatką na głowie – chroniącym ranę. Rozbitą wargę opatrywano również Vladimirowi Dragicevicowi, a Tomasz Śnieg miał zadrapany do krwi łokieć.

Gospodarze lepiej prezentowali się pod względem skuteczności z gry, trafiając z 57% za 2pkt (przy 55% gości) oraz z 60% za 3pkt (przy 27% gości).

Gospodarze, zdalnie sterowani przez Słoweńca Andreja Urlepa, starali się naciskać obwodowych graczy z Zielonej Góry i ograniczać swobodę w grze Łukaszkowi Koszarkowi i Przemysławowi Zamojskiemu. Ponadto Czarne Pantery konsekwentnie grały piłkę na swoich wieżowców, Garreta Stutza (8/9 z gry) oraz Mateusza Jarmakowicza (najlepszy mecz w PLK z 17 pkt, 6-10 z gry). Ten ostatni grał niczym w transie, nie bojąc się podejmować prób przy rzutach dystansowych. Na taki obrót sprawy nie do końca przygotowani byli przyjezdni i mimo faktu, że nie radzili sobie z wysokimi Czarnych to odskoczyli w trzeciej odsłonie na 8 oczek przewagi (53:61).

Gracze Czarnych Panter zdominowali zdobycze punktowe w polu trzech sekund, trafiając 14 z 20 prób (licząc podkoszowe akcje Stutza, Jarmakowicza, Nowakowskiego i Wrighta).

W finałowej odsłonie Czarni nie tylko bronili agresywnie dostępu do własnego kosza, ale również mocno dyktowali wyższe tempo, przy opadających z sił Mistrzach Polski. Kiedy problemy ze zdobywaniem punktów zaczęli mieć Koszarek i Zamojski, to niestety wcale z pomocą nie przychodzili im Dawid Barlow i Aaron Cel. Zamojski trafił tylko 5 z 14 wykonywanych rzutów, Barlow spudłował wszystkie trzy rzuty, zostając bez punktów oraz regularności nie mógł znaleźć Cel (3/7). Kiedy wydawało się, że team Urlepa może mieć problemy, bo dwa szybkie faule (a w sumie już 5 ) złapał jeden z bohaterów meczu – Mateusz Jarmakowicz – to trener miejscowych posłał do boju Michała Nowakowskiego.

Nowakowski trafił w tym meczu wszystkie cztery próby rzutów , w tym kluczową dla wyniku trójkę.

Ponadto, kiedy toczyła się jeszcze gra kosz za kosz, to na odpowiedź Kamila Chanasa zza łuku, szybko drogę do kosza , w podobny sposób , znalazł Roderick Trice. Amerykanin rzucił przez ręce, zza łuku i nie po raz pierwszy w tym meczu udowodnił, iż wolna ręka w grze jeden na jeden od Andreja Urlepa, dodaje mu pewności siebie przy podejmowanych, słusznych decyzjach. Po rzucie swojego obrońcy , na 5 min przed końcem, gospodarze już tylko powiększali przewagę, ostatnie 5 minut wygrywając w stosunku 11:2. Ogólnie wygrali oni kwartę 28:11 i odnieśli trzecie z rzędu zwycięstwo od inauguracji rozgrywek.

Ważnym elementem okazała się ławka Czarnych Panter, wnosząca do gry 29 pkt ( w tym 17 oczek Mateusza Jarmakowicza). Dla porównania nasz euroligowy przedstawiciel dostał od rezerwowych 21 pkt. Tłem oczekiwań co do własnej osoby znów stał się praktycznie niewykorzystany Craig Brackins, który w przeciągu 5 min zdobył 3pkt i 1zb.

Podsumowując: po trzeciej wygranej Czarni Słupsk zostali liderami Tauron Basket Ligi.

Wynik: Energa Czarni Słupsk – Stelmet Zielona Góra 81:72 (19:19, 19:20, 15:22, 28:11).

Punkty:

Energa Czarni Słupsk: Garrett Stutz 19, Mateusz Jarmakowicz 17, Roderick Trice 16, Michał Nowakowski 11, Keith Wright 6, Jordan Hulls 4, Tomasz Śnieg 3, Marcin Dutkiewicz 3, Michał Jankowski 2.

Stelmet Zielona Góra: Christian Eyenga 15, Vladimir Dragicevic 12, Przemysław Zamojski 12, Łukasz Koszarek 12, Aaron Cel 7, Kamil Chanas 4, Craig Brackins 3, Marcin Sroka 3, Erving Walker 2, Adam Hrycaniuk 2, David Barlow 0.

Pin It

3 komentarze/y

Skomentuj Marian Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.