Uratowaliśmy honor, pokonując gospodarzy Eurobasketu

Dopiero piąty czyli ostatni mecz Eurobasketu 2013 – naszej kadry – przyniósł odrobinę radości polskim kibicom –  zwłaszcza tym będącym z naszymi do samego końca. Gospodarze turnieju i faworyci miejscowej publiczności musieli drugi dzień z rzędu przełknąć gorzką pigułkę w postaci porażki swoich ulubieńców, gdyż wygórowane warunki ich zawodnikom stworzyli nasi reprezentanci.

Już przed spotkaniem wiadomo było, że z kadrą po turnieju pożegna się Michał Ignerski, jednak tuż po meczu zaznaczył on, że być może jeśli Dirk Bauermann utrzyma swoją posadę to jest szansa, że skrzydłowy wróci do gry z orzełkiem na piersi. To właśnie były zawodnik Śląska i Anwilu, który wyszedł w pierwszej piątce, za Macieja Lampego, dał naszym sygnał do ataku w pierwszej odsłonie, trafiając zza lini 6.75 m.

Nasi zaczęli zupełnie inaczej niż w trzech poprzednich spotkaniach – z Gruzją, Chorwacją i Hiszpanią – a podobnie do meczu z Czechami. Dwie trójki Koszarka i Kelatiego, a po chwili trzecia Ignerskiego dały nam sporą zaliczkę jak na początek spotkania; 13-4. Czas na żądanie gospdarzy wybił Polaków z rytmu, a trafienia Balazica, Dragica oraz Lorbeka doprowadziły do remisu. Wyrównanie wyniku w pierwszej kwarcie to również efekt zmian Dirka Bauermanna, dającemu pograć Hrycaniukowi, Ponitce, Waczyńskiemu czy Szubardze. Na szczęście punkty Macieja Lampego przyniosły na prowadzenie i wygraną odsłonę numer 1 (19:17).

W drugiej fazie meczu Biało-Czerowni kontynuowali swoją najlepszą w tych Mistrzostwach pracę w defensywie. Słoweńcy nie mieli łatwych pozycji, a podkoszowi gospodarzy – Begić, Vidmar i Slokar – nie mogli oczekiwać łatwych punktów przy asyście Marcina Gortata. Trafienie z półdystansu Kelatiego oraz dwójkowa akcja Koszarek – Gortat, zakończona wsadem piłki do kosza środkowego, zbudowały naszą przewagę do 6 oczek (25:19). Kolejne zmiany wśród Słoweńców oraz rotacja zawodników nie przyniosły pożądanego efektu, a trafienia dystansowe Ignerskiego oraz Kelatiego budowały naszą przewagę do 10 punktów. Szczęśliwy rzut przez ręce Łukasza Koszarka, Bostjana Nachbara, ustalił wynik do przerwy na 36:28 dla Polski.

Bozidar Maljković po przerwie nastawił gospodarzy na obronę strefową i przez moment wydawało się, iż nasi rozgrywający mają z nią probemy. Na szczęście dla Polaków strefę rywala skutecznie rozbijał Thomas Kelati, który w całym meczu zanotował pięć podobnych trafień za trzy na siedem wykonywanych. Naturalizowany zawodnik znajdywał swoje pozycje po koźle lub zwodzie, trafiając z obu skrzydeł oraz łuków. Zespół trenera Bauermanna wcale nie wyglądał gorzej w obronie, nie okazując respektu reprezentacji, z którą ostatnio bardzo regularnie przegrywaliśmy podczas Mistrzostw Europy (Hiszpania 2007 ,  Polska 2009). Najlepszym tego dowodem była większa ilość przechwytów (13-11) lub bloków (3-1), przy czym jeden Łukasza Koszarka na 220 cm olbrzymie , Mirzy BegićuDirk Bauermann również częściej niż w poprzednich spotkaniach rotował składem, a częstsze zmiany i świeżsi zawodnicy przynosili sporo kłopotów zmęczonym spotkaniem z dogrywką , przeciwko Chorwacji, Słoweńcom. W końcu również niemiecki opiekun polskiej kadry zastosował manewr w obronie, na którym 24h wcześniej polegał opiekun Chorwacji, Jasmim Repesa.

Strefa w obronie na przestrzeni czwartej kwarty pogłębiła słowński kryzys w ataku. Bostjan Nachbar (1-6 z gry), Edi Murić (0-4) czy Zoran Dragić (1-4) nie wsparli zbyt mocno swoich liderów – Gorana Dragića (9pkt), Domena Lorbeka (13pkt) oraz Mirzę Begića (8pkt) – pudłując swoje rzuty, niekiedy z czystych pozycji. W naszym zespole z kolei jokerem w talii trenera okazał się Adam Waczyński, trafiający kolejne dwa rzuty zza łuku. Po jego trafieniach – przy stanie 59:45 – byliśmy już tylko 7 minut od końcowej i premierowej wygranej podczas słoweńskiego turnieju.

Następnie oglądaliśmy polskie momentum, gdyż piątą próbę zza łuku i do kosza przeciwnika posłał Kelati, a Łukasz Koszarek wykonał z Marcinem Gortatem najładniejszą akcję polskiej części Mistrzostw. Alley oop z połowy boiska pobudził całą – niemrawo dopingującą swoich – słoweńską publiczność. Wówczas to byliśmy świadkami najwyższej polskiej przewagi w całym meczu (67:47), której nasi już nie stracili.

Na odpowiedzi do pytań o  przyszłość koszykarskiej kadry mężczyzn – co dalej z  Dirkiem Bauermannem i czy nadal będziemy oglądać w niej Macieja Lampe i Michała Ignerskiego musimy jeszcze poczekać do oficjalnych komunikatów PZKosz.  Polacy wracają do kraju w nienajlepszych humorach, po pierwszej rundzie, z bilansem 1-4 oraz po niepotrzebnych porażkach (tej wysokiej) z Gruzją i (tej na własne życzenie) z Czechami. Gdyby nie one to być może dziś cieszylibyśmy się z awansu do II rundy..

Wynik: Słowenia – Polska 61:71 (17:19, 11:17, 14:17, 19:18)

Słowenia: Lorbek 13, Dragić G. 9, Begić 8, Balazić 7, Vidmar 6, Nachbar 5, Dragić Z. 5, Laković 4, Joksimović 2, Blazić 2, Slokar 0.

Polska: Kelati 21 (5x3pkt), Gortat 19 i 12zb, Lampe 8, Koszarek 7 i 8as, Ignerski 6, Waczyński 6, Zamojski 4, Karnowski 0, Szubarga 0, Ponitka 0, Hrycaniuk 0.

Pin It

1 komentarz

Skomentuj Barzay Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.