Ostre lanie w Sopocie

Moment dobrej gry w drugiej kwarcie to za mało, aby powalczyć z tak silną i dobrze zorganizowaną drużyną, jak Galatasaray Stambuł. Wicemistrz Polski i aktualny lider TBL był drużyną wyraźnie słabszą i  w swoim debiucie w rozgrywkach EuroCup poniósł sromotną porażkę – 65:94. Trefl tylko przez chwilę na tle tureckiej drużyny wyglądał na zespół, który może osiągnąć w tych rozgrywkach cokolwiek więcej, niż tylko honorowe porażki, z drugiej jednak strony teoretycznie najtrudniejszy rywal już za sopocianami i – przynajmniej w Ergo Arenie – może być już tylko lepiej…

Jeszcze zanim kibice rozsiedli się w Ergo Arenie – lub przed telewizorami – na tablicy wyników było już 13:0. Dla gości. Na szczęście ci, którzy oglądali mecz na EuroSporcie 2 nie musieli oglądać tego falstartu w całości, transmisja bowiem ruszyła z „małym” poślizgiem.
Trefl w pierwszych minutach zupełnie sobie nie radził – gracze gospodarzy pudłowali z każdej możliwej pozycji, a przejawem nieporadności sopocian były dwa przestrzelone wolne Filipa Dylewicza, który zmarnował szansę na pierwsze punkty swojej drużyny.Na pierwsze punkty Trefla trzeba było czekać ponad 5 minut – z dystansu trafił… Dylewicz, ale już po chwili goście prowadzili 19:3. Chwilę później kolejną trójkę trafił kapitan Trefla, ale gospodarze po pierwszej kwarcie schodzili z bardzo wyraźną już stratą – 8:23. Trzy trafienia gospodarzy z gry na 15 prób – przy 10 na 15 gości – to nie mogło się źle skończyć. Tylko dwie trójki Dylewicza trzymały nieco Trefla w grze. Drugą odsłonę otworzył kolejnym trafieniem dystansowym Dylewicz, który w tym momencie gry miał już 9 zdobytych punktów – przy 2 reszty drużyny…
W drugiej kwarcie – ku uciesze publiczności – sporo ożywienia do gry sopocian wniósł wreszcie Michał Michalak, który zdobył 10 punktów (dwie trójki), w tym 8 z rzędu i Trefl doszedł gości na zaledwie 5 punktów (23:28). To był najlepszy – i tak naprawdę jedyny dobry – fragment gry gospodarzy. Galatasaray szybko bowiem wrócił do pełnej kontroli spotkania i po celnej trójce na koniec kwarty goście schodzili do szatni z pewnym, jedenastopunktowym prowadzeniem (36:47).
Dwie trójki Davida Hawkinsa w połowie trzeciej kwarty sprawiły, że Galatasaray prowadził już 59:42 i od tego momentu  goście nie pozwalali już Treflowi na odrabianie strat, równocześnie cały czas powiększając swoją przewagę.
Decydującym o tak wysokiej porażce Trefla momentem była seria 16:4 dla gości na początku czwartej kwarty – po trójce Engina Atsura i akcji 2+1 Erwina Dudleya było już 84:55 dla Galatasaray. Ostatnie minuty były na remis – po 10 – i tylko dzięki temu Trefl nie przegrał ostatecznie 30 punktami.
Wynik 94:65 dla gości z jednej strony świadczy o pogromie, z drugiej doskonale pokazuje, jaka jest różnica klas pomiędzy oboma zespołami. Mimo blisko 30-punktowej porażki Trefla trudno jednak mówić o kompromitacji, tym bardziej, że „były momenty”. Na podjęcie walki przez całe spotkanie to jednak za mało.

Co ciekawe, Trefl miał więcej asyst (16:9) i zbiórek (32:29), niż zespół trenera Ergina Atamana, ale goście byli zdecydowanie bardziej skuteczni w egzekucji rzutów – trafiali na 60% skuteczności, zaliczając aż 9 z 18 trójek, podczas gdy Trefl wykorzystał ledwie 22 z 60 rzutów (37%!), pudłując zwłaszcza z dystansu (7/25).
Na tak kiepską skuteczność Trefla złożyły się „dokonania” Przemysława Zamojskiego (2 pkt., 0/7 z gry), który po rozegraniu w ostatniej kolejce PLK najsłabszego meczu ligowego zagrał tym razem jeszcze słabiej – zatracił też swój najmocniejszy atut, pudłując wszystkich 5 rzutów za trzy. Skutecznością nie popisali się też Sime Sprajla (6 pkt., 3/9 z g, w tym fatalne 0/4 za trzy), a kompletnie zawiódł rządzący w polskiej lidze Frank Turner – niby zaliczył 4 asysty, ale kreowanie gry zupełnie mu nie wychodziło, w dodatku trafił tylko 2 z 9 rzutów i zdobył zaledwie 7 pkt. Na lidera lidera ligi to trochę za mało.
Blado wypadł też świetnie spisujący się na parkietach ligowych Kurt Looby – 6 pkt., 1 zb. i 1 bl. – i nic do powiedzenia w starciu z podkoszowymi Galatasaray.
Jeśli można powiedzieć coś dobrego o indywidualnych osiągnięciach treflaków, to jest to niezły, wszechstronny występ Adama Waczyńskiego (13 pkt., 11 zb., 5 as.), który  był bardzo aktywny po obu stronach boiska, bardzo mocne wejście w grę w drugiej kwarcie Michała Michalaka (ostatecznie 11 pkt., 2 zb., 2 as.), który jednak w drugiej połowie niczym się już nie wykazał, wreszcie solidna postawa Filipa Dylewicza, który ratował honor gospodarzy w pierwszych kilkunastu minutach. Kapitan Trefla zdobył ostatecznie 14 punktów i czterokrotnie trafił za trzy punkty (na 6 prób), zaliczył też 6 zb., 2 as., 2 prz. i 2 bl.

W zespole gości aż pięciu graczy przekroczyło granicę dziesięciu punktów, a najskuteczniejszym okazał się Boniface Ndong, który zdobył 14 punktów i zaliczył 6 zbiórek. 13 punktów dodał skuteczny z dystansu Ender Arslan (3/5 za trzy), 12 punktów rzucił ł Jamont Gordon, 11 pkt. i 5 zb. miał David Hawskins, a z 10  punktami mecz zakończył Milan Macvan. 8 pkt. i 8 zb. dodał Furkan Aldemir.

W drugiej kolejce spotkań Trefl zagra z Lokomotivem Kubań – o wygraną będzie równie trudno, co w spotkaniu z Galatą.
A może i trudniej…

Trefl Sopot – Galatasaray Medical Park Stambuł 65:94 (8:23, 28:24, 15:21, 14:26)

Trefl: Dylewicz 14, Waczyński 13, Michalak 11, Turner 7, Spralja 6, Looby 6, Stefański 4, Harrington 2, Zamojski 2, Dąbrowski 0
Galatasaray: Ndong 14, Arslan 13, Gordon 12, Hawkins 11, Macvan 10, Akyol 8, Aldemir 8, Dudley 7, Atsur 6, Domercant 3, Laković 2

Pin It

3 komentarze/y

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.