Anwil na fali

Jeszcze niedawno sytuacja Anwilu Włocławek nie była ciekawa. Nastąpiło jednak przełamanie w meczu z Zastalem Zielona Góra. Wszyscy zastanawiali się wtedy czy to tylko pojedynczy wyskok czy „Rottweilery” znalazły się na fali. Wczoraj odnieśli cenne zwycięstwo w Słupsku, więc na chwile obecną bardziej realna wydaje się ta druga opcja.

Mecz Czarni Słupsk – Anwil Włocławek na pewno budził spore emocje. Obydwa zespoły chcą coś ugrać w tym sezonie i mają coś do udowodnienia. Można było spodziewać się wyrównanego spotkania i tak właśnie było przez pierwszą i drugą kwartę. Wynik bardzo często się zmieniał, raz na korzyść jednej ekipy, a chwile później już drugi zespół prowadził. Zespół przyjezdny trochę zaskoczył swoim ustawieniem wyjściowym, gdyż w pierwszej piątce nie wyszedł Corsley Edwards. Amerykanin później dopiero pojawił się na parkiecie i zagrał przez niecałe 14 minut. W tym czasie zdobył 2 punkty oraz zanotował pięć fauli. Można powiedzieć, że wręcz nie brał udziału w tym meczu. Czarni mając wyeliminowaną największą gwiazdę rywali powinni mieć ułatwione zadanie.

Pierwsza kwarta jak już wspomniałem była niezwykle wyrównana, ale zakończyła się prowadzeniem Anwilu. Wszystko za sprawą tego, że ostatnie punkty w tej odsłonie rzucił Nick Lewis i goście prowadzili jednym „oczkiem”. Druga odsłona też była niezwykle wyrównana, ale tym razem w końcówce błysnęli gospodarze. Na 3:13 minut przed końcem za trzy trafił Krzysztof Szubarga i Anwil w tym momencie prowadził 32:38. Wydawało się, że to dobry moment, aby odjechać rywalom, ale Czarni przejęli inicjatywę. Szybko rzutem z dystansu odpowiedział Stanley Burrell, a później jeszcze punktowali jego koledzy, Scott Morrison i Zbigniew Białek. W tych ostatnich minutach słupska ekipa zanotowała run 10-0 i przy zejściu do szatni prowadzili 42:38.

W trzeciej kwarcie wszystko zaczęło się powoli zmieniać. Można powiedzieć, że ta część meczu to był teatr jednego aktora. John Allen z Anwilu ukradł show. Zdobył w tym czasie 15 punktów, a w całym meczu uzbierał łącznie 17 „oczek”. Poprowadził swój zespół. Gracze Czarnych nie mieli na niego odpowiedzi i na dobrą sprawę nie wiedzieli chyba co się dzieje. Allen był groźny niemal w każdej sytuacji. Dzięki temu Anwil powoli zaczął przejmować ten mecz. Przed ostatnią częścią było 60:64.

Przez ten wyczyn Allena Czarni chyba byli w głębokim szoku. W ostatniej kwarcie wyglądali na zespół totalnie rozbity. Mieli ogromne problemy ze zdobywaniem punktów. Anwil rozpoczął od runu 7-0 i to już było takie konkretne ułożenie tego meczu. Gospodarze pierwszy celny rzut z gry w tej odsłonie zaliczyli dopiero po 8,5 minutach zmagań! Nie potrafili przebić się przez włocławska defensywę. Anwil spokojnie ich w tym czasie punktował. W tej IV kwarcie „Rottweilery” były zespołem o klasę lepszym i ostatecznie wygrały 69:82.

Bardzo dobrze spisał się w tym spotkaniu Dardan Berisha, który zdobył 18 punktów (4/5 za trzy). Często trafiał z naprawdę trudnych pozycji. Dodatkowo zanotował jeszcze 5 zbiórek i 4 asysty. Dobry mecz rozegrał również seid Hajric. Bośniak z polskim paszportem rzucił 16 punktów i zebrał 6 piłek.

W zespole Czarnych najlepszym zawodnikiem był gracz dawniej grający w Anwilu, czyli Scott Morrison. Jego dorobek to 14 punktów i 5 zbiórek. Wsparcie starali mu się dawać Darnell Hinson (15 pkt) oraz Stanley Burrell (14 pkt). Zupełnie rozczarował Mantas Cesnauskis. Znany jest z tego, że potrafi trafiać seryjnie, a tym razem jego skuteczność wynosiła 0/8 z gry! Wsparcie Cesnauskisa bardzo by się przydało Czarnym.

Anwil Włocławek wygrał kolejne spotkanie. Jeszcze niedawno wyglądali na totalnie rozbity zespół, a teraz cechuje ich niezwykła solidarność. Właśnie to jest największy sukces trenera Krzysztofa Szablowskiego. Włocławianie wyglądają jakby jeden za drugiego byłby gotowy pobiec w ogień. Wielkie zaangażowanie, waleczność i zespołowość to obecnie największe atuty „Rottweilerów”. Kibice zapewne właśnie taki Anwil chcą oglądać.

Teraz przed Anwilem trzy mecze w „Hali Mistrzów”. Do Włocławka przyjadą kolejno: Turów Zgorzelec, Asseco Prokom Gdynia i Trefl Sopot. Powinno być ciekawie…

Pin It

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.