II liga: Marcin Dymała show

Autor: Patryk Kupis

Spotkanie na szczycie drugoligowej tabeli zwiastowało duże emocje. Drużyna Stali Ostrów podejmowała na własnym parkiecie lidera tabeli, koszykarzy WKS-u Śląska Wrocław. „Wojskowi” wspierani przez liczną grupę kibiców przegrali to spotkanie 70-77. Głównym „aktorem” widowiska była Marcin Dymała, zdobywca 23 punktów dla „Stalówki”.


Był to wspaniały mecz dla fanów jednej i drugiej drużyny. Wynik pojedynku był otwarty do samego końca, emocje momentami sięgały zenitu. Końcowe fragmenty spotkania licznie zgromadzona publiczność oglądała na stojąco. Niektóre źródła podają nawet, że obecnych było ponad 2000 szalenie głośno dopingujących kibiców.

Walka, walka i jeszcze raz walka. Takie hasło obowiązywało na parkiecie od pierwszych minut. Akcję jednych i drugich często kończyły się „w parterze”. Lepiej z presją radzili sobie koszykarze Śląska. Szczególnie aktywny był Mirosław Łopatka, który w pierwszej kwarcie zaliczył na swoim koncie 8 punktów i 5 zbiórek, a wynik meczu otworzył niespodziewanym rzutem za 3 punkty. Dzielnie wspierał go inny weteran, Radosław Hyży. W 14 minucie po dwóch celnych rzutach trzypunktowych Adriana Mroczka-Truskowskiego i kapitalnej akcji 2+1 Rafała Glapińskiego wrocławianie osiągnęli najwyższe prowadzenie w meczu 30-14. Od tego momentu w ich grze coś się jednak zacięło. Co prawda do przerwy prowadzili jeszcze 37-29, ale w kolejnych dwudziestu minutach stało się coś, co kibicom w Ostrowie zostanie na długo w pamięci.

„Stalówka” pierwsze prowadzenie w meczu objęła dopiero w 28 minucie, a wszystko za sprawą rozgrywającego Marcina Dymały, które rozegrał jeden z lepszych pojedynków w swojej dotychczasowej karierze. To jego zrywy i pozytywne emocję wpłynęły odpowiednio na kolegów  z drużyny. Gracz z numerem dziesiątym na koszulce w samej tylko trzeciej kwarcie zdobył 12 punktów. Był na parkiecie tam gdzie potrzeba, trafiał ważne rzuty wolne (w całym spotkaniu 13/17 za 1), zbierał i asystował.

Momentami można było odnieść wrażenie, że żaden rywal tego dnia nie byłby mu straszny. Koszykarze Śląska popełnili za dużo prostych strat i błędów. Dodatkowo już dawno nie mieli na swoim koncie takiej ilości fauli (33), co przekładało się na rzuty wolne dla gospodarzy, często zamieniane na punkty. Za przewinienia boisko musiał opuścić parkiet debiutujący w „trójkolorowych” barwach Rafał Glapiński, a także Paweł Bochenkiewicz i Marcin Kowalski.

– W pewnym momencie nasza gra przestała wyglądać jak należy, opadliśmy z sił. Drużyna Stali złapała „wiatr w żagle” i zaczęła grać dobrą koszykówkę, na która my nie zawsze potrafiliśmy znaleźć rozwiązania. Proste straty, kilka niepotrzebnych fauli i na tablicy wyników mieliśmy niekorzystny dla nas rezultat – mówił na gorąco po spotkaniu Wojciech Leszczyński ze Śląska

Końcówkę spotkania kibice w Ostrowie Wielkopolskim oglądali już na stojąco. Stal pokonała Śląsk 77-70 i w tabeli ma już tylko punkt mniej. Po meczu zawodnicy długo na środku parkietu dziękowali swoim fanom za doping, a ten dzisiaj był naprawdę ogłuszający.

BM Węgiel Stal Ostrów Wlkp. – Śląsk Wrocław 77-70 (10-17, 19-20, 26-16, 22-17)

BM Węgiel Stal Ostrów: Marcin Dymała 23 (8 zbiórek) Mateusz Zębski 14, Łukasz Olejnik 12 (11 zbiórek), Kamil Sierański 7, Wojciech Szawarski 7, Marcin Kałowski 6, Mariusz Matczak 5, Jakub Dryjański 3 (10 zbiórek).

WKS Śląsk Wrocław: Adrian Mroczek-Truskowski 23, Mirosław Łopatka 17 (12 zbiórek), Radosław Hyży 14 (6 zbiórek), Rafał Glapiński 6, Artur Grygiel 5, Paweł Bochenkiewicz 3, Marcin Kowalski 2, Mateusz Płatek 0, Norbert Kulon 0, Marcin Bluma 0, Wojciech Leszczyński 0

Pin It

1 komentarz

Skomentuj Wojtek Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.