Śląsk przegrał z MKS Dąbrowa Górnicza

We wtorkowy wieczór koszykarze powracającego do PLK Śląska Wrocław rozegrali pierwszy otwarty dla publiczności sparing w stolicy Dolnego Śląska. Licznie zgromadzona widownia przeżyła jednak spore rozczarowanie, ponieważ wrocławianie ulegli MKS-owi Dąbrowa Górnicza 67-74.


Na trybunach w hali Orbita zasiadło ponad tysiąc spragnionych koszykówki na wysokim poziomie kibiców. Dostrzec można było formujący się na nowo klub kibica Śląska. Wyposażeni w bębny kibice z każdą minutą dopingowali głośniej i można być pewnym, że będą szóstym zawodnikiem WKS-u w trakcie sezonu.

Niestety ciężko powiedzieć to samo o koszykarzach z Wrocławia. Po dość udanej, wygranej 20-15  pierwszej kwarcie, zespół Miodraga Rajkovica nie radził sobie z pierwszoligowcem. Wrocławianie zbyt często gubili się w obronie, a w ofensywie ciężko dostrzec było przemyślane akcje. Na początku drugiej kwarty gracze MKS popisali się runem 13-0 i objęli prowadzenie, którego nie oddali aż do połowy trzeciej odsłony. W ostatnich 10 minutach Śląsk wcisnął piąty bieg i odskoczył nawet na sześć punktów (65-59). W końcówce to jednak gospodarze popełniali zbyt wiele błędów w defensywie i przyjezdni dość niespodziewanie, ale w pełni zasłużenie wygrali.

Serbski trener Śląska bardzo często nakazywał swoim graczom bronić na całym parkiecie, co nie zawsze wychodziło na dobre. Ewidentnie było to jednak szkoleniowe działanie, a właśnie po to gra się przedsezonowe sparingi. Z dwunastu zgłoszonych do meczu zawodników, na parkiecie nie pojawił się tylko Kacper Sęk. Na ławce rezerwowych siedział także Adam Wójcik, ale raczej jako atrakcja dla kibiców. Przechodzący jeszcze rehabilitację „Oława” dochodzi jednak szybko do siebie i na inaugurację ligi powinie być w pełni sił. Ćwiczył zresztą już z całą drużyną podczas przedmeczowej rozgrzewki.

Na pierwszy rzut oka wrocławianie największe problemy mają z konstruowaniem akcji w ataku pozycyjnym. O ile jeszcze kiedy na parkiecie przebywa Robert Skibniewski, wygląda to całkiem dobrze (8 asyst), to kiedy popularnego „Skibę” zastępuje Paul Graham lub Jakub Koelner ciężko nazwać to ekstraklasowym poziomem. W czwartej kwarcie na „jedynce” chwilami grał nawet Akselis Vairogs, ale z tego pomysłu Rajkovic wycofał się bardzo szybko. Łotysz zupełnie nie radził sobie z rozgrywaniem. Jego naturalnymi pozycjami są dwójka i trójka i na nich powinien grać.

Mimo aż 42 punktów z pomalowanego (18 MKS) ciężko także pochwalić podkoszowych Śląska. Jedynie Aleksandar Mladenovic potrafił wykorzystać swoją przewagę wzrostu nad rywalami. Serb zanotował 14 punktów, 9 zbiórek i 3 przechwyty. Niestety reszta graczy Śląska jakby bała się grać 1 na 1, piłka najczęściej wędrowała na obwód. Na dystansie wrocławianie zaprezentowali jednak katastrofalną dyspozycję. Z 26 oddanych rzutów, drogę do kosza znalazło zaledwie 6.

Zupełnie niezrozumiały jest dla mnie styl gry Qa’rraana Calhouna. Amerykanin mimo swojej przewagi fizycznej, bardzo rzadko gra tyłem do kosza przeciwko niższym rywalom. Najczęściej stoi na obwodzie i czeka na okazję, aby oddać rzut za trzy. Przeciwko MKS-owi spudłował jednak trzy z czterech takich prób i zakończył mecz  z 9 oczkami.

Skibniewski nie trafił ani jednego z ośmiu rzutów z gry (0-6 za trzy) i właśnie jego punktów bardzo brakowało zespołowi. Pozytywnie zaprezentował się młody Jarosław Zyskowski (9 min., 8 pkt.), którego zapewne zmobilizowała obecność rodziców na trybunach.

Bardzo duże problemy gracze Rajkovica mieli w obronie. Momentami brakowało zastawienia deski pod własnym koszem, a łatwość z jaką pierwszoligowcy wchodzili pod kosz Śląska, każe się zastanowić nad poziomem nowych graczy. Czy niezbyt skoordynowany Paweł Buczak będzie w stanie bronić przeciwko dużo silniejszym graczom z TBL, skoro nie potrafi poradzić sobie z zawodnikami z I ligi?

Wśród przyjezdnych na wyróżnienie zasługują przede wszystkim Łukasz Szczypka (22 pkt., 4-8 3P FG) i Piotr Zieliński (17 pkt., 4-6 FG). Starsi fani koszykówki w Polsce kogli sobie przypomnieć o Krzysztofie Morawcu, który mimo upływu lat (37) dalej dysponuje świetnym rzutem z dystansu. Przeciwko Śląskowi trafił trzy na cztery próby zza łuku. Zmieniła się tylko technika rzutu Pana Krzysztofa. Obecnie przy oddawaniu rzutu niemal nie odrywa nóg od parkietu, jak widać i tego nie potrafili powstrzymać młodzi gracze z Wrocławia.

Śląsk Wrocław – MKS Dąbrowa Górnicza 67-74 (20-15, 19-26, 15-13, 13-20)

Śląsk: Mladenovic 14, Bogavac 10, Calhoun 9, Graham 8, Zyskowski 8, Vairogs 7, Buczak 7, Bochno 2, Niedźwiedzki 2, Skibniewski 0, Koelner 0.

MKS: Szczypka 22, Zieliński 17, Wołoszyn 10, Morawiec 9, Kulikowski 6, Zmarlak 4, Grzegorzewicz 3, Kubista 2, Piechowicz 1, zawadzki 0, Wójcik 0.

Pin It

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.